„Wczoraj skończyłam siedemdziesiąt lat i nikt nawet nie zadzwonił z gratulacjami. Dzieci nie dbają już o swoją starą matkę”

Zły nastrój może wynikać z czegokolwiek, a czasami nawet nie rozumiesz, dlaczego jesteś zdenerwowany.

A czasami są ku temu naprawdę ważne powody, kiedy wszystko w twoim życiu się wali, a ty zadajesz sobie tylko jedno pytanie: „Dlaczego ja?”

Niektóre problemy można rozwiązać, ale czasami wydaje się, że po prostu nie ma wyjścia, co wtedy?

Wczoraj skończyłam siedemdziesiąt lat i nikt nawet nie zadzwonił z gratulacjami. Zdaję sobie sprawę, że jestem teraz sam ze swoim bólem, nikt mnie nie potrzebuje. Moje dzieci już dawno dorosły, mają własne rodziny i pracę.

Nigdy nie chciałam się do nich wtrącać, najbardziej bałam się, że stanę się ciężarem dla rodziny. Jednak ostatnio zdałam sobie sprawę, że za bardzo kochałam swoje dzieci. Poświęciłam im życie, a one prawie nigdy mi za to nie podziękują.

Straciłam męża, gdy mój najmłodszy syn był w pierwszej klasie, a córka w piątej. Prowadziłam ich sama i czasami wydawało mi się, że jutro po prostu nie będę w stanie wstać z łóżka.

Otwierałam jednak oczy, patrzyłam na moje dzieci i zdawałam sobie sprawę, że wieczorem poproszą o coś do jedzenia, a ja po prostu nie będę miała co im dać.

Myśli o moich dzieciach były moją motywacją do pracy od rana do wieczora, nie rozpieszczałam ich, ale też nie pozbawiałam. Utrzymywałam dyscyplinę, ponieważ pracowałam na dwa etaty i po prostu nie miałam czasu na opiekę. Tak, trzymałam je żelazną ręką, ale wychowałam na dobrych ludzi. A teraz zgaduję, może nadal mają do mnie pretensje za moje dzieciństwo?

Moja córka skończyła studia i pracuje jako ekonomistka. Syn nie chciał zdobyć wyższego wykształcenia, więc po dziewiątej klasie poszedł do szkoły hutniczej. Pracowali, a później się pobrali. Dali mi wspaniałe wnuki, a ja znów poczułam się potrzebna.

Moje życie nabrało przyjemnego rytmu, jak w młodości. Ja również nadal pracowałam, a gdy tylko miałam dodatkowy grosz, oddawałam go wnukom. Jednak moje zdrowie nie było już dobre i później trafiłam do szpitala. Przebywałam tam dwa tygodnie, w tym czasie raz odwiedziła mnie córka i zadzwonił syn.

Wtedy przyrzekłam sobie, że nie będę już nianią dla moich wnuków, muszę zadbać o siebie, zwłaszcza że dzieci w ogóle się mną nie interesowały. I jak myślisz? Wypisano mnie ze szpitala i zanim zdążyłam postawić stopę w moim mieszkaniu, zadzwoniła moja córka i powiedziała, że przywozi swoje dzieci. Odmówiłam, mówiąc, że chcę odpocząć po szpitalu. Kiedy powiedziałem synowi, że nie będę mógł siedzieć z wnukami, on też coś mruknął i się rozłączył.

Od tamtej pory odwiedzali mnie tylko w moje urodziny i od czasu do czasu dzwonili. Niedawno poważnie zachorowałam, spędziłam miesiąc w szpitalu, a lekarze stwierdzili, że potrzebuję opieki nawet w domu. Powiedzieli to moim dzieciom — mój syn po prostu mnie zignorował, a moja córka powiedziała, że moja teściowa już z nimi mieszka, więc gdzie indziej mogłabym się udać.

Powiedzieć, że moja dusza jest w chaosie, to mało powiedziane. Dla mnie to prawdziwa zdrada i to od kogo — od moich własnych dzieci! Nie wiem, co robić dalej.

Zastanawiam się nad zaproszeniem kogoś do opieki za pokwitowaniem, pod warunkiem że przekażę mu swój dom. Dzieci na pewno go nie dostaną. Tylko nie wiem, jak to zrobić dobrze. Gdzie mogę znaleźć takich opiekunów?

„Wczoraj skończyłam siedemdziesiąt lat i nikt nawet nie zadzwonił z gratulacjami. Dzieci nie dbają już o swoją starą matkę”

„Mojego syna nie obchodzi, czy mam pieniądze, czy nie, ale muszę mu je dać. Moją jedyną nadzieją jest moja córka”

„Byłam niemile zaskoczona, gdy mój mąż zasugerował, abyśmy spędzili nasz miesiąc miodowy nie na Bali, ale w domu teściowej na wsi”