Teściowa uważa, że urodziny syna to jej święto i to ona decyduje, kto zostanie zaproszony: „Ja go urodziłam, ja go wychowałam”

Moja teściowa jest głęboko przekonana, że urodziny jej syna to przede wszystkim jej święto. Dlatego uważa, że ma prawo decydować o tym, kto zostanie zaproszony, jak i gdzie odbędzie się uroczystość.

Mam klasyczną teściową z dowcipów. Tę samą matkę, która uważa żonę syna za swojego najgorszego wroga, wysłanego po to, by zrujnować życie jej chłopaka.

Matka mojego męża próbowała wsadzić swój długi nos w każdy aspekt naszego życia, ale na mnie ta sztuczka nie zadziałała.

Mieszkamy w moim mieszkaniu, do którego teściowa nie ma prawa wejść bez mojego zaproszenia.

Nie ma też potrzeby uczyć mnie gotowania, jestem kucharką z wykształcenia i zawodu. A z utrzymaniem czystości w domu radzę sobie bez jej cennych rad.

Mój mąż kiedyś potrafił się gdzieś ugiąć przed moją mamą, czując za sobą wsparcie w mojej twarzy, ale teraz stał się bardziej stanowczy w obronie swoich osobistych granic. Kiedyś było to dla niego trudniejsze — jego ojciec nie był dla niego przykładem w tym względzie, przez długi czas był bezpiecznie pod obcasem swojej szefowej żony.

W ciągu tych krótkich czterech lat przeszliśmy wiele w tej nierównej walce, ale to, czego nie udało mi się przełamać, to przekonanie cennej matki mojego męża, że jego urodziny są jej świętem.

Głośno oświadczyła, że nie tylko cierpiała przez dziewięć godzin, aby urodzić swojego syna, ale nosiła go przez dziewięć miesięcy wcześniej. Więc tak, to jej święto.

Dlatego urodziny mojego męża przypominały raczej jakieś niejasne spotkania. Teściowa zapraszała rodzinę i przyjaciół, przebierała się i przyciągała uwagę przez cały wieczór. Po drugim drinku nikt już nie pamiętał o prawdziwym bohaterze imprezy.

Ponieważ bohater tej okazji, czyli mój mąż, kupił jedzenie i alkohole, nie było już pieniędzy na drugą uroczystość. Nie miałam też energii, ponieważ musiałam ugotować większość jedzenia.

Moja teściowa potrzebuje syto zastawionego stołu, ale nie byle jakim jedzeniem, tylko przysmakami. Te smutne święta kosztowały nas fortunę. I nie mówię nawet o obowiązkowym prezencie dla teściowej.

Mój mąż był do tego przyzwyczajony, ale było mi go szkoda. Dlatego w tym roku postanowiłam wyprawić mu porządne urodziny, w końcu ma trzydzieści lat, okrągła data. Zaczęłam przygotowania z wyprzedzeniem.

Wynajęliśmy domek w ośrodku wypoczynkowym na dwa dni, decydując, że jeden dzień będziemy świętować z rodziną, a drugi z przyjaciółmi. Przygotowałam menu, prezenty i niespodzianki dla przyjaciół. Bardzo chciałam, aby te urodziny różniły się od poprzednich nudnych świąt.

Mój mąż był zachwycony pomysłem świętowania urodzin w bazie. Miał jednak wątpliwości, czy jego mama doceni tak innowacyjne podejście, ale uspokoiłam go, że pierwszy dzień spędzi z rodziną, więc nic nie straci.

Poszłam powiedzieć matce męża, że w tym roku nie będzie tradycyjnych świąt. Może naginać swojego męża, może ranić jego uczucia, ale nie może tego zrobić ze mną.

Wyjaśniłam koncepcję tego wydarzenia, obserwując, jak twarz mojej teściowej się napina. Kiedy skończyłam, wybuchnęła śmiechem i zapytała, dlaczego nie skonsultowano się z nią, to też było jej święto, a ja wszystko zepsułam!

Wyjaśniłam jeszcze raz, że impreza się odbędzie i ona tam będzie. Tylko zamiast dwudziestu obcych ciotek będziemy tam ja i mój mąż, ona i jej mąż, moi rodzice i brat mojego teścia z żoną. Nikt nie zabierze jej święta. Będą tylko najbliżsi.

Teściowa powiedziała, że zaprosiła już swoich znajomych, na co ja odpowiedziałam, że baza ma ograniczenia co do pojemności domu. Już zapłaciliśmy za dodatkowe łóżko. Mogła spotkać się z przyjaciółmi później i spędzić czas, nie potrzebowała nas tam wcale.

Teściowa wpadła w furię, próbowała płakać, mówiąc, że zabieramy jej święto. Oczywiście, że tak, bo w towarzystwie, które wymieniłam, trudno jej będzie okryć się kocem. Dziwnie jej będzie bez kuzynów, oni zwykle dają prezenty jej, a nie solenizantowi.

Moja teściowa nalegała na zaproszenie swojego zwykłego tłumu, ale powiedziałam jej, że wszystko zostało już obliczone i opłacone. Jeśli chce zebrać cały obóz, zapłaci za to z własnej kieszeni.

Zanim zdążyłam wrócić do domu, teściowa zaczęła narzekać na mojego syna. Ale on był dobry, stał twardo i nie poddał się manipulacjom matki. Nawet przypomnienie o dziewięciogodzinnej pracy nie złamało go.

Teściowa powiedziała, że skoro syn ją zlekceważył, zabrał jej urlop, to niech się jej tego dnia nie spodziewa.

Oczywiście mój mąż był zdenerwowany. Przecież jeśli mama nie przyjdzie, to tata też nie pójdzie, nie odezwie się słowem do żony po drugiej stronie ulicy. To znaczy, że rodziców męża nie będzie na przyjęciu.

A mój mąż uznał, że skoro zdecydowała się przyjść, to niech sama sobie winna, dzwoniliśmy do niej, nie przyszła — powiedział, ale widziałam, że nie było mu łatwo.

Do świąt jeszcze trzy tygodnie, a teściowa już zdążyła odgadnąć datę urodzin syna. Spróbuję jeszcze z nią porozmawiać, ale wątpię, czy to coś da. W każdym razie dołożę wszelkich starań, aby mój mąż zapamiętał te urodziny jako jedne z najlepszych. Nawet jeśli jego mama zrobi wszystko, by je zepsuć.

Postanowiłem zwolnić żonę z obowiązków domowych, żeby miała siłę się rozwijać, ale okazało się, że nie o obowiązki domowe tu chodzi

Spacerowałam po parku i starszy mężczyzna przejechał obok mnie na hulajnodze, a starsza kobieta dziwnie się na niego patrzyła. Potem odstawił hulajnogę i usiadł na ławce

Przed naszym przyjazdem teściowa założyła zamki we wszystkich drzwiach. Jeśli w ten sposób jesteśmy witani, nie pojedziemy ponownie