Screen freepik
Po rozwodzie długo nie mogłam się zdecydować nawet na randkę, ale koledzy z pracy ciągle żartowali:
„Jesteś jeszcze młoda, musisz iść dalej”. I pewnego dnia naprawdę się zgodziłam.
Kolega z sąsiedniego działu, Andrzej, od dawna mnie obserwował, czasami pomagał mi z dokumentami lub przynosił kawę, a potem pewnego wieczoru po prostu powiedział:
„Chodźmy gdzieś razem. Chociażby do parku lub kawiarni”. Trochę się wahałam, ale jego spokój i pewność siebie skłoniły mnie do odpowiedzi: „Dobrze, spróbujmy”.
Przygotowywałam się jak do czegoś wyjątkowego. Kupiłam nową sukienkę, poszłam do fryzjera, pomalowałam się — jakbym miała iść na pierwszą randkę w życiu.
I rzeczywiście, emocje były właśnie takie. Chciałam znów poczuć się kobietą pożądaną, a nie tylko „mamą, która pracuje i dźwiga wszystko na swoich barkach”.
Umówiliśmy się na spotkanie w kawiarni w centrum. Przyszłam wcześniej, stałam, poprawiając włosy i próbując ukryć, jak szybko bije mi serce.
I oto widzę go – a on… nie jest sam. Obok niego szła kobieta, około pięćdziesięciu pięciu lat, w surowym kostiumie, z poważnym wyrazem twarzy. Pomyślałam nawet, że to ktoś z kierownictwa firmy, aż podszedł i powiedział: „To moja mama”.
Uśmiechnęłam się zdezorientowana, nie rozumiejąc, czy to żart, czy naprawdę przyszedł na randkę z matką. A mama wyciągnęła rękę i stanowczo powiedziała: „Bardzo mi miło. Muszę wiedzieć, z kim mój syn zamierza budować przyszłość”.
W mojej głowie wszystko się przewróciło. Spodziewałam się romantycznego wieczoru, a zamiast tego trafiłam na coś w rodzaju rozmowy kwalifikacyjnej.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy kawę. Andrzej próbował podtrzymać swobodną rozmowę, żartował, a jego mama uważnie obserwowała każde moje słowo, to, jak trzymam filiżankę, jak reaguję na pytania. W końcu bez cienia uśmiechu powiedziała:
„Muszę wybrać dla syna najlepszą żonę. Dlatego pozwól, że zadam ci kilka pytań”.
Prawie się zakrztusiłam. To było już zbyt wiele. Zaczęła wypytywać o moją pracę, pensję, czy umiem gotować, czy lubię dzieci, czy jestem gotowa „porzucić wszystko i poświęcić się rodzinie”. Andrzej siedział obok i tylko się krępował, jak uczeń.
Spojrzałam na niego z nadzieją, że jakoś powstrzyma to przesłuchanie, ale on tylko uśmiechał się niezręcznie.
„Mamo, może wystarczy?” – w końcu nieśmiało odezwał się. Ale ona machnęła ręką: „Chcę, żebyś był szczęśliwy, więc muszę się upewnić, że ta dziewczyna jest dla ciebie odpowiednia”.
W tym momencie poczułam się nie jak kobieta, która przyszła na randkę, ale jak towar na targu. W środku wszystko wrzało: śmiech, obraza i rozczarowanie.
Próbowałam odpowiedzieć jak najbardziej powściągliwie, chociaż ręce mi drżały: „Wiesz, przyszłam tu spotkać się z twoim synem, a nie zdawać egzamin przed tobą”.
Jej brwi uniosły się do góry, spojrzała na Andrzeja: „Widzisz, jaka charakterystyczna. To może być problem”. I wtedy zrozumiałam – nie ma sensu dalej to znosić.
Wstałam od stołu, spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam: „Andrzej, przepraszam, ale nie jestem gotowa dzielić naszego znajomości na trzy osoby”.
Wyszłam z kawiarni z dziwną mieszanką uczuć. Było mi jednocześnie śmiesznie i smutno. Śmiesznie z powodu absurdu, w który wpadłam, i smutno z powodu tego, że dorosły mężczyzna nie nauczył się żyć własnym życiem i nadal stoi w cieniu matki.
Tego wieczoru doszłam do wniosku: lepiej być samą, niż godzić się na związek, w którym trzeba udowadniać swoją „wartość” przed kimś trzecim.
A jeśli los zechce podarować mi kolejną miłość, to będzie to mężczyzna, który sam potrafi dokonywać wyborów — bez wskazówek mamy.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, gdy zadzwoniła do mnie córka. Jej głos brzmiał radośnie, podekscytowanie…
Myślałam, że urodziny męża będą po prostu kolejną rodzinną okazją, żeby się spotkać, posiedzieć razem,…
Od samego początku wiedziałam, że wchodzę w niełatwy układ. Nie dlatego, że mój mąż był…
Nigdy nie uważałam się za zazdrosną kobietę. Zawsze powtarzałam sobie, że zaufanie to fundament małżeństwa,…
Nigdy nie myślałem o tym, kto dostanie mieszkanie moich rodziców. Przez długie lata nawet nie…
Nigdy nie planowałam mieszkać na dworcu. A właśnie tak czasem czuję się we własnym mieszkaniu…