Rodzice byli zmęczeni, a kiedy zbliżała się północ, ich mała córeczka przyszła do ich pokoju i powiedziała, że musi zrobić rękodzieło do szkoły

Anna usiadła na kanapie z głośnym westchnieniem ulgi. Jej mąż, Michał, wpatrywał się pustym wzrokiem w ścianę. Ten dzień nie był łatwy dla pary.

Anna cały dzień spędziła na nogach, co w zasadzie nie byłoby wielkim problemem, gdyby nie jej nowe buty.

Były takie piękne, tak dobrze pasowały do Anny, tak elegancko wyglądały na jej stopach! Anna złamała więc swoją zasadę, by nie nosić do pracy niesprawdzonych butów.

Zapłaciła cenę za to naruszenie. Do dziesiątej rano buty zamieniły się w kocimiętkę, a Anna miała przed sobą długi i pracowity dzień.

Anna dosłownie doczołgała się do domu, a kiedy zrzuciła zdradzieckie buty na korytarzu, doświadczyła nieporównywalnej przyjemności.

screen Youtube

Ale w przeciwieństwie do tego wspaniałego uczucia, stało się jasne, że problemy są dalekie od zakończenia.

Pies cierpiał na straszną niestrawność, ponieważ dobrał się do kwiatów na parapecie. A wszystko dlatego, że Anna, która spieszyła się do pracy, zapomniała odsunąć stołek od parapetu, co pozwoliło niskiemu, ale bardzo wytrwałemu psu dostać się do zakazanego owocu.

Ciało psa odmówiło przejścia na dietę ziołową, a Anna bez przyjemności obserwowała oznaki jego protestu na całym korytarzu.

Anna siedziała na krześle w przedpokoju, masując nogi i jakoś daleko myśląc o tym, jak ich mały pies mógł zmieścić tak wiele różnych rzeczy, które teraz „zdobiły” korytarz.

Ale nie było co robić, więc psa trzeba było wyprowadzić na spacer, a podłogę umyć. I nikt nie odwołał kolacji, ponieważ jego córka miała wkrótce wrócić ze swoich klubów, a jego mąż z pracy.

Dzień Michała był nie mniej gorączkowy, ale to nie jego buty czy brak świadomości gastronomicznej jego psa były winne, ale jego szef. Michał zawsze podejrzewał, że nie ma nic gorszego niż entuzjastyczny idiota, a teraz miał okazję się o tym przekonać.

Przez cały dzień zajmował się zupełnie niepotrzebną, ale bardzo energochłonną pracą, jednocześnie próbując oszukać swojego szefa, aby na koniec nie został pozostawiony sam sobie.

A na koniec dnia okazało się, że akumulator w jego samochodzie również padł, a ponieważ Michał wychodził z pracy jako ostatni, nie było gdzie go naładować, więc musiał tuptać na przystanek i rozpychać się łokciami, żeby zdążyć na, chociaż trzeci autobus na właściwej trasie. Do domu dotarł zmięty i z wyraźnie zrujnowaną karmą.

Ale dzień najwyraźniej jeszcze się nie skończył, mimo że zegar wskazywał już północ. Zbliżające się kroki i szlochy wskazywały, że ten wtorek ma nas jeszcze czymś zaskoczyć.

Marta weszła do pokoju, w którym dochodzili do siebie moi rodzice. Jej oczy były już mokre, grożąc w każdej chwili wodospadem łez. Stanęła przed rodzicami, pochlipując i szarpiąc brzeg swojej piżamy.

Marta powiedziała, że jutro mają zrobić prace plastyczne na temat „Jesienna bajka”… Mieli użyć liści i żołędzi, ale zapomniała.

Oczywiście rodzice mogliby zadawać pytania, dlaczego ich córka nie pamiętała wcześniej, gdzie jest jej głowa, dlaczego takie spostrzeżenia przyszły do niej późno w nocy, ale byłyby one retoryczne.

Mama spokojnie odpowiedziała, że Marta może wyjść bez rękodzieła. Córka zaczęła płakać i powiedziała, że jutro jest konkurs wśród wszystkich pierwszoklasistów i wychowawczyni je zbeszta.

Marta i Michał bardzo chcieli się pokłócić, ale tylko nabrali więcej powietrza i wypuścili je przez nos. Michał wziął latarkę i poszedł zbierać żołędzie i „piękne” liście, a Ira zaczęła szukać kleju i papieru we wszystkich szafkach.

Marta, która już się uspokoiła, chodziła za mamą i proponowała swoje pomysły na rękodzieło. Były to dobre pomysły, ale bardzo przedwczesne, ponieważ w nocy trzeba spać, a nie robić rękodzieło.

Michał wrócił do domu jakieś czterdzieści minut później, zmoknięty i wściekły, bo na domiar złego padał deszcz. Michał prawie został zgarnięty przez czujną policję, która była ciekawa, co ten dziwnie ubrany osobnik robi w parku w nocy, i to nawet z latarką.

Może Michał poszedłby na komisariat, żeby się dowiedzieć, gdyby jedna z córek policjantów z patrolu sama nie była w pierwszej klasie. Po wysłuchaniu Michała policjant na wszelki wypadek zebrał dla siebie trochę żołędzi i liści. Prawie pokłócili się o jeden szczególnie piękny liść klonu, ale Michał zobaczył go jako pierwszy.

Po około dwudziestu minutach Anna została wysłana do łóżka, chociaż była pełna pomysłów i naprawdę chciała pomóc rodzicom, ale oni chcieli tylko jak najszybciej skończyć, a ich córka im nie pomagała.

Przez kolejną godzinę rodzice starali się stworzyć ognistego ptaka z żołędzi i mokrych liści. Szczerze mówiąc, nie wychodziło im to, ale prędzej czy później rodziców ogarnęła ekscytacja.

Posmarowali się klejem, przenieśli cały zapas żołędzi, dwa razy prawie się rozwiedli, ale stworzyli ognistego ptaka, którego nie wstydziliby się wysłać na konkurs.

Anna i Michał zasnęli, jakby ktoś wyłączył im świadomość. A cztery i pół godziny później zadzwonił budzik, ogłaszając początek nowego dnia pracy.

Oczywiście ani Anna, ani Michał nie spali dobrze. Nawet Marta, która spała dłużej od rodziców i miała niewyczerpane zapasy energii, tylko mrugała sennie oczami i starała się nie zasnąć nad miską owsianki.

Z powodu ogólnej senności cała rodzina była już spóźniona. Ktoś do pracy, ktoś do szkoły, ale wciąż spóźnieni. Do tego stopnia, że Anna próbowała jednocześnie ziewać, nakładać szminkę i pospieszać męża, który kręcił się w toalecie. Jego samochód został na parkingu w pracy, co oznaczało, że Anna będzie musiała dziś wszystkich wozić.

W końcu cała rodzina przygotowała się i wytoczyła z domu. Tylko pies czujnie obszedł wszystkie pokoje i położył się na swoim posłaniu. A ognisty ptak zrobiony z żołędzi i ciężko zarobionych liści został w przedpokoju.

Po przejściu na emeryturę moja teściowa zaczęła sprzątać zarówno swój, jak i nasz dom, więc poradziłam jej, żeby zrobiła z tego zawód: „Przestańcie sprzątać, nie lubię tego”

Na przyjęciu urodzinowym mojej przyjaciółki poznałam jej chłopaka i zakochałam się. Dziś wychowujemy dwójkę dzieci, choć wciąż czuję się, jakbym zepsuła ich związek

Rodzice męza bardzo chcą mieć wnuki, chociaż nie jesteśmy teraz gotowi na dzieci: „Cóż, urodzę i co wtedy będziemy robić”