Spakował swoje rzeczy i po prostu wyszedł. Wyszedł tak, jakby poszedł do sklepu po chleb. Siedziałam tam i nie powiedziałam ani słowa

„Odchodzę, nie da się tak żyć” – powiedział. Brzmiało to tak swobodnie, jakby życzył mi miłego poranka.

Bez łez, bez histerii, bez błagania, by został …. Czekałam na te słowa. Czekałam, ale wciąż miałam nadzieję, że wszystko samo się rozwiąże.

Wielu ludzi żyje bez miłości, tak z przyzwyczajenia. Łączą ich dzieci i codzienność. I to wszystko! Żadnej miłości, tylko przyzwyczajenie…

My żyliśmy tak samo. Pod jednym dachem, ale zupełnie obcy. Jak sąsiedzi z akademika. Nie mieliśmy nawet wspólnych tematów do rozmów.

Wieczorem wracał do domu z pracy, jadł kolację, pił zieloną herbatę ze swojego ulubionego kubka, który dał mu nasz syn, włączał telewizor i przeglądał media społecznościowe. Wszystkie nasze rozmowy dotyczyły rachunków za media i problemów dzieci.

Kiedy więc tego ranka ogłosił swoje odejście, prawie się nie zdenerwowałam, byłam na to gotowa. Wiedziałam, że odchodzi nie do kogoś innego, ale ode mnie!

Spakował kilka rzeczy i po prostu wyszedł. Wyszedł tak, jakby poszedł do sklepu po chleb… Siedziałem, popijając kawę i nie odezwałem się ani słowem. Całe moje życie wydawało się zmarnowane.

Gdzie jest osoba, którą poznałam 24 lata temu? Urzekło mnie jego poczucie humoru. Był życiem imprezy, zabawny, psotny, zawsze w dobrym nastroju. Zawsze był pełen pomysłów, zawsze coś wymyślał.

Kiedy mieliśmy dzieci jedno po drugim, był najlepszym ojcem. Dzieci go kochały. Kiedy nasze życie stało się nawykiem?

Nie na darmo mówi się, że codzienność zabija uczucia. Praca, dom, praca, dzieci… I tak przez całe życie …. Odszedł…. Moje życie niewiele się zmieniło. Z przyzwyczajenia gotowałam obiad dla dwojga, nadal parzyłam dla niego zieloną herbatę, nadal włączałam telewizor jako tło. Myłam do połysku jego ulubiony kubek, którego z jakiegoś powodu nie zabrał ze sobą…

Tęskniłam za nim, tęskniłam, płakałam w nocy w poduszkę, próbowałam się rozpraszać w pracy, brałam różne prace na pół etatu. Byle tylko nie wrócić do pustego mieszkania.

Czasami dzwonił. Gratulował mi świąt, pytał o zdrowie i wszystko!!!!! Dzieci są dorosłe, mają własne życie. Nie przestały kontaktować się z ojcem, bo to, że odszedł, nie przestało być ich ojcem.

Dowiedziałam się od dzieci, że mieszka sam. Wciąż miałam nadzieję, że wróci. Miałem nadzieję i czekałem. W końcu nie może być tak, że tyle lat życia minęło niezauważone.

Dziś jest nasza 23 rocznica ślubu. Z przyzwyczajenia upiekłam jego ulubioną szarlotkę, zaparzyłam zieloną herbatę w jego ulubionym kubku i włączyłam telewizor z muzyką w tle.

Odkurzyłam nasz album ślubny i zanurzyłam się w przeszłość. Oto on — przystojny, młody, z płonącymi oczami, a obok mnie — w białej sukni, szczęśliwy, z uśmiechem. Nieopodal moi krewni i przyjaciele… Po policzkach spływały mi łzy. Były to łzy smutku, urazy i żalu.

Dźwięk drzwi wyrwał mnie z zapomnienia. Dzieci. Te dzieci przyszły pogratulować mi rocznicy. Szybko otarłam łzy i zamknęłam album.

Wszedł z ogromnym bukietem moich ulubionych lilii. Wszedł tak swobodnie, jakby wrócił ze sklepu, do którego poszedł rok temu. To było dziwne. Skąd wziął klucze? Rok temu, gdy wychodził, z przyzwyczajenia wziął je ze stolika w przedpokoju… I wyszedł.

A teraz przyszedł, usiadł przy stole, wypił zieloną herbatę, zjadł kawałek ciasta i zapytał: „Mogę zostać? Czuję się bardzo źle bez ciebie. Nie mogę bez ciebie żyć”.

Oglądaliśmy nasz album, śmialiśmy się, wspominaliśmy nasz ślub, narodziny naszych dzieci, pierwsze zęby, nieprzespane noce, brak pieniędzy, instytut, ślub naszego syna… A on został …. Bo źle się bez niego czuję, nie mogę bez niego żyć… Nawyk! Można powiedzieć.

Może to przyzwyczajenie, może to miłość ….

Matki powinny cieszyć się czasem spędzonym z synem, gdy wciąż są w centrum jego wszechświata

Wyznanie młodej babci: „Jak powiedzieć dzieciom, że mam dość wnuków”

„Pomyślałam, że będę cię tu tolerować, kiedy mojego syna nie będzie. Zabierz dziecko i wyjdź, albo powiem mojemu synowi prawdę”: krzyknęła teściowa