screen Youtube
Wtedy dopiero zaczynali wspólne życie i widziałam, jak ciężko im się powodzi. Mały pokój, stare urządzenia gospodarstwa domowego, wieczny brak pieniędzy.
Sama ledwo wiązałam koniec z końcem, ale wtedy zdecydowałam: razem nie damy rady, ktoś musi się poświęcić. I wyjechałam.
W Hiszpanii na początku było bardzo ciężko. Praca – sprzątanie, zmywanie naczyń, nieprzespane noce, plecy bolały tak, że nie raz chciało się po prostu położyć na podłodze i nie wstawać.
Ale trzymałam się. Odkładałam każdą złotówkę. Kupiłam im pralkę, lodówkę, telewizor, ubrania dla małego, kiedy się urodził. Co miesiąc wysyłałam pieniądze bez opóźnień.
Kiedy po raz pierwszy przyjechałam na urlop, wnuk był jeszcze bardzo mały. Nieśmiało wzięłam go na ręce, a synowa powiedziała wtedy chłodno:
— On was nie zna. Nie jesteście z nami.
Nie obraziłam się wtedy. Pomyślałam: ona jest młoda, zmęczona, nerwowa. I rzeczywiście — nie byłam przy nich. Chociaż robiłam to dla nich.
Ostatecznie wróciłam zeszłego lata. Nie miałam już siły dalej pracować w obcym kraju. Bardzo tęskniłam za domem, za wnukiem, marzyłam o tym, żeby być prawdziwą babcią. Spacerować z nim, zabierać do kina, czytać książki na dobranoc.
Ale… nikt na mnie nie czekał.
Syn stał się zdystansowany. Synowa — jeszcze bardziej oschła.
— Mamy swoje plany — mówiła, kiedy prosiłam, żeby wzięła małego do siebie choćby na jeden dzień.
— On nie jest do pani przyzwyczajony. Będzie mu niewygodnie.
Zaczęłam czuć się zbędna. We własnym mieście. We własnym życiu.
Siedziałam w mieszkaniu, które kiedyś budowałam dla nas wszystkich, i słuchałam, jak gdzieś u sąsiadów śmieje się dziecko — nie moje.
Niedawno zebrałam się i sama poszłam do szkoły, żeby spotkać się z wnukiem. Po prostu chciałam go zobaczyć. Rozpoznał mnie.
Uśmiechnął się. Nawet mnie przytulił. A potem zadzwonił do matki, a ona natychmiast po niego przyjechała.
Potem zadzwonił syn:
„Mamo, nie rób tego bez uprzedzenia. To niewygodne.
Niewygodne. Ja jestem niewygodna.
Teraz nie wiem, co robić. Nie chcę się narzucać. Ale nie mogę pogodzić się z tym, że przez dziesięć lat oddałam im wszystko, a teraz nie mam prawa do jednego — zobaczyć wnuka.
Nie proszę o wdzięczność. Nie chcę medali. Chcę tylko miłości. Chociaż trochę.
Może się myliłam. Może nie trzeba było ich tak wspierać. Może trzeba było żyć własnym życiem, odkładać na siebie. Ale jak? Kiedy masz syna, kiedy urodził się wnuk, kiedy młodzi nie radzą sobie?
A teraz siedzę sama. Piszę to, bo nie wiem, komu jeszcze powiedzieć. Bo w mieście, w którym dorastałam, jestem teraz obca.
Bo w rodzinie, którą utrzymywałam przez lata, stałam się niepotrzebna.
A najbardziej boli nie to, że nie przychodzą.
Najbardziej boli to, że dla nich jestem po prostu kobietą, która kiedyś coś wysyłała.
A nie babcią. Nie mamą. Nie częścią rodziny.
Mam sześćdziesiąt lat. Kiedyś wydawało mi się to starością, a teraz po raz pierwszy czuję,…
Przyjechałam do matki po latach ciszy. Nie wiedziałam, jak mnie przyjmie. Czy w ogóle otworzy…
Przyszłam trochę wcześniej. Tak po prostu — żeby pomóc, żeby nie było jej ciężko. Pomyślałam,…
Nigdy nie myślałam, że na starość będę musiała liczyć grosze. Kiedyś pracowałam od rana do…
Zawsze marzyłem o synu. Nie o samochodzie, nie o domu nad jeziorem, nawet nie o…
Kiedy wsiadałam do pociągu, czułam taką radość, jakby świat znów nabrał kolorów. Torba była pełna…