Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od piętnastu lat i mamy dwoje dzieci. Żyje nam się dobrze, nikomu nie przeszkadzamy. Ale taka sielanka nie może trwać wiecznie i mamy problem z teściową.
Niedawno przeszła na emeryturę i od tego czasu nie chce jej się nic robić. Całe dnie spędza na oglądaniu seriali i surfowaniu po internecie.
Teściowa porzuciła nawet swoją ulubioną daczę, w której spędzała całe weekendy. Przestała sprzątać dom i nie chodzi do sklepu spożywczego. Zamawia z dostawą. I prosi mnie o sprzątanie.
Kilka razy zgodziłam się na tę przygodę, ale przy trzeciej prośbie już wymyśliłam wymówkę. W końcu mam wystarczająco dużo do zrobienia z własnym sprzątaniem z dwójką dzieci w domu.
Mój mąż ma kierownicze stanowisko w dobrej firmie i mamy pieniądze. Dlatego, jak na dobrego syna przystało, Antoni co miesiąc pomaga mamie drobnymi kwotami, ale w taki sposób, by nie odbiło się to na naszych finansach.
Aby urozmaicić życie mojej teściowej, w ostatni weekend zaprosiłam ją do naszego domu na obiad. Przynajmniej mogła zobaczyć swoje wnuki i syna.
Wszystko poszło dobrze, a ona długo chwaliła moje gotowanie i nienaganny porządek. Po wszystkim stwierdziła, że nasze mieszkanie jest przytulne, a remont był dobry.
Zawsze podobał jej się ten styl i też chce odświeżyć swoje mieszkanie. Chce wymienić meble, wyremontować łazienkę i kupić nową kuchnię.
Zapytałam ją, co planuje zrobić. Teściowa powiedziała, że chce zacząć od kuchni. Widziała ten zestaw kuchenny – to była bajka – i pokazała mi go przez telefon.
Zapytałam, czy ma na to pieniądze, a teściowa natychmiast zmieniła temat. Powiedziała, że pokazuje mi zestaw, a nie cenę.
To zrozumiałam. To dobry wybór, nie kłócę się. Ale cena nie jest niska. Zapytałam ją, czy zamierza wziąć na nie pożyczkę, a teściowa powiedziała, że jej syn pomoże z pieniędzmi. Tymczasem moje oczy zaokrągliły się ze zdziwienia.
Mój mąż odpowiedział, że nie ma nieograniczonej ilości pieniędzy, zwłaszcza że już pomaga jej co miesiąc. Ale ona powiedziała, że w tym przypadku jej komfort jest priorytetem i że nie może oszczędzać na dobrych warunkach dla swojej matki.
Poparłam męża, bo drogie nie znaczy dobre. O każde meble trzeba dbać, żeby służyły dłużej, a ona zaczęła je zaniedbywać. Teściowa zapytała mnie, o co mi chodzi.
Mówię tylko, że w jej przypadku zakup tak drogiego zestawu nie jest wskazany. Teściowa dała do zrozumienia, że to zależy od niej, a ja jej powiedziałam, że zapłaci za swoje zachcianki.
Wstałam od stołu i poszłam do dzieci. Nie chciałam znosić tego bezczelnego i wymagającego tonu. Niech Antoni sam z nią porozmawia, w końcu to była jego matka.
Ona zaczęła remont, a mój mąż musi za niego zapłacić! Nie jesteśmy milionerami. Owszem, mamy pieniądze, ale nadwyżki oszczędzamy na edukację naszych dzieci i nie mamy pieniędzy na remont.
Może zareagowałabym łagodniej, gdyby teściowa była skromniejsza i przedstawiła sprawę w inny sposób. Na przykład „dzieci, pomóżcie trochę, ja też nie będę zadłużona – opiekuję się wnukami”.
Nie tak, jakbyśmy musieli ją utrzymywać do końca jej dni. Poza tym jej emerytura nie jest mała, plus mąż wypłaca jej comiesięczny zasiłek.
Możemy zaoszczędzić i dopiero wtedy myśleć o remontach. Ale ja bym się wstydziła prosić dzieci, żeby mi na starość robiły remont.
Moje rozmyślania przerwał mężczyzna, który wszedł do pokoju dziecinnego. Powiedział, że nie zgodził się z moją matką, a ona się zdenerwowała i wyszła.
Zaproponowałam, że ją odwiozę, ale odmówiła. Poradził mi, żebym trochę zaoszczędziła. Zrobiła taką minę, jakbym zaproponował, że ją zagłodzę.
To było oczywiste, że Antoni był zdenerwowany. I jak mógłby nie być? Moja matka jest na emeryturze, nic nie robi, dostaje pieniądze.
I wszyscy są jej winni pieniądze! Nie wiem, kiedy osiągniemy kompromis w tym sporze i czy w ogóle go osiągniemy.