Ciekawostki

Stałam się bezpłatną opiekunką dla mojej siostry, podczas gdy ona zajmowała się swoim życiem osobistym: chodziła do restauracji, do kina

Stało się to powoli, prawie niezauważalnie. Nie było jednej rozmowy, jednej decyzji, jednego momentu, w którym powiedziałam „tak, od dziś poświęcam swoje życie tobie”.

Wszystko działo się między jednym telefonem a drugim, między prośbą a „tylko na chwilę”, między „pomóż mi” a „przecież jesteś rodziną”.

Na początku było niewinnie. Moja siostra zadzwoniła zapłakana, mówiła, że nie daje rady, że potrzebuje wsparcia, że to tylko przejściowe. Miała wtedy małe dziecko, problemy w pracy, zmęczenie. Przyjechałam do niej bez wahania.

— Tylko na jakiś czas — powiedziała. — Jak trochę stanę na nogi. Zostałam.

Najpierw pomagałam kilka godzin dziennie. Później całe dni. W końcu nawet nie pytała, czy mogę przyjść — po prostu zakładała, że będę.

Odbierałam dziecko z przedszkola, gotowałam obiady, sprzątałam, robiłam zakupy, siedziałam z nim, kiedy chorowało. W nocy wracałam do siebie zmęczona, z poczuciem, że zrobiłam coś dobrego.

A ona? Ona w tym czasie „odzyskiwała siebie”.

— Idę dziś do kina — rzuciła któregoś dnia, zakładając płaszcz. — Ty zostaniesz z małym, prawda?

Nie zapytała. Stwierdziła.

Patrzyłam, jak się maluje przed lustrem, jak poprawia włosy, jak sprawdza telefon. Pachniała perfumami, które kiedyś używała tylko na specjalne okazje.

Wychodziła lekka, uśmiechnięta, a ja zostawałam w jej mieszkaniu z rozrzuconymi zabawkami i stertą naczyń w zlewie.

— Wrócę późno — dodała. — Nie czekaj.

Nie czekałam. Usypiałam jej dziecko, czytałam bajki, których już nie znałam na pamięć, a potem siedziałam w ciszy, patrząc na zegarek. Wracała po północy. Czasem cicho, czasem głośno, rozgadana.

— Ale było super — mówiła podekscytowana. — Musimy częściej tak wychodzić.

„My”. To słowo brzmiało coraz bardziej absurdalnie.

Z czasem jej wyjścia stały się regularne. Restauracje, spotkania, randki, kino. Ja stałam się tłem. Stałym elementem jej życia, jak
mebel, który zawsze stoi na swoim miejscu. Bezpłatną opiekunką, kucharką, sprzątaczką. Bez umowy, bez wdzięczności.

— Mogłabyś dziś zostać dłużej? — pytała rano. — Mam ważne spotkanie.

Spotkaniem okazywała się kolacja. Albo spacer. Albo „czas dla siebie”.

Pewnego dnia odważyłam się powiedzieć, że jestem zmęczona.

— Ty? — zdziwiła się. — Przecież ty nie masz dzieci.

Te słowa zabolały bardziej, niż się spodziewałam. Jakby moje zmęczenie było mniej warte. Jakby moje życie było mniej ważne.

Zaczęłam zauważać, że moje sprawy zeszły na dalszy plan. Odkładałam swoje plany, rezygnowałam ze spotkań, bo „ona liczyła”. Kiedy
próbowałam odmówić, patrzyła na mnie z wyrzutem.

— Myślałam, że mogę na ciebie liczyć — mówiła cicho. — Jesteś moją siostrą.

To było jak szantaż emocjonalny, ubrany w rodzinne słowa.

Kulminacja przyszła pewnego wieczoru. Zadzwoniła i powiedziała, że wróci późno, bo idzie do restauracji. W tle słyszałam śmiech, muzykę, gwar.

— Ale dziś miałaś być wcześniej — powiedziałam. — Mówiłaś, że dasz mi wolne.

— Oj, nie dramatyzuj — odpowiedziała. — Przecież i tak nic nie robisz.

Te cztery słowa sprawiły, że coś we mnie pękło.

Nic nie robię.

Sprzątam jej dom. Wychowuję jej dziecko. Odkładam swoje życie.

Tej nocy, kiedy wróciła, siedziałam w kuchni.

— Musimy porozmawiać — powiedziałam spokojnie.

Westchnęła, jakby jej przeszkadzała błahostka.

— Co znowu?

— Nie mogę już tak żyć. Nie jestem twoją opiekunką. Mam swoje życie.

Zaśmiała się nerwowo.

— Przesadzasz. Robisz z igły widły.

— Nie — odpowiedziałam. — Po prostu przestałam być niewidzialna.

Zamilkła. Po raz pierwszy nie miała gotowej odpowiedzi.

Nie wyszłam od razu. Ale coś się zmieniło. Przestałam być dostępna zawsze. Zaczęłam mówić „nie”. I zobaczyłam, jak bardzo ją to drażni.

Bo przyzwyczaiła się, że ktoś inny rezygnuje ze swojego życia, żeby ona mogła żyć pełnią.

A ja w końcu zrozumiałam jedno: pomaganie nie powinno oznaczać znikania.

Za każdym razem, gdy wracam do domu z pracy, widzę ten sam obraz i nie podoba mi się to: żona siedzi z telefonem w rękach i ogląda telewizję, a posiłki przygotowuje sporadycznie

Podczas wizyty u teściów mój mąż postanowił pokazać, że to on mnie utrzymuje i wszystko robi. To dziwne, ale mieszkamy w moim mieszkaniu, jeździmy moim samochodem, a ja mam dobrą pracę, która nas utrzymuje, ale oni jakby tego nie zauważają

Anna miała nieprzyjemną rozmowę z sąsiadem i dlatego unikała spotkania z nim, jak tylko mogła. Nagle zapukał do jej drzwi z pudełkiem cukierków i kwiatami

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Dałam córce na ślub sporą sumę, a ona nawet mnie nie zaprosiła. Koleżanka mówi, że to dlatego, że przez całe życie bardzo się o nią troszczyłam

Nigdy nie myślałam, że będę jedną z tych matek, które dowiadują się o ślubie własnego…

25 minut ago

Anna miała nieprzyjemną rozmowę z sąsiadem i dlatego unikała spotkania z nim, jak tylko mogła. Nagle zapukał do jej drzwi z pudełkiem cukierków i kwiatami

Nigdy nie sądziłam, że zwykła rozmowa na klatce schodowej może sprawić, że człowiek zacznie planować…

20 godzin ago