Sprzedałem ubrania mojej żony, których nie nosiła od kilku lat, a jej się to nie podobało: „Nie pamiętasz, ile ich masz”

Moja żona jest naturalną zakupoholiczką. Polega on na tym, że ludzie niczego nie wyrzucają, ale wszystko gromadzą i przechowują. Dotyczy to wyłącznie elementów osobistej garderoby.

Najważniejsze, że Natalia nie ma takich problemów ze mną i dziećmi. Gdy tylko widzi, że dziecko z czegoś wyrosło, natychmiast to sprzedaje, oddaje lub daje komuś innemu.

Jeśli mam podarte spodnie, skarpetki czy koszulkę, wyrzuca je bez litości.

Ale jej garderoba to coś innego. Myślę, że nie wyrzuciła niczego od dwudziestu lat. Nie muszę dodawać, że znalazłem w jej szafie sukienkę, a Natalia powiedziała, że nosiła ją w szkole!

Nie, ma świetną figurę, jeszcze by się w nią zmieściła. Ale nikt jej nie nosił od stu lat. Po co ją trzymać?

screen Youtube

Mamy już w domu osobny pokój na jej ubrania i buty. I wszystko tam jest martwe. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mam już miejsca w szafie, postanowiłem działać.

Próbowałem porozmawiać z żoną w miły sposób. Wyjaśniłem, że nie mamy już miejsca w domu, że i tak nie nosi większości swoich ubrań i nie będzie ich nosić. Zaproponowałem jej kilka opcji do wyboru: sprzedać je, podarować przyjaciołom lub przekazać na cele charytatywne.

Ale moja żona kategorycznie odrzuciła te opcje. Wtedy zacząłem działać po swojemu. Znalazłem kobietę, która kupowała rzeczy za pośrednictwem ogłoszenia i zawarłem z nią umowę.

Zacząłem sprzedawać jej ubrania. Wybierałem głównie rzeczy, które były na rynku od dłuższego czasu i takie, które wyglądały na nowe, ale moja żona nigdy ich nie nosiła.

Mój projekt biznesowy okazał się całkiem udany. Oczywiście nie dostałem za to dużo pieniędzy, ale przynajmniej w garderobie mojej żony można się teraz przynajmniej obrócić. I w ogóle iść tam bez strachu, że jakieś pudełko z kolejną parą sandałów spadnie jej na głowę.

A potem Natalia nagle potrzebowała starej sukienki. Wygląda na to, że założyła ją na zakończenie instytutu. A potem mieli mieć zjazd i moja żona miała tam założyć tę sukienkę. W ten sposób odkryła, że zaginęła nie tylko sukienka, ale także inne rzeczy.

Oczywiście najpierw podejrzewała mnie o tę zbrodnię stulecia. Podjąłem jedną próbę zaprzeczenia, mówiąc, że może wyrzuciłeś to i zapomniałeś. Ale natychmiast zdałem sobie sprawę, że to był zły ruch. Przyznałem się do wszystkiego.

Natalia zaczęła na niego krzyczeć, nie mogła zrozumieć, jak mi to przyszło do głowy. Powiedziałem jej, że marzyłem o tym od dawna i wszystko poszłoby zgodnie z moim planem, gdyby nie nasz zjazd absolwentów.

Moja żona zapytała mnie, czy myślę, że jest ślepa, a ja odpowiedziałem, że nie zauważyła niczego od czterech miesięcy. Można to sprawdzić i przyznam, że się mylę, jeśli wymieni mi, choć połowę rzeczy, których tu brakuje.

Natalia entuzjastycznie odpowiedziała, że nie ma problemu. Godzinę później była w stanie przypomnieć sobie około jednej piątej tego, co sprzedałem. Myślisz, że po tym moja żona przyznała mi rację?

Nie, była jeszcze bardziej obrażona, mówiąc, że nie mam prawa tego robić i w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać. I teraz jestem w dziwnej sytuacji. Moja żona jest na mnie zła i mówi, że teraz muszę kupić jej tyle samo ubrań i butów, ile sprzedałem, a wtedy mi wybaczy.

Nie dość, że to strata pieniędzy, to jeszcze doskonale wiem, że i tak nie będzie miała czasu tego wszystkiego nosić.

A moim celem było rozładowanie jej szafy, a ona chce zająć to miejsce nowymi ubraniami. Raz nawet zająknąłem się, że może mieć z tym jakieś problemy i powinniśmy udać się do specjalisty. Natalia odpowiedziała, że to ja będę miał problemy.

Moja teściowa jest przyzwyczajona do tego, że pierwszy mąż mojej żony płacił za jej wydatki i chce tego samego ode mnie: „Czy mojemu zięciowi nie szkoda pieniędzy na ukochaną teściową”

Pan młody był tak zrelaksowany po oświadczynach, że nie dotarliśmy na ślub: „Dobrze, że wszystko odbyło się z wyprzedzeniem”

Moi rodzice mają bardzo ciekawą logikę: dali mi kuchenkę mikrofalową na mój ślub, a mojej kuzynce mieszkanie, ponieważ dorastała bez rodziców: „Po co się obrażasz, jej i tak nie jest łatwo”