Ta historia może niektórych zaskoczyć, ale mi przydarzyła się naprawdę. Życie jest nieprzewidywalne, nikt nie wie, co czeka nas jutro.
Tak więc mój los można podzielić na dwie części: „przed” i „po”. Zacznę od początku.
Dorastałem w szczęśliwej rodzinie i jako dziecko miałem prawie wszystko. Skończyłem szkołę, potem studia, wojsko.
W pracy poznałem miłą dziewczynę, spotykaliśmy się przez rok, a potem pobraliśmy.
Byłem wniebowzięty, moja kariera nabierała rozpędu, rodzice żyli, a ja miałem u boku piękną żonę. Później kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie, a moja ukochana urodziła dwie córki.
Teraz wspominam ten okres i zdaję sobie sprawę, że był jak z bajki.
Wtedy nawet nie przychodziły mi do głowy złe myśli, wydawało mi się, że tak będzie zawsze, ale bardzo się myliłem. Teraz oddałbym wszystko, żeby znów tam być. I wtedy wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie, po czym wszystko poszło się walić.
To była banalna sytuacja życiowa z poważnymi konsekwencjami. Był deszczowy wieczór ze słabą widocznością na drodze. Miałem wypadek. Przeżyłem, ale zapadłem w śpiączkę.
Czytałem kiedyś coś podobnego w książce, ale zrozumiałem sens tego, co zostało napisane, dopiero gdy sam tego doświadczyłem. Wróciłem, ale czuję się tak, jakbym nie mógł wrócić.
Jakbym obudził się w innym, obcym, surrealistycznym świecie. To było jak kpina i karykatura mojego świata, w którym wszystko było całkowitym przeciwieństwem tego, czym było.
A teraz najtrudniejszą częścią jest opisanie mojego nowego życia, wszystkiego, co zobaczyłem po wyjściu ze śpiączki. Moja żona ma innego mężczyznę, jest w ciąży z jego dzieckiem, kochanek mojej żony jest moim kolegą z pracy i byłym przyjacielem.
Moja starsza córka uciekła z domu i mieszka z jakimś facetem. Młodsza ma ogromne problemy psychiczne, problemy w szkole i w relacjach z matką. Taki obraz zobaczyłem, gdy wyszedłem ze śpiączki.
Oczywiście nie dowiedziałem się o wszystkim od razu, przez długi czas (półtora miesiąca) wszystko przede mną ukrywali i wymyślali wymówki, dlaczego moja rodzina do mnie nie przychodzi i dlaczego nie mogę się do nikogo z nich dodzwonić. Prawda była dla mnie strasznym ciosem.
A teraz. Teraz, po dwóch i pół roku, żyję pełnią życia, na tyle, na ile mogę. Odnalazłem moją najstarszą córkę i poprawiłem nasze relacje. Staram się też częściej widywać z młodszą córką, ale moja była żona jest przeciwna naszym spotkaniom.
A teraz szczegóły. Kochanek mojej żony już nie żyje (i to też jest osobna trudna historia). Moja była żona, ale w tamtym czasie jeszcze się nie rozwiedliśmy i byliśmy w trakcie rozwodu, mieszkała ze swoim kochankiem w naszym domu.
Moja najstarsza córka, jak wspomniałem, uciekła i zamieszkała ze swoim chłopakiem (zięciem). W tym czasie byłem w szpitalu, wyszedłem już ze śpiączki. Córka poszła odebrać część moich rzeczy i stało się to, co się stało.
Moja żona i jej kochanek wyrzucili wszystko i śmiali się ze mnie i w oczy mojej córki. Moja żona była wtedy w pracy, kochanek miał dzień wolny i był w domu.
Córka i jej kochanek rozpoczęli kłótnię, która przerodziła się w skandal. W rezultacie kochanek dostał zawału (miał zawał i przeszedł operację), a córka trzasnęła drzwiami i wyszła.
Wieczorem żona wróciła do domu, a jego już nie było. Żonie zrobiło się niedobrze ze zdenerwowania i zabrało ją pogotowie, a jak się później wszyscy dowiedzieli, poroniła.
Starsza córka zabrała młodszą do siebie. Dziś najstarsza córka i była żona nie komunikują się, żona obwinia najstarszą córkę o śmierć kochanka i zabrania młodszej córce widywać się z nami.
Tak wygląda nasze życie. Są jednak pozytywne momenty. Na przykład ślub mojej córki, zięć okazał się bardzo dobrym człowiekiem i wiele dla nas wszystkich zrobił.
Jest lekarzem, niedawno skończył studia i teraz pracuje w szpitalu państwowym, nie komercyjnym, co zasługuje na szacunek. Młodsza kończy szkołę i przygotowuje się do wstąpienia na uniwersytet.
Niestety wszystkie doświadczenia mojej młodszej córki nie przeszły bez śladu, cios w jej psychikę był ogromny, po prostu kolosalny, jej relacje z matką są fatalne i już próbowała uciekać.
To jest historia mojego życia. Że tak powiem, rozbiłem się w raju, a obudziłem w piekle. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego i jak wszystko mogło się tak zmienić. Trudno zaakceptować tę rzeczywistość. Jak mam dalej żyć?
Zbliżam się do 70. urodzin i czuję się zupełnie sama z moim synem, a wszystko przez moją synową