Dorastałam w rodzinie, w której rodzice od samego początku wiedzieli, czym będzie zajmować się ich dziecko, gdy dorośnie.
W moim przypadku rodzice wiedzieli z góry, co ich czeka, ponieważ wszystko dokładnie zaplanowali.
Kiedy mama czekała na moje narodziny, wiedziała, że będę nosić, jakie będę miała imię, a nawet do jakiej szkoły pójdę, kiedy dorosnę.
Rodzicom nawet nie przyszło do głowy, że kiedyś będę chciała robić coś innego niż to, co dla mnie zaplanowali.
Było dla nich dziwne, kiedy wyrażałam własną opinię. Po co, skoro oni wiedzą lepiej?

Dla mojego taty byłam kolejnym projektem, który musiał doprowadzić do końca. Rozumiałam, że moi rodzice czasami się mylą i że to, co jest dobre dla nich, nie zawsze jest dobre dla mnie.
Potem poznałam przyjaciółkę, która wyjaśniła mi, że żyłam źle, że do tej pory po prostu egzystowałam. Gdyby nie moja przyjaciółka, nadal uważałabym, że żyję właściwie.
Wcześnie zaczęłam dorastać, wyszłam za mąż za Krzysztofa, którego, jak mi się wtedy wydawało, pokochałam. Ale była to tylko wymówka, aby uciec od rodziców i ich kontroli.

To właśnie Krzysztof zaszczepił we mnie przekonanie, że wszystko, co robię, jest słuszne, a na rodziców nie warto zwracać uwagi.
Był ode mnie starszy prawie o 6 lat, ale dla mnie nie miało to znaczenia, ponieważ wzbudzał we mnie pewność siebie i kobiecość.
Moja przyjaciółka nie akceptowała go, jakby z góry rozumiała, że coś jest z nim nie tak, że nie mógł być aż tak idealny.
Przez jakiś czas nawet przestałam się z nią komunikować, ponieważ ciągle mi powtarzała, że on na pewno mnie zdradza, a ja byłam przekonana, że ona mi zazdrości.
Krzysztof również mówił mi, żebym się z nią nie przyjaźniła, ponieważ ona jakby mu podrywała. Ale było odwrotnie i z czasem to zrozumiałam.
Do tego momentu Krzysztof i ja mieliśmy już dwoje dzieci, które były dla mnie po prostu szczęściem w życiu, moim pocieszeniem.
Aż tu mój ukochany mąż zapomniał telefonu w domu i usłyszałam, jak ktoś do niego dzwoni.

Na początku nie odbierałam, ale kiedy telefon zadzwonił ponownie, podniosłam słuchawkę i powiedziałam, że mój mąż zapomniał telefonu w domu.
Ale usłyszałam głos kobiety, która zdążyła powiedzieć: „Kochanie, dzisiaj nie dam rady się spotkać, przełóżmy naszą rocznicę na weekend”.
Straciłam ochotę na dalszą rozmowę i odłożyłam słuchawkę. Pierwszą reakcją było pojechać do niego do pracy i zapytać, z kim obchodzi rocznicę, ale zadzwoniłam do przyjaciółki.
Poprosiłam ją o wybaczenie przez łzy, opowiedziałam, co się stało. Nie straciła głowy i powiedziała, że w każdym razie nie potrzebuję takiego mężczyzny i to prawda.
Sama rozumiem, że jest hipokrytą. Jednego nie rozumiałam, dlaczego tak długo mnie okłamywał i pokłócił mnie z przyjaciółką. Ale to już nie ma znaczenia, chciałam dać nauczkę zdrajcy i odejść od niego.
Kiedy Krzysztof wrócił do domu, powiedziałam mu, że wiem, iż mnie zdradza i że zostawiam mu dzieci, a sama odchodzę: „W końcu będę żyła dla siebie”.
Taka opcja mu nie odpowiadała, chciał wolności i swobodnych relacji, zrozumiałam to i postanowiłam to wykorzystać.
Zaproponował mi, żebym zostawiła mieszkanie, jeśli zabiorę dzieci, a ja się zgodziłam, ale nie od razu, trochę przeciągnęłam intrygę.
Teraz nie planuję nowych związków, mam gdzie mieszkać, mam dla kogo żyć, a do tego mam wierną przyjaciółkę.