Rozwiodłem się z żoną, ale wspierałem ją jeszcze przez dwa lata. Kiedy. Kiedy przestałem to robić, natychmiast oskarżyła mnie o samolubstwo

Jestem piętnaście lat starszy od mojej byłej żony. Pobraliśmy się, gdy miała dwadzieścia lat. Margaret studiowała wtedy w instytucie.

Zaproponowałem jej, żeby skończyła studia. Powiedziałem, że jeśli chce, może pracować. Jeśli nie, może zajmować się domem.

Margaret pracowała przez około rok. Potem powiedziała, że jest tym zmęczona. Jej pensja była niska, była zmęczona w pracy, jej koledzy byli paskudni, a jej szef był wybredny.

Powiedziała, że wolałaby zająć się domem i poświęcić uwagę ukochanemu mężowi. Nie sprzeciwiłem się. Tym bardziej że miesiąc później okazało się, że moja żona jest w ciąży.

Córkę Katarzynę urodziliśmy w terminie. Po narodzinach córki nasze małżeństwo trwało kolejne siedem lat. W tym czasie stało się jasne, że jesteśmy zupełnie innymi ludźmi.

Przez te wszystkie lata staraliśmy się zachować pozory rodziny ze względu na naszą córkę.

Ale kiedy Katarzyna sama zaczęła mnie pytać, dlaczego jej matka i ja tak często się kłócimy, zrozumiałem, że nie ma sensu tego kontynuować.

Margaret też zrozumiała, że nie ma sensu ratować małżeństwa. Rozwiedliśmy się całkiem spokojnie. Kupiłem im mieszkanie w części miasta, którą wybrała moja była żona.

Ja zostałem w domu. Zostawiłbym im dom, ale Margaret stwierdziła, że wygodniej będzie mieszkać w mieszkaniu.

Samochód, którym jeździła moja żona, też oczywiście należał do niej. Uzgodniliśmy, jaką kwotę będę przekazywał co miesiąc na utrzymanie córki. Ustaliliśmy, że będę spędzał z Katarzyną weekendy i zabierał ją na jedną noc w środku tygodnia. Powiedziałem żonie, że w każdej chwili może do mnie zadzwonić.

Zaproponowałem też, że przeznaczę pieniądze na utrzymanie Margaret. Zrozumiałem, że potrzebuje czasu, aby się zaaklimatyzować w nowym mieszkaniu, zacząć wozić Katarzynę do szkoły, znaleźć pracę itd.

Uzgodniliśmy, że kiedy Margaret przestanie potrzebować mojego wsparcia finansowego, sama o tym powie. Wtedy spodziewałem się, że potrwa to trzy lub cztery miesiące.

Od rozwodu minęły dwa lata. Mam ciepłą, pełną zaufania relację z córką. Komunikujemy się regularnie, przyjeżdża do mnie w weekendy. Kiedy to tylko możliwe, zabieram ją na wakacje. Z Margaret spotykamy się w razie potrzeby, aby rozwiązać pewne kwestie dotyczące Katarzyny.

W tym czasie nie mieliśmy żadnych otwartych konfliktów. Nie interesowałem się specjalnie jej życiem, ale wiedziałem od wspólnych znajomych, że Margaret dobrze sobie radzi. Zadomowiła się w nowym mieszkaniu. Ma mężczyznę. I wygląda na to, że moja była żona niedawno dostała pracę.

Nawiasem mówiąc, ja też zacząłem poważny związek ze wspaniałą kobietą. To coś poważnego, chcę jej zaproponować, żeby ze mną zamieszkała. Anna wie, że mam córkę i nie ma nic przeciwko naszej komunikacji.

Jest jeden fakt, który mnie zmylił. Fakt, że nadal wysyłam pieniądze na utrzymanie byłej żony. To dziwne, że nadal to robię. Okazuje się, że mieszkam z Anną, ale jednocześnie wspieram Margaret.

Uznałem, że moja była żona ma wystarczająco dużo czasu, aby stanąć na nogi. Dwa lata to przyzwoity czas. Napisałem do Margaret wiadomość, że nie będę już wysyłał jej pieniędzy. Dodałem, że oczywiście będę też wysyłał pieniądze Katarzynie.

Następnego dnia moja była żona zadzwoniła do mnie i zrobiła scenę. Powiedziała, że jestem samolubny, że przechodzi trudny okres i że ją wrabiam.
Odpowiedziałem, że o ile wiem, znalazła pracę i ma męża. Może on byłby w stanie ją utrzymać?

W odpowiedzi Margaret zarzuciła mi, że kompletnie oszalałem z zazdrości. Zostawię matkę mojego dziecka bez grosza.

Chytrze powiedziała, że jej też powiedziano o mnie, że ma nową kobietę. Powiedziała, że nie dbam o nią ani o dziecko. Tego dnia nie udało nam się dojść do pokojowego porozumienia.

A teraz nie wiem, jak rozwiązać ten konflikt. Boję się, że Margaret zacznie nastawiać moją córkę przeciwko mnie. Ale jednocześnie jestem zdeterminowany, by przestać ją utrzymywać.

Mąż rozwiódł się ze swoją głośną i niespokojną żoną i poślubił cichą i spokojną kobietę. Ale to życie nie przyniosło mu szczęścia

„Mamo, nie martw się, może tata wróci”: mój syn próbował mnie uspokoić w związku z rozwodem, ale bezskutecznie

Przez długi czas byłam gospodynią domową i wszyscy byli szczęśliwi, a potem moja teściowa powiedziała mi: „Twoja córka już dorosła, czas pomyśleć o pracy”