Ciekawostki

W pewnym momencie zrozumiałam, że dla męża i syna jestem po prostu służącą. Teraz stało się jasne, dlaczego nawet teściowa, kiedy przekraczam próg, daje mi mnóstwo zadań: „Jesteś kobietą, musisz wszystko robić, to twój bezpośredni obowiązek”

Przez długi czas mówiłam sobie, że tak po prostu wygląda życie rodzinne. Że każda kobieta jest trochę zmęczona, trochę niewyspana, trochę pomijana.

Że to normalne, iż ktoś zawsze czegoś od ciebie chce, a ty uczysz się robić wszystko szybciej, ciszej i bez narzekania. Wmawiałam sobie, że przesadzam, że nie warto robić problemów z drobiazgów. Aż w końcu te drobiazgi zaczęły składać się w jeden bolesny obraz.

Każdy mój dzień wyglądał podobnie. Wstawałam pierwsza, kładłam się ostatnia. Śniadania, obiady, kolacje, pranie, sprzątanie, zakupy, sprawy szkolne syna, zapomniane dokumenty męża.

Nikt mnie o nic nie prosił — wszyscy po prostu zakładali, że to zrobię. Jeśli czegoś zabrakło, winna byłam ja. Jeśli coś było zrobione dobrze, przechodzono nad tym do porządku dziennego.

Mąż wracał z pracy zmęczony i siadał na kanapie. Syn dorastał w przekonaniu, że dom funkcjonuje sam. Że talerze same się myją, ubrania same się składają, a kolacja pojawia się, bo tak ma być.

Screen freepik

Kiedy próbowałam mówić o zmęczeniu, słyszałam, że inni mają gorzej. Kiedy milczałam — uznawano to za zgodę.

Najbardziej widoczne było to podczas wizyt u teściowej. Ledwo przekraczałam próg jej domu, a już słyszałam listę zadań. Obieranie, mycie, sprzątanie, pilnowanie dzieci, podawanie herbaty.

Nikt nie pytał, czy chcę odpocząć, czy jestem zmęczona. Teściowa mówiła to bez cienia wahania, jakby cytowała oczywistą prawdę: że jako kobieta mam wszystko robić, bo to mój obowiązek.

Na początku zaciskałam zęby. Potem zaczęłam się usprawiedliwiać sama przed sobą — że ona jest starsza, że tak została wychowana, że nie warto się kłócić.

Najgorsze było jednak to, że mój mąż nigdy nie reagował. Patrzył na mnie, jakbym była częścią wyposażenia domu, a nie jego żoną. Syn uczył się tego samego spojrzenia.

Moment przełomowy przyszedł nagle, zupełnie zwyczajnie. Stałam w kuchni u teściowej, z rękami w zimnej wodzie, kiedy usłyszałam, jak mój mąż mówi do syna, żeby mi powiedział, co jeszcze trzeba zrobić.

Nawet nie zwrócił się do mnie bezpośrednio. Jakby mnie tam nie było. Jakby wydawanie poleceń było czymś naturalnym.

Wtedy coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że przez lata sama uczyłam ich, kim jestem. Że za każdym razem, gdy brałam na siebie wszystko, zamiast powiedzieć „dość”, budowałam swój własny los.

I że w ich oczach nie jestem partnerką ani matką, ale kimś, kto ma obsługiwać codzienność.

Tego dnia po raz pierwszy nie wstałam od stołu. Nie poszłam do kuchni. Nie zrobiłam tego, co „zawsze”. Cisza była głośniejsza niż krzyk.

Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem, mąż z irytacją, syn zdezorientowany. A ja siedziałam i po raz pierwszy od dawna czułam, że istnieję.

Nie wiem jeszcze, jak potoczy się dalej moje życie. Wiem tylko jedno — nie chcę już być niewidzialna. Bo kiedy kobieta przez zbyt długi czas jest traktowana jak służąca, w końcu przestaje czuć się człowiekiem. A na to nie zgadzam się już nigdy więcej.

Przygotowałam smaczne tradycyjne potrawy na Boże Narodzenie i zaprosiłam całą naszą rodzinę. Mama mnie pochwaliła, a teściowa stwierdziła, że mój bigos nie jest smaczny: „Nawet pies tego nie zje, a karp jest przypalony”

Od 10 lat pracuję we Włoszech, aby pomóc rodzinie, i tym razem postanowiłam przyjechać do syna na Nowy Rok. Podczas rozmowy z nim usłyszałam, jak synowa powiedziała mu: „Już zaprosiłam swoich rodziców, niech teściowa idzie do przyjaciółek”

Od dawna nie rozmawiałam z moją siostrą, a mama postanowiła zaprosić nas wszystkich na Boże Narodzenie. Kiedy przyszliśmy, usłyszałam ich rozmowę: „Mamo, dla niej zawsze najważniejsza jest ona sama, a nie my. Nie chcę jej widzieć i siedzieć z nią przy jednym stole”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts