Telefon zaskoczył mnie w środku dnia pracy. Na ekranie pojawił się numer mojego ojca, a ja, jak zwykle, szybko odebrałam słuchawkę, bo wiedziałam, że nie dzwoni często, a kiedy dzwoni, to ma coś ważnego do powiedzenia.
„Synku, zabierz mnie do siebie, nie mam już co jeść, a do sklepu nie pójdę szybko, emerytura jest mała…” — słowa brzmiały tak bezradnie, że serce mi się ścisnęło.
Zamilkłem na kilka sekund, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Z jednej strony – to mój ojciec, człowiek, który mnie wychował, dał mi wszystko, co mógł.
Z drugiej – mam teraz własną rodzinę, żonę, dzieci, pracę, obowiązki. I doskonale sobie wyobrażam, jak trudno będzie wcisnąć jeszcze jedną osobę do naszego życia.
„Tato, może poprosisz sąsiadów?” — zaproponowałem ostrożnie, choć od razu poczułem wyrzuty sumienia z powodu tych słów. „A co z sąsiadami? — westchnął.
— Każdy ma swoje sprawy. Jesteś moim jedynym dzieckiem, komu jeszcze mam powiedzieć?” Jego głos brzmiał cicho i złamanie, a ja wyobraziłem sobie, jak siedzi w zimnym domu, patrzy przez okno i czuje się niepotrzebny. To było bolesne.
Wieczorem opowiedziałem żonie o tej rozmowie. Wysłuchała mnie w milczeniu, a potem powiedziała: „Rozumiem, że to twój ojciec, ale pomyśl też o nas.
Mamy dwoje dzieci, ja pracuję bez odpoczynku, a ty ciągle jesteś w pracy.“Ledwo dajemy sobie radę. Jeśli się przeprowadzi, wszystko stanie się jeszcze trudniejsze”.
Nie miałem nic do powiedzenia, bo jej słowa były prawdziwe. Ale czy mogę zostawić bliską mi osobę w takiej trudnej sytuacji?
W nocy długo przewracałem się z boku na bok. Przed oczami pojawiały się obrazy z dzieciństwa: jak ojciec brał mnie za rękę, prowadząc do przedszkola, jak przynosił mi prezent na Nowy Rok, chociaż sam pracował wtedy na kilku etatach i prawdopodobnie odmawiał sobie wszystkiego.
Jak mawiał: „Najważniejsze, żebyś miał lepsze życie niż ja”. A teraz to on prosi o pomoc, a ja myślę o sąsiadach i swoim komforcie.
„Tato, jutro przyjadę” – napisałem rano krótką wiadomość. Odpowiedział niemal natychmiast: „Dziękuję, synku”. Te dwa słowa jakby rozcięły mi serce.
Brzmiały tak, jakby trzymał się do ostatniej chwili, a teraz z ulgą oddał część swojej godności, żebym po prostu miał przy sobie.
Rozumiem, że nie będzie nam łatwo. Będą kłótnie i napięte chwile. Żona może nie raz wyrzucać mi, a dzieci na początku pewnie nie zrozumieją, dlaczego dziadek stał się częścią naszego życia.
Ale wiem na pewno: jeśli teraz się odwrócę, będę tego żałował przez całe życie. Bo rodzice dają nam wszystko, co mają, a kiedy nadchodzi ich starość — to już nasz egzamin z człowieczeństwa. Egzamin, którego nie można oblać.
