„W dwudziestym roku mojego małżeństwa mój mąż nagle powiedział mi, że wydaję pieniądze na bezużyteczne rzeczy. Natychmiast zdałam sobie sprawę, że ma kochankę”

Byłam urażona, ale milczałam, kiedy mój mąż powiedział, że marnuję rodzinne pieniądze na bezużyteczne rzeczy. I że gdyby wiedział, że taka jestem, nigdy by się ze mną nie ożenił.

Nigdy się nie ożenił! Co? Jak w ogóle mógł mi to powiedzieć? A wiesz, co jest najbardziej zdumiewające? Że nigdy nie był chciwy!

Jesteśmy małżeństwem od ponad dwudziestu lat. Mamy dwoje dzieci: 14 i 17 lat. I ani razu nie oskarżył mnie o rozrzutność czy nieumiejętność wydawania pieniędzy.

A teraz nagle się o tym dowiaduję!

I od kogo? Byłoby miło, gdyby od innych ludzi. Na przykład od mojej matki. Albo od mojej starszej siostry.

Przyzwyczaiłam się słyszeć od nich różne paskudne rzeczy. Ale usłyszeć to od mojego ukochanego męża?

I nie pozwolę mu tak po prostu odejść. Nigdy mu tego nie wybaczę. Odpowie za te słowa. Nie teraz. Trochę później.

Kiedy się uspokoję, przemyślę, coś wymyślę i zacznę działać.

Nie mogę uwierzyć, że jestem sknerą! Przez dwadzieścia lat byłam dobra w wydawaniu naszych pieniędzy, a teraz nagle zapomniałam, jak to się robi.

I co ja mam sobie po tym myśleć? Że dwie dekady życia rodzinnego uczyniły go skąpcem? A może był skąpy, ale umiejętnie ukrywał tę cechę swojego charakteru? Czy cały czas cierpiał i cierpiał, aż w końcu się poddał?

Nie, to było coś innego. I musi istnieć ważniejszy powód tej metamorfozy. Prawdziwy powód! Poważny powód! A nie kilka nieszczęśliwych lat małżeństwa, które doprowadzają człowieka do takiego stanu.

A co od razu przychodzi ci do głowy, gdy zaczynasz myśleć o poważnym i prawdziwym powodzie, dla którego twój mąż nagle zmienił się w skąpca? No właśnie. Przychodzi na myśl inna kobieta. Oto odpowiedź.

Myślicie, że przesadzam? Zagęszczam kolory nad drobiazgami? Robię wielkie halo z małej rzeczy? Wcale nie!

Jeśli mój Michał nagle zaczął interesować się cenami żywności i artykułów gospodarstwa domowego, jeśli zaczął wątpić, że powinnam lepiej wiedzieć, kiedy i jakie jedzenie, naczynia, ubrania, meble, sprzęt AGD i tak dalej kupować, jeśli radzi mi kupować masło tylko wtedy, gdy jest na wyprzedaży, to wszystko jest oczywiste.

To ona. Inna kobieta sprawiła, że stał się taki, a nie inny i nie ma tu żadnej przesady. Bez wątpienia zakochał się w jakiejś młodej poszukiwaczce przygód, a na nią po prostu nie starcza mu pieniędzy. Stąd jego uwaga na temat tego, jak zarządzam naszym rodzinnym budżetem.

Teraz już dokładnie wiedziałam, jak dam mężowi nauczkę. I już następnego dnia, po tym jak bezczelnie, bezpodstawnie oskarżył mnie o bycie rozrzutną, zrobiłam co? Ogłosiłam tydzień wydatków i stałam się prawdziwym rozrzutnikiem, wydając pieniądze na prawo i lewo.

Zostałam oskarżona o coś, co nie istniało. Bardzo dobrze! Dlaczego więc nie stanę się na chwilę kobietą, za jaką mnie uważał? Więc nie byłoby to takie obraźliwe. I tak się stało.

Przez pierwsze dwa dni Michał oczywiście próbował mnie uspokoić. Ale nie udało mu się. Pomimo wszystkich jego namów, nadal wydawałam nasze pieniądze, dumnie odpowiadając, że nie wyszłam poza stawiane mi zarzuty.

Powiedziałam mu, że jestem taka, jaką mnie widzi, a jeśli coś mu się nie podoba, to jego problem.

Jak myślisz, jak to wszystko się skończyło? Myślisz, że Michał wykorzystał moją rozrzutność jako pretekst do rozwodu? Myślisz, że spakował swoje rzeczy i wyjechał do młodej poszukiwaczki przygód? Nic takiego nie zrobił.

Piątego dnia Michał przeprosił, mówiąc, że oskarżenia pod jego adresem są niesprawiedliwe i bezpodstawne, że był w złym humorze, że miał kłopoty w pracy, bo jego sklep nie wywiązał się z kwartalnego planu i tak dalej. W końcu obiecał, że nigdy więcej nie będzie mi robił uwag na temat wydawania rodzinnych pieniędzy.

A ja mu wybaczyłam. A teraz z radością zwracam do sklepów rzeczy, które nasza rodzina kupiła w ostatnich dniach, a których nie potrzebujemy.

I wcale nie jestem zła, że się myliłam, kiedy uznałam, że to inna kobieta jest powodem jego nagłego skąpstwa i chciwości. Co z tego, że to nie była inna kobieta? Co z tego! To nie ma znaczenia.

Najważniejsze jest to, że w wyniku moich fałszywych podejrzeń obrałam właściwą strategię.

Co by było, gdybym znał prawdziwy powód? Gdybym wiedziała, że ma kłopoty w pracy? I co wtedy? Zrobiłoby mi się go żal i z litości zaczęłabym ciąć nasze wydatki. W rezultacie sama stałabym się chciwa i skąpa, a mój mąż stałby się taki sam.

Dlatego właśnie, gdy tylko coś idzie nie tak z moim mężem, od razu zaczynam podejrzewać, że poznał kogoś innego. Albo, gdy mój mąż zaczyna wysuwać wobec mnie nieuzasadnione roszczenia, dokładnie wiem, jaki jest tego powód. To inna kobieta. Zawsze! I nie obchodzi mnie, czy to prawda. Najważniejsze jest to, że takie podejrzenia pomagają mi prawidłowo rozwiązywać wszelkie problemy rodzinne.

„Moja żona nie lubi swojej matki, ale nie sprzeciwia się jej, a ja muszę służyć mojej teściowej: skończyła nam się cierpliwość”

„Mój mąż nie spotkał się ze mną w szpitalu położniczym, ponieważ „moja matka na to nie pozwoliła””

Wybudowaliśmy dom dla siebie, a rodzice męża zdecydowali, że to dla nich: „Tu wystarczy robić, co się chcę”