Screen IStockphoto
Rzeczy, które ktoś chciał wyrzucić. A jednak to właśnie one stały się początkiem ciszy między mną a moją siostrą.
Z Anką zawsze byłyśmy różne. Ona — pewna siebie, głośna, taka, która wchodzi do pokoju i od razu jest jej pełno.
Ja — raczej z boku, raczej słuchająca niż mówiąca. Od dziecka tak było. Mama powtarzała:
— Anka to ogień, a ty woda.
Może dlatego nigdy nie konkurowałam z nią. Przyzwyczaiłam się, że ona jest „lepsza”, „zaradniejsza”, „bardziej życiowa”.
Tydzień przed jej telefonem przyszła do mnie z torbami.
— Robię porządki — powiedziała, stawiając je w przedpokoju. — Tego i tak już nie noszę. Szkoda wyrzucać. Pomyślałam o tobie.
Powiedziała to takim tonem, jakby robiła mi przysługę. Jakby to był gest dobroci, który powinnam zapamiętać. Zajrzałam do środka.
Swetry, spodnie, kilka bluzek, stare buty. Wszystko używane, niektóre rzeczy wyraźnie sprane.
— Jak chcesz, możesz zabrać — dodała. — Albo oddaj dalej.
Poczułam coś dziwnego. Mieszankę wdzięczności i wstydu.
— Dzięki — powiedziałam cicho. — Przydadzą się.
Uśmiechnęła się.
— No widzisz. Przynajmniej ktoś skorzysta.
Pomogłam jej znieść torby do samochodu. Na pożegnanie rzuciła jeszcze:
— I nie mów, że nie pamiętam o siostrze.
Przez kilka dni myślałam o tym zdaniu. „Pamiętam o siostrze”. Jakby to było coś wyjątkowego. Jakby pamiętanie o mnie było wysiłkiem.
Założyłam jeden z jej swetrów. Był ciepły, trochę za duży. Pomyślałam, że dobrze, że go nie wyrzuciła. Nawet wysłałam jej wiadomość:
„Dzięki jeszcze raz, sweter super”.
Nie odpisała.
Tydzień później zadzwoniła. Odebrałam z uśmiechem, nie spodziewając się niczego złego.
— Cześć, Anka.
— Wiesz co — zaczęła bez przywitania — myślałam o tych rzeczach.
Zamilkłam.
— Jakich?
— No tych, co ci dałam.
Sposób, w jaki powiedziała „dałam”, zabrzmiał nagle inaczej. Jakby to słowo ją uwierało.
— I doszłam do wniosku, że zachowałaś się trochę niewdzięcznie.
Serce mi zadrżało.
— Niewdzięcznie? Przecież podziękowałam.
— No właśnie — prychnęła. — Tylko „dzięki”. A wiesz, ile to wszystko było warte?
Zaczęła wyliczać. Ceny sprzed lat, ceny „jak nowe”, ceny, które istniały tylko w jej głowie.
— Mogłaś zapłacić chociaż za połowę — dodała. — To chyba normalne, prawda?
Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
— Anka… ty mówiłaś, że i tak chciałaś to wyrzucić.
— Bo nie sądziłam, że tak to odbierzesz — odpowiedziała ostro. — Myślałam, że docenisz. A ty po prostu wzięłaś.
To zdanie zabolało najbardziej. „Po prostu wzięłaś”. Jakbym coś ukradła. Jakbym wykorzystała jej dobre serce.
— Jeśli chcesz, mogę ci to oddać — powiedziałam w końcu.
Zapadła cisza.
— Teraz? — zapytała chłodno. — Teraz to już nie o to chodzi.
Oczywiście, że nie chodziło o rzeczy. Chodziło o coś, co było między nami od lat. O poczucie wyższości. O to, że ona daje, a ja
biorę. O to, że zawsze powinnam być wdzięczna, nawet gdy dostaję coś, co miało trafić do śmietnika.
Odłożyłam telefon i usiadłam na łóżku. Patrzyłam na torby, które jeszcze stały w kącie. Nagle wszystko wydawało się ciężkie. Nawet
ten sweter.
Wieczorem napisała:
„Nie chcę się kłócić, ale następnym razem po prostu powiedz, że nie chcesz”.
Czytałam tę wiadomość kilka razy. Następnym razem. Jakby to była transakcja. Jakby między siostrami istniał cennik.
Oddałam jej wszystkie rzeczy następnego dnia. Nie chciała patrzeć mi w oczy.
— Nie musiałaś — powiedziała, ale w jej głosie nie było skruchy.
— Musiałam — odpowiedziałam. — Dla siebie.
Od tamtej pory nie dzwoni. Ja też nie. I chociaż to tylko ubrania, zrozumiałam coś ważnego: czasem najdroższe nie są rzeczy, tylko
poczucie, że w czyichś oczach jesteś kimś gorszym.
I że nawet rodzina potrafi przypomnieć ci o twoim miejscu — między „bierz” a „bądź wdzięczna”.
Nigdy nie uważałem się za faceta, który zdradza. Zawsze mówiłem, że jeśli w małżeństwie coś…
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś zapytał mnie, czy ja w ogóle jestem szczęśliwa.…
Nie pamiętam momentu, w którym mogłabym powiedzieć, że mój mąż mnie kochał. Byliśmy razem, mieszkaliśmy…
Nigdy nie byliśmy naprawdę blisko. Nie tak, jak sobie wyobrażałam, kiedy wychodziłam za mąż. Wtedy…
Dwa lata temu przeszliśmy na emeryturę. Pamiętam ten dzień bardzo wyraźnie. Wyszedłem z pracy z…
Nigdy nie myślałam, że będę jedną z tych matek, które dowiadują się o ślubie własnego…