Spakowałem niezbędne rzeczy i pojechałem zamieszkać z matką. Dałem żonie kilka dni do namysłu: chcę spokoju i porządku

Długo to znosiłem, ale już dłużej nie mogę. Nie chcę wracać do własnego domu. Pracuję od rana do wieczora.

Jest dużo pracy, muszę dać z siebie wszystko, aby zarobić więcej. Wracam do domu dość późno. Ale w domu nic się nie zmienia.

Wokół drzwi leżą jakieś rzeczy, zabawki, śmieci. W kuchennym zlewie leżą nieumyte naczynia. W sypialni góra nieprasowanych ubrań.

Moja żona Ola jest na urlopie macierzyńskim z dwuletnim synem. I szczerze mówiąc, nie jest zbyt dobrą gospodynią domową.

Kiedy mieszkaliśmy sami, łatwiej było utrzymać dom. W weekendy sprzątaliśmy razem i to wystarczało na tydzień. Ale wraz z narodzinami dziecka wszystko się zmieniło.

screen Youtube

Rzeczy do kupienia było wielokrotnie więcej. Doszły ubranka dziecięce, zabawki i masa innych drobiazgów. Od tego czasu nasze mieszkanie zamieniło się w prawdziwy śmietnik. Nie ma gdzie stanąć bez wpadnięcia w brud.

Powiedziałem Oli, że nie będę sprzątał. Nie mam na to czasu, zarabiam na rodzinę. Przecież ona całymi dniami siedzi w domu.

Tak, nasze dziecko jest aktywne i często robi bałagan w mieszkaniu. Ale czy nie ma czasu, żeby chociaż trochę to wszystko posprzątać?

Trudno mi zrozumieć, co ona robi przez cały dzień. Czasami wracam do domu, a ona po prostu leży na kanapie. Wszystko jest w bałaganie, a ona po prostu tam leży.

Nie raz mówiłem jej, jak bardzo jestem zły na bałagan w domu. Nie da się odpoczywać w tak brudnym domu. To po prostu fizycznie niewygodne!

Ale Ola nie chciała tego zrozumieć. Prosiłem ją, błagałem, kłóciłem się z nią, ignorowałem ją. Ale to trwa dzień lub dwa, a potem mieszkanie znów zamienia się w chaos. Tym razem moja cierpliwość się wyczerpała.

Kilka dni temu wróciłem do domu i zobaczyłem ten sam znajomy obrazek. Naczynia w zlewie, pozostałe z przedwczoraj. Góra rzeczy do wyprasowania tylko urosła.

Syn siedzi przy szafie w korytarzu, wyjmuje jakieś rzeczy i rzuca je na podłogę. Tymczasem moja żona leży na kanapie i nic nie robi. Po prostu obserwuje cały ten bałagan.

Moje nerwy już tego nie wytrzymały. Zebrałem potrzebne rzeczy i pojechałem do matki. Dałem żonie kilka dni do namysłu: albo zmieni swoje podejście do porządku, albo się rozwiedziemy.

Jestem u mamy już od czterech dni. Po raz pierwszy od dawna odpoczywam, bo jest tu czysto i przytulnie.

Miałem czas na przemyślenia i mam wątpliwości. Czy dobrze postąpiłem z żoną? Czy kompletny bałagan w mieszkaniu to naprawdę powód do rozwodu?

Mój mąż powiedział, że mnie zostawi, bo rzuciłam prestiżową pracę i przygarnęłam do domu kota

Moja córka i zięć zaproponowali mi, żebym zadbał o mieszkanie dla nich w stolicy, ale nie było tam dla mnie miejsca: „Nie rozumiesz, że mamy rodzinę”

„Mamo, pamiętasz, prosiłaś mnie o pomoc, więc czas zwrócić pożyczoną kwotę”: staruszka przypomniała sobie, że niedawno otrzymała emeryturę