Ciekawostki

Przyjechałam do syna bez zapowiedzi, chciałam sprawić przyjemność. Otworzyła mi obca kobieta w jego koszuli: a gdzie synowa

Jechałam do niego z sercem przepełnionym ciepłem. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy, a ja bardzo tęskniłam. Syn zawsze był moim oczkiem w głowie – spokojny, ambitny, rodzinny.

Gdy się ożenił, cieszyłam się, że znalazł dobrą dziewczynę. Sylwia wydawała się miła, uśmiechnięta, trochę nieśmiała, ale w oczach miała to coś, co zawsze wzbudza zaufanie. Myślałam, że razem stworzą szczęśliwy dom.

Tego dnia wstałam wcześnie, upiekłam jego ulubione drożdżówki z serem, spakowałam do koszyka słoik ogórków i mały prezent dla wnuczki.

Chciałam zrobić im niespodziankę — ot, zwykłą wizytę mamy, która wpada z dobrym słowem i ciepłem. Nie zadzwoniłam, bo bałam się, że powie:

„Mamo, poczekaj do weekendu, teraz mamy dużo pracy”. A ja chciałam po prostu zobaczyć ich tak, jak żyją na co dzień, nieprzygotowanych, prawdziwych.

Gdy podeszłam pod drzwi, w mieszkaniu panowała cisza. Zadzwoniłam raz, drugi… W końcu ktoś otworzył. Tyle że to nie był mój syn.

Drzwi uchyliła młoda kobieta o jasnych włosach, w jego koszuli nocnej. Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu.

Stałyśmy tak naprzeciw siebie — ja z koszykiem w rękach, ona z lekkim uśmiechem, jakby nie wiedziała, co powiedzieć.

– Dzień dobry… ja… szukam Piotra – wymamrotałam.

– Piotr? Wyszedł po zakupy, zaraz wróci – odpowiedziała, jakby to było najzupełniej normalne, że matka stoi w drzwiach, a w mieszkaniu jest obca kobieta w jego ubraniu.

Poczułam, jak kolana mi miękną. Zrobiło mi się gorąco. – A… a Sylwia? – spytałam z trudem.

Kobieta spojrzała na mnie z zakłopotaniem. – Sylwia? Nie wiem, kim jest Sylwia.

Wtedy zrozumiałam wszystko.

Screen YT

Oparłam się o framugę, żeby nie upaść. Całe powietrze uciekło mi z płuc. Przez głowę przeleciały mi wszystkie wspomnienia — ich ślub,
uśmiech Sylwii, pierwszy dzień, gdy przyszli z wnuczką w odwiedziny, radość Piotra, że ma rodzinę.

Wszystko nagle pękło jak bańka mydlana.

– Przepraszam… chyba się pomyliłam – wyszeptałam i powoli się wycofałam.

Zeszłam po schodach, czując, że serce wali mi jak młot. Usiadłam na ławce pod blokiem, koszyk postawiłam obok. Palce drżały, a w oczach paliły łzy. Wtedy właśnie zobaczyłam, jak Piotr wychodzi ze sklepu naprzeciwko. Z torbą w ręku, uśmiechnięty, spokojny. Gdy mnie zauważył, zamarł.

– Mamo? Co ty tu robisz? – zapytał, próbując udawać, że nic się nie dzieje.

Screen YT

– Zajechałam z drożdżówkami – odpowiedziałam cicho. – A kto to u ciebie w mieszkaniu?

Zbladł. Wzrok uciekł mu gdzieś w bok. – Mamo… to skomplikowane – zaczął.

– Nie, Piotrze. To nie jest skomplikowane. To jest proste, tylko bardzo bolesne – przerwałam mu.

– Wiesz, przez lata wierzyłam, że wychowałam cię na człowieka, który szanuje rodzinę. Ale może się pomyliłam.

Stał bez słowa, zawstydzony, jak chłopiec przyłapany na kłamstwie. Potem tylko powiedział: – Z Sylwią się rozstaliśmy. To nie twoja sprawa.

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż wszystko inne. Bo nagle przestałam być „mamą”, stałam się kimś obcym, intruzem.

Odwróciłam się i odeszłam. Nie miałam siły mówić ani pytać. Wiedziałam, że każde następne zdanie mogłoby zranić bardziej.

W domu długo siedziałam przy stole, patrząc na zimne drożdżówki. W głowie kłębiły się pytania: kiedy to się stało? Dlaczego nie powiedział? Czy coś mogłam zrobić inaczej? Ale odpowiedzi nie przychodziły.

Wieczorem zadzwoniła Sylwia. Głos miała spokojny, ale czułam w nim zmęczenie. – Pani Mario, chciałam tylko powiedzieć, że Piotr się wyprowadził. Niech pani się o mnie nie martwi. Dam sobie radę.

Wtedy po raz pierwszy od dawna zapłakałam. Nie dlatego, że mój syn zawiódł, ale dlatego, że miłość — ta matczyna, bezwarunkowa — czasem boli najbardziej.

Screen YT

Minęły miesiące. Nie rozmawialiśmy długo. Dopiero niedawno przyszedł, usiadł naprzeciwko mnie w kuchni i powiedział: – Mamo, wiem, że cię zawiodłem. Nie wiedziałem, jak to wszystko naprawić.

Patrzyłam na niego w milczeniu. Wciąż widziałam w nim chłopca, którego tuliłam, gdy miał gorączkę, który przynosił mi kwiatki z ogródka. Chciałam wierzyć, że jeszcze potrafi być dobrym człowiekiem.

– Nie musisz naprawiać wszystkiego – odpowiedziałam w końcu. – Ale naucz się nie ranić tych, którzy cię kochają.

Uśmiechnął się słabo. – Postaram się, mamo.

Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, czy wróci do Sylwii, czy życie poprowadzi go inną drogą. Ale wiem jedno – niespodzianki nie zawsze przynoszą radość. Czasem otwierają oczy szerzej, niż byśmy chcieli.

Wybaczyłam mężowi zdradę i to nie raz, a wszystko po to, żeby przynajmniej zostawił mi dom i pomagał mi co miesiąc. Ale nie wiedziałam, że ma inne plany i że lepiej byłoby, gdybym zostawiła go wcześniej

Mój mąż często spóźniał się z pracy, mówił, że to tymczasowe, a ja mu wierzyłam. A potem znalazłam w jego torbie rachunki za restaurację i kwiaty

Nie kochałam swojego przyszłego męża, chociaż był bardzo dobrą partią dla każdej kobiety. A potem usłyszałam rozmowę rodziców i wszystko zrozumiałam: „Niech z nim trochę pożyje, a my dostaniemy wszystko, czego potrzebujemy”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Myślałam, że jadę do córki pomóc z dziećmi, a dowiedziałam się, że już od dawna ma inną „mamę”

Kiedy wsiadałam do pociągu, czułam taką radość, jakby świat znów nabrał kolorów. Torba była pełna…

22 minuty ago