Wracaliśmy z Andrzejem z kempingu i zdecydowaliśmy się na skrót, skręcając w starą drogę. Pokryta śniegiem droga wydawała się opuszczona, a było 25 stopni poniżej zera.
Jego samochód jest ciepły, a on jest świetnym kierowcą, więc czuję się z nim bezpiecznie. Znalazłam stację radiową z dobrą muzyką i odchylając się do tyłu, podziwiałam zaśnieżony krajobraz.
Nagle zobaczyliśmy samochód przed nami na drodze. Andrzej zwolnił i zatrzymał się. Z samochodu wysiadł mężczyzna i prawie rzucił się nam pod koła.
W milczeniu wpatrywałam się w kierowcę drugiego samochodu, który mnie nie zauważył. Nie widziałam go od trzech lat — był moim byłym mężem. Odszedł, gdy natknęłam się na wiadomości tekstowe na jego telefonie.
Pamiętam, jak krzyczał, że nie powinnam była tego robić, że się przez to upokorzyłam. Jak dumnie spakował swoje rzeczy, bo nie czuł się komfortowo, mieszkając z kobietą, która sprawdzała jego telefon. Nie sprawdzałam go, to się po prostu stało, nie sposób było nie zauważyć tego, co oczywiste.
Nie obchodziły go wszystkie lata naszego wspólnego życia, nie wstydził się naszego osiemnastoletniego syna — złożył pozew o rozwód i podział majątku. Wiedziałam już, że spotyka się z dziewczyną młodszą od niego o piętnaście lat. Sześć miesięcy po rozwodzie urodziła chłopca — tylko tyle się o nich dowiedziałam i nigdy więcej go nie zobaczyłam.
Trudno mi było w to uwierzyć, ale teraz, na tej prawie opuszczonej drodze, mój były mąż, który kiedyś mnie skrzywdził, majstrował przy unieruchomionym samochodzie.
Drzwi samochodu otworzyły się i jego żona wysiadła, tuląc do siebie dziecko — widać było, że było jej zimno. Otworzyłam drzwi samochodu, żeby ich wpuścić, położyła chłopca na tylnym siedzeniu, przywitała się ze mną i zanim zdążyła na mnie spojrzeć, sama wsiadła.
Kiedy były zobaczył mnie, jego nieszczęśliwa twarz była widoczna dla wszystkich. Natychmiast na jego twarzy pojawiła się duma, tak jak wtedy, gdy mnie zostawił. Kazał żonie wysiąść z samochodu, ale ona nie zrozumiała.
A potem znów na mnie spojrzała i w końcu przypomniała sobie nasze przypadkowe spotkanie w supermarkecie przed rozwodem. Wtedy ani jeden mięsień na jej twarzy nie drgnął, gdy zobaczyła mnie, swoją prawowitą żonę. A teraz z poczuciem winy ruszyła w stronę drzwi, by wyjść.
Nie wiem, jakie uczucia kierowały mną w tamtej chwili, ale pamiętam, że wyskoczyłam z samochodu i niemal kazałam kobiecie i dziecku wsiąść z powrotem.
W międzyczasie Andrzej pomógł mi zatankować samochód, podczas gdy żona i dziecko mojego byłego męża siedzieli na wyciągnięcie ręki ode mnie. Odwróciłam się, a chłopiec spojrzał na mnie, wpatrując się w nieznajomego.
Podobnie jak nasz wspólny syn, on również wygląda jak mężczyzna, ale się nie komunikują. Przypomniałam sobie, jak arogancko opowiadał znajomym przez telefon, że będzie miał nowy samochód, nową żonę i nowe życie.
Siedzieliśmy w samochodzie w milczeniu, a potem ona ruszyła do swojego samochodu, mówiąc do mnie cicho: „Dziękuję.
Mój były nawet nie spojrzał w moją stronę, a ja nie potrzebowałam jego oczu.
Nie powiedziałam mu, że poznałam byłego męża z nową rodziną, nie chciałam wciągać tych wszystkich kłótni z przeszłości w mój związek z Andrzejem.
Co do mojego byłego męża, moje zdanie się nie zmieniło: jego arogancja się nie zmieniła. W imię swojej dumy był gotów wyciągnąć dziś żonę i dziecko na mróz tylko dlatego, że siedziałam w samochodzie. I tylko moja interwencja temu zapobiegła.
Nie uważam się za działaczkę charytatywną, za Matkę Teresę, która pozwoliła wygrzać się byłemu rywalowi. To stało się samo, tak po prostu musiało być. I pewnie gdyby wyciągnął ich z samochodu, wcale nie poczułabym się lepiej. A tak… okazuje się, że coś odpuściłam, coś odległego, ale obraźliwego.
„Mój mąż zaczął spędzać więcej czasu w domu i naprawdę mnie to denerwuje, szybko się nim męczę”
Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Mój poranek zaczął się jak zawsze:…
Przyzwyczaiłam się już do życia w nieustannym pośpiechu, w którym dzień zlewa się z dniem,…
Już od dawna nie poznaję życia, w którym żyję. Czasem mam wrażenie, że to wszystko…
Nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała napisać coś takiego, ale chyba w każdej historii przychodzi…
Czasem myślę, że największym błędem mojego życia było to, że zawsze stawiałam siebie na ostatnim…
Przez długi czas powtarzałam sobie, że robię to wszystko z miłości, choć w głębi duszy…