Anna próbowała obudzić męża, aby poszedł do pracy, ale Andrzej powoli odpowiadał, że nie ma takich planów.
Anna nie spodziewała się takiej odpowiedzi, ponieważ jego urlop już się skończył. Mąż niespodziewanie oznajmił jej, że nie zamierza wracać do pracy, bo jego stanowisko jest już zajęte.
Żona nie mogła zrozumieć, jak mógł tak nagle zrezygnować z posady, która przynosiła niezłe dochody, zwłaszcza że była na emeryturze. A on po prostu oddawał ją komuś innemu.
Mężczyzna argumentuje, że wychowali już pięcioro dzieci, postawili je wszystkie na nogi, a teraz wszystkie studiują lub mają dobre zawody. Mówi, że całe życie poświęcił rodzinie, ale nie sobie.
Ale zostały mu tylko dwa lata do emerytury i to było wszystko, wtedy nie miałby żadnych roszczeń, wtedy miałby miesięczny dochód, ale nie teraz.
Wtedy kobieta postanowiła zasięgnąć porady swojej sąsiadki Zosi, która przez lata bardzo się z nią zżyła. Kiedy Anna do niej przyszła, zaczęła płakać i opowiedziała jej o wszystkim, co spotkało jej Andrzeja.
Ciocia Zosia nie była gołosłowna, powiedziała jej, że nie powinna tak reagować na jego decyzję, że powinna dać mu trochę czasu na odpoczynek i współczuć mu, bo nie każdy mężczyzna byłby w stanie wychować piątkę dzieci.
Tydzień później przyjechały wszystkie dzieci. Anna zadzwoniła do każdego z nich i poprosiła o przybycie na radę rodzinną. Zapytana, co się stało, ze łzami w oczach powiedziała, że ojciec oszalał, wpadł w szał wydawania pieniędzy i wszyscy muszą się zebrać i naprawić mu mózg. W niedzielę pod dom zaczęły podjeżdżać samochody.
Rodzice radośnie witali każde ze swoich dzieci i wnuków. Wszystko było wypełnione dziecięcym śmiechem i młodymi głosami. Zjedli obiad, wnuki wybiegły na dwór, a synowe posprzątały naczynia ze stołu.
Zapadła niezręczna cisza. Andrzej siedział i czekał, czuł, że nie bez powodu wszystkie dzieci przyszły w tym samym czasie.
Przy stole rozmawiali o różnych sprawach, a potem doszło do najważniejszego: najstarszy syn nagle zapytał ojca o pracę, na co ojciec spokojnie odpowiedział.
Powiedział, że nie miał zamiaru wracać do pracy, ale jego szef już do niego dzwonił i czeka na niego, bo ma dużo pracy, więc pewnie pójdzie. Anna od razu się uśmiechnęła, nie wiedziała o telefonie, ale przypomniała sobie, co ciocia Zosia mówiła o cierpliwości i uspokoiła się.
„Mój mąż zaczął spędzać więcej czasu w domu i naprawdę mnie to denerwuje, szybko się nim męczę”
