Tak się złożyło, że do czterdziestego roku życia nigdy nie byłam mężatką. Ale pewnego dnia moja matka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce

Ale szczerze mówiąc, nigdy nie myślałam o swoim życiu osobistym. Miałam kilku dżentelmenów, ale nie przyszły jeszcze żadne propozycje małżeństwa.

Jak już mówiłam, nie przeszkadzało mi to. Ale moja matka po prostu wariowała, ponieważ wciąż nie nosiłam obrączki i nigdy nie uszczęśliwiłam jej moimi wnukami.

Ona dosłownie lgnie do każdego mężczyzny, którego znam. Nie zliczę, ile razy moja mama i jej przyjaciółki próbowały wydać mnie za mąż lub po prostu przedstawić osobie płci przeciwnej.

I gdyby tylko kandydaci byli z wielkich lig. Ale nie byli. Byli zwykłymi mężczyznami o przeciętnej inteligencji.

Ktoś był już żonaty i stracił rodzinę z powodu swoich złych nawyków, co w języku potocznym tłumaczy się jako „upijanie się”.

screen Youtube

Drugi trzepotał się przez życie, a potem nagle zdał sobie sprawę, że jest zmęczony gotowaniem własnych obiadów i praniem własnych koszul. Wiesz, nie potrzebuję takiego szczęścia za darmo.

Moja mama za każdym razem wyrzuca ręce w górę z frustracji. Jak można zauważyć takiego kandydata. To ktoś, kto mieszka z matką w małym jednopokojowym mieszkaniu na obrzeżach miasta.

Powiedziałam mamie, że całkiem dobrze czuję się sama. Nie rozumiem, dlaczego muszę rzucać się na pierwszą parę spodni, która się pojawi.

Znów zaczęła wyliczać, dlaczego bycie samotną kobietą jest nieprzyzwoite nawet w dwudziestym pierwszym wieku. Nie ma nikogo, kto by cię chronił, opiekował się tobą, pieścił cię i tym podobne rzeczy.

Za każdym razem powtarzam jej, że w dzisiejszych czasach są tacy mężczyźni, że będę musiała go chronić i nosić na rękach. Delikatnie mówiąc, ludzie są dziwni.

Na przykład mój ostatni. Przedstawiła nas sobie moja ciocia Agata. Przedstawiła mężczyznę mniej więcej w moim wieku jako dalekiego krewnego swojej przyjaciółki.

Szepnęła mi do ucha, że to wspaniały człowiek. Nie bez wad, powiedziała, ale ogólnie świetna opcja, szczególnie dla takiej starszej pani jak ja.

Umówiłam się więc z Piotrem, tak miał na imię potencjalny pan młody, na kilka randek. Okazał się naprawdę wykształconym mężczyzną.

Na pierwszej randce przyniósł duży bukiet, na co natychmiast odpowiedziałam, że uważam kwiaty za stratę pieniędzy, ponieważ od dzieciństwa mam alergię.

Piotr przeprosił i powiedział, że od teraz będzie dawał mi tylko potrzebne i przydatne rzeczy. I dotrzymał słowa. Na następną randkę przyniósł mi dwukilogramowy worek makaronu.

Tak, tak, najzwyklejszego makaronu. Kiedy zobaczył moje wpatrzone oczy, powiedział mi, że jego przyjaciel pracuje w hurtowni. Powiedział, że kupuje go po cenie zakupu i zaleca, abyś zrobiła to samo.

Na kolejnej randce przyniósł mi pęczek cebuli i kilka główek czosnku. Potem była siatka ziemniaków, worek białej kapusty i marchewki.

Zdawałam sobie sprawę, że muszę sobie jakoś poradzić, dopóki nie zaczął dawać mi nasion i ziemi do ich sadzenia. Moja mama, z którą podzieliłam się moimi przemyśleniami na temat szalonego narzeczonego, była przerażona.

Moja mama powiedziała mi, żebym nie ważyła się zostawić takiego ekonomicznego człowieka! Czy ja w ogóle patrzę na metki z cenami w sklepie?

Odpowiedziałam, że doskonale wiem, ile kosztują różne rzeczy. I jestem w stanie zarobić własne pieniądze na ziemniaki i marchewkę.

Powiedziałam: „Mamo, nadal jestem kobietą, a nie wiejskim agronomem w środku sezonu siewnego. Kobietom daje się przynajmniej coś lepszego niż jedzenie, jeśli nie kwiaty”.

Moja matka zmarszczyła brwi. „Jesteś już tak stara, że nie możesz nawet marzyć o innych prezentach”.

Oczywiście nie posłuchałam matki i wysłałam tego pana i jego marchewki do piekła. Posłusznie poszedł, a tydzień później zadzwonił ponownie. Nie mogłam dłużej tego znieść, powiedziałam: „Nie możesz mnie więcej niepokoić, już ci wszystko wyjaśniłam. Weź się w garść i zapomnij o mnie”.

A on odpowiedział, że to ja muszę się wziąć w garść, bo dzwonię i piszę do niego z różnych numerów.

Powiedział też, że ma już nową dziewczynę (co za prędkość, pomyślałam). To znaczy, kiedy do niego zadzwoniłam? Piotr wymienił daty. To bardzo dziwne, ale w tamtych dniach byłam na siłowni w ogóle bez telefonu. Ale moja mama właśnie przyjechała w odwiedziny!

Okazało się, że kiedy mnie nie było, podniosła mój telefon i zadzwoniła do „narzeczonego” i napisała mu różne miłosne bzdury

Było mi tak wstyd, że nie potrafię wyrazić, jak bardzo! Ja, dorosła kobieta, zostałam oskarżona o zachowywanie się jak dziesięcioklasistka. Co za wstyd.

Przeprosiłam Piotra i pobiegłam do mamy. Zrobiłam jej taką awanturę, że już nigdy nie wypowie przy mnie słowa „małżeństwo”.

Moja siostra nie mogła zapomnieć o matce od miesięcy, a teraz potrzebowała pomocy i udała się prosto do matki

Zdecydowała się na test na ojcostwo i natychmiast złożyła pozew o rozwód, a winna była jej teściowa

Lara oszczędzała pieniądze na swój ostatni dzień, aż dotarła do miejsca, w którym znajdowało się miejsce spoczynku jej męża