Teściowa tak bardzo kocha swoją córkę, że chce ją wysłać do nas, ale ja sama mam dzieci, nie chcę zajmować się szwagierką

Cóż za interesującą mam teściową! Słowem, uwielbia swoją najmłodszą córkę Katarzynę. I nawet nie ukrywa, że kocha ją bardziej niż swojego syna, który jest moim mężem.

Ale z jakiegoś powodu Maria – tak ma na imię teściowa – w ostatnich latach nie chce mieszkać pod jednym dachem z ukochaną córką. Ciągle próbuje ją namówić, żeby wyjechała gdzieś indziej.

Domyślam się, dlaczego tak się dzieje. Swego czasu teściowa rozpieszczała Katarzynę do granic oburzenia. Rezultat jest oczywisty.

Szwagierka wyrosła na bałaganiarę, a siła jej matki spadła. Była po prostu zmęczona ciągłą opieką nad córką, ale nie mogła zmusić jej do dbania o siebie.

Teściowa zaczęła więc szukać sposobów na przerzucenie opieki nad Katarzyną na kogoś innego. Wpadła na różne pomysły!

screen Youtube

Najpierw wysłała Katarzynę na studia do miejscowości, w której mieszkali ich krewni. Ludzie ci słynęli z solidności, ale Katarzyna zdążyła ich wkurzyć swoim domowym kretynizmem.

Plan Marii się nie powiódł i Katarzyna musiała skończyć studia w rodzinnym mieście, na podrzędnej uczelni. Ale nie w akademiku czy wynajętej kwaterze, gdzie nikt po niej nie sprzątał.

Później teściowa zaczęła namawiać córkę, by wyszła za mąż za mężczyznę z własnym lokum. Oczywiście i ten pomysł okazał się porażką. Bo nikt przy zdrowych zmysłach nie uznałby tej kapryśnej kobiety za żonę.

O perypetiach teściowej i szwagierki dowiadywałam się wyłącznie od męża. A jego opowieści traktowałam wyłącznie jako anegdoty, bo w naszym kierunku nie było takich zamiarów.

Od dawna mieszkaliśmy w kawalerce i to z małym dzieckiem. Nie było więc zainteresowania ze strony teściowej.

Myślałam jednak, że nie otrzymaliśmy żadnych próśb, ponieważ moja teściowa domyśliła się, że nie możemy wspiąć się na szyję. A także dlatego, że mieszkamy w tym samym mieście i nie da się wymyślić dobrej legendy, żeby Katarzyna przeprowadziła się do nas.

Ale te przypuszczenia były błędne. Maria nie dotknęła nas wyłącznie z powodu braku metrów kwadratowych. Jej córka skuliła się w kącie na łóżeczku.

Ale gdy tylko zaoszczędziliśmy na rozbudowę i przeprowadziliśmy się do dwupokojowego mieszkania, teściowa natychmiast się pojawiła. Niemal ze łzami w oczach zaczęła mnie prosić, abym dał schronienie jej biednej, nieszczęśliwej córce, która musiała dojeżdżać godzinę z domu do pracy.

Prawie wybuchnęłam śmiechem, gdy usłyszałam tę prośbę. Mojemu mężowi zajmuje to półtorej godziny w jedną stronę (biuro jego firmy znajduje się na przedmieściach), ale nie narzeka.

Poza tym wiele słyszałam o podejściu Katarzyny do pracy. Pracuje przez miesiąc, zdaje sobie sprawę, że nikt nie jest gotowy, aby wepchnąć ją w jedno miejsce, nie zapominając o płaceniu bajecznych kwot i rozpoczyna nowe poszukiwania szczęścia.

Nie powinniśmy też zapominać o nieumiejętności zadbania o siebie. I ogólnie rzecz biorąc, nie planowaliśmy dzielić dachu nad głową z nikim innym. Chcemy mieszkać tylko z naszą rodziną. I nadal nie mamy żadnych dodatkowych kwadratów. Jeden pokój jest nasz, a drugi dziecka.

Daliśmy teściowej tylko dwa argumenty na odmowę, żeby w ogóle się nie kłócić: że godzina przed pracą to nic i że brakuje nam miejsca. Ale skandal i tak wybuchł.

Maria się zorientowała i powiedziała, że Katarzyna nie może już codziennie jeździć na drugi koniec miasta. Nie da się na nią patrzeć bez płaczu.

Ta Katarzyna to niezła babka. W domu niczego nie dotyka. Jej praca też jest z serii „nie bij człowieka” i nie uznaje innych rodzajów aktywności. Nie rozklei się po godzinnej wycieczce.

Generalnie znowu powiedzieliśmy „nie”, ale pod byle pretekstem braku miejsca. Teściowa też nie widziała dobrego powodu do odmowy. Wpadła na genialny pomysł, no bo jak może nie być miejsca w dwupokojowym mieszkaniu? Moja wnuczka mogłaby dzielić z nami pokój, a Katarzynie oddać swój.

Powiedziałam jej, że tak się nie stanie. Teściowa powiedziała, że jestem bez serca. Maria nie wiedziała, co powiedzieć i pospiesznie zakończyła rozmowę. Potem próbowała działać przeze mnie.

Zaczęła mocno naciskać na litość. Powiedziała, że ja też jestem matką i dlatego muszę wszystko zrozumieć i wejść w ich sytuację.

Jako matka będę działać tylko w interesie mojej rodziny. Nie pozwolę jej cierpieć z powodu jakiejś kapryśnej i bezużytecznej dziewczyny. Niech Maria o tym pamięta, a sama poniesie konsekwencje swojego złego wychowania!

Brat mojego męża wiele dla nas zrobił i jestem mu wdzięczna, ale pozwólmy mu żyć własnym życiem, a nie w naszej kuchni

Moja własna córka nie chciała zaprosić mnie na ślub z powodu swojej nowej rodziny, ale co ze mną, czy nie jestem rodziną

Była żona mojego męża zdecydowała, że powinien on nadal spędzać z nimi czas tak jak dotychczas: „Spędzamy razem święta noworoczne. Nie zamierzam niczego zmieniać”