Screen freepik
Człowiek, którego zawsze uważałam za rozsądnego, spokojnego, rodzinnego. „Odchodzę. Nie szukaj mnie. Nie mogę już z tobą żyć. U Joanny czuję się spokojniejszy”.
Mama siedziała z telefonem w dłoni, a jej ramiona drżały, jakby próbowała powstrzymać krzyk. Milczałam.
Nie mogłam pojąć, jak to możliwe – po tylu latach razem, po tylu wspólnych świętach, kłótniach, rozejmach, po wszystkich tych drobiazgach, które składają się na życie, po prostu napisać wiadomość i odejść.
„On nie mógł mówić poważnie” – szepnęła mama. Ale mógł. I zrobił to.
Tego wieczoru tata nie wrócił. Mama zaparzyła herbatę i postawiła dwie filiżanki, chociaż nie było nikogo, kto mógłby ją wypić.
Kotka siedziała przy oknie i wypatrywała jego samochodu. W mieszkaniu panowała cisza, tylko zegar tykał głośniej niż kiedykolwiek.
Kilka dni później tata rzeczywiście pojawił się, aby zabrać swoje rzeczy. Bez emocji, bez wyjaśnień.
Po prostu zebrał wszystko, co uważał za swoje. Mama stała przy drzwiach, trzymając ręcznik w rękach, i zapytała tylko jedno:
— A ja?
On wzruszył ramionami.
— Nie jestem szczęśliwy. Joanna mnie rozumie.
Te słowa bolały jak nóż w serce. Jakby wszystko, co było wcześniej, było tylko fałszywą sceną. Joanna, jego koleżanka z pracy, już dawno wzbudziła nasze podejrzenia.
Mama kiedyś żartowała: „Ona jest dla niego jak córka”. Okazało się jednak, że nie jak córka, a jak pocieszenie.
Najgorsze było to, że babcia, mama mojej mamy, nie wsparła jej. Wręcz przeciwnie, kiedy mama zadzwoniła do niej drżącymi rękami, usłyszała:
— Dawno już trzeba było tak postąpić. On znosił cię przez lata.
Mama zamarła. Nawet łzy wyschły. Przez długi czas nie mogła wypowiedzieć ani słowa. Potem po prostu odłożyła słuchawkę.
Wtedy nie rozumiałam, jak to możliwe: mama — ze złamanym sercem, tata — z inną kobietą, a babcia, moja własna mama, mówi coś takiego.
Ale teraz, po kilku latach, widzę, że to nie jest po prostu obojętność. To pokolenie, które nie umie mówić o bólu. Nazywają go „życiem”, „losem” lub „próbą”.
Po tym wieczorze mama się zmieniła. Zaczęła chodzić do pracy wcześniej, wracała później. Zrzuciła łzy jak stare płaszcze i jakby zamknęła drzwi do przeszłości. Tylko od czasu do czasu, gdy ktoś wspominał tatę, jej oczy stawały się szkliste.
A tata… Tata jeszcze przez jakiś czas dzwonił do mnie. Pytał, czy wszystko w porządku. Jak mama. Ale odpowiadałam krótko:
— Dobrze. Wszystko w porządku.
Bo nie chciałam już być między dwoma brzegami.
Joanna, według plotek, również nie wytrzymała. Po roku rozstali się. Najwyraźniej tam również nie znalazł spokoju, którego szukał.
Mama nie wybaczyła. Nie dlatego, że nie była w stanie, ale dlatego, że nie widziała w tym sensu. Nauczyła się żyć sama, nauczyła się cieszyć drobiazgami — filiżanką kawy w kuchni, słońcem wpadającym przez zasłony, spacerem w parku.
Czasami, kiedy siedzimy razem i pijemy herbatę, mówi cicho:
— Wiesz, córko, nie żywię urazy. Po prostu dziwne, jak ludzie mogą odejść od miłości, jakby to było coś, co można zdjąć i zostawić na krześle.
I wtedy widzę w jej oczach nie złość, nie ból — ale spokój. Ten sam, którego pewnie kiedyś szukał tata. Tylko że szukał go nie tam.
Myślałam, że wychodzę za najlepszego mężczyznę na świecie. Nie idealnego, nie bajkowego bohatera, ale prawdziwego…
Zawsze wierzyłam, że będę miała idealną rodzinę. Nie taką z kolorowych magazynów, nie bajkową, ale…
Kiedy byłam dzieckiem, między mną a bratem zawsze stała jakaś niewidzialna ściana. Mieszkaliśmy w jednym…
W końcu mieliśmy własne mieszkanie. Ten moment, kiedy stoisz na progu swojego domu, otwierasz okna,…
Zawsze wiedziałam, że mój syn dorośnie, znajdzie swoją drogę, swoich przyjaciół, swoją miłość. Ale nigdy…
Pamiętam ten wieczór, kiedy postanowiłam wyjechać za granicę do pracy. Miałam jedną myśl: zarobię pieniądze,…