Syn zakochał się w mojej przyjaciółce i postanowił się z nią ożenić. Teraz nie mam przyjaciółki, a syn nie chce się ze mną komunikować

Miałam zwyczajne życie. Nie jak z filmu, nie idealne, ale spokojne, stabilne. Po rozwodzie sama wychowywałam syna, oddawałam mu wszystko, co miałam.

Kiedy było ciężko, milczałam, żeby nie zauważył. Kiedy bolało, uśmiechałam się, bo nie chciałam obciążać go swoimi problemami.

On zawsze był dla mnie wszystkim. Nie oczekiwałam wdzięczności, ale nie sądziłam, że w jednej chwili zostanę sama – bez syna i bez tej, którą uważałam za najlepszą przyjaciółkę.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Moja przyjaciółka Joanna — rówieśniczka, przyjaźniłyśmy się prawie dwadzieścia lat.

Razem przeżyłyśmy moje rozwód, jej chorobę, utratę rodziców. Przychodziła do mnie jak do siostry: herbata, rozmowy do późna, wsparcie.

freepik.com

Kiedy syn przyjeżdżał z wizytą ze studiów, spotykali się — rozmawiali o filmach, książkach, historii. Nie zwracałam na to uwagi.

On był wychowany, ona — mądra. Kto mógł pomyśleć, że między nimi coś się zacznie?

Ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ich spojrzenia — wszystko stało się jasne. Zaczęła przychodzić częściej, nawet kiedy mnie nie było w domu.

On stał się milczący, zamknięty w sobie, jakoś unikał rozmów o przyszłości. A potem wszystko wybuchło.

W dniu moich urodzin, kiedy zebrali się najbliżsi, syn wstał z kieliszkiem i powiedział: „Mamo, muszę powiedzieć… Jesteśmy z Joanną razem. Kochamy się”.

Zciemniło mi się przed oczami. Siedziałam, jakby oblano mnie zimną wodą. Ludzie w pokoju zamarli. Cisza była tak gęsta, że wydawało się, jakby słychać było, jak znika powietrze.

Moja przyjaciółka, ta sama, która trzymała mnie za rękę w najtrudniejszych chwilach, uśmiechała się cicho i nie odwracała wzroku. A mój syn stał obok i trzymał ją za rękę.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wszystkie słowa utknęły mi w gardle. Potem po prostu wstałam i poszłam do kuchni. Myślałam, że to żart. Że on opamięta się. Że ona powie: „Przepraszam, nie chciałam”. Ale nic takiego się nie stało.

Po kilku tygodniach spakował swoje rzeczy i pojechał do niej. Wynajęli mieszkanie, zaczęli załatwiać dokumenty do ślubu. Nie dzwonił już do mnie.

Próbowałam pisać – milczał. Dzwoniłam – nie odpowiadał. Joanna również zniknęła z mojego życia. Pewnego razu jedna z naszych wspólnych znajomych powiedziała mi:

„Wiesz, ona od dawna go obserwowała. Mówiła, że jest taki mądry, dojrzały ponad swój wiek…”.

Wiele nocy nie spałam. Przeglądałam wspomnienia, szukałam, gdzie popełniłam błąd. Czy byłam zbyt słaba? Czy nie dopilnowałam? Może zbyt szczerze dzieliłam się wszystkim z Joanną, otwierałam swoje serce?

A on – mój syn – dlaczego nie pomyślał, jak będę z tym żyła? Mogli być kimkolwiek – znajomymi, obcymi, nawet wrogami – ale nie ona. Nie moja przyjaciółka. Nie moje dziecko.

Nigdy nie myślałam, że zdrada ma taki smak – gorzki jak popiół. Nie złamał mnie były mąż, nie złamała choroba, nie złamała samotność.

Ale ta sytuacja mnie złamała. Nie mogłam nawet pójść do kościoła – wstydziłam się. Ludzie pytają: „A jak syn?” – a ja tylko wzruszam ramionami. Nie wiem, jak się ma. Nie widziałam go od ponad roku.

Synowa zrobiła wszystko, żeby mój syn przestał się ze mną komunikować, ale z czasem on dowiedział się o wszystkim.

Zobaczył, jak ona manipuluje, jak wszystko podrabia pod siebie. Zaczął rozumieć, że zniszczył nie tylko więź, ale cały most między nami. Ale było już za późno.

Napisał kiedyś: „Mamo, byłem głupcem. Wybacz”. Ale czy to wystarczy? Przez lata budowałam naszą więź, nasz dom, nasze „my”. A oni to zniszczyli.

Teraz mieszkam sama. Nie czekam na telefony. Nie patrzę przez okno, mając nadzieję na cień przy bramie. Nauczyłam się pić herbatę w ciszy. Nauczyłam się nie wspominać. Ale gorycz… ona chyba pozostanie na zawsze.

Córko, przyjedź do mnie, muszę jechać do miasta, a nie mam czym: „Tato, mam mnóstwo spraw, poproś sąsiadów”

Mam 50 lat i zakochałem się w mojej koleżance, która jest o 20 lat młodsza ode mnie: „Synu, ona nawet nie umie gotować”

Kiedy wróciłam do domu z pracy, zastałam męża z koleżanką w naszym pokoju. Teraz nie mam ani koleżanki, ani męża