Ciekawostki

Przez lata opiekowałam się babcią i wierzyłam, że kiedyś mi się odwdzięczy za mój gest. Zamiast tego babcia zostawiła mieszkanie swojej siostrze

Przez wiele lat opiekowałam się babcią. Wszyscy mówili, że jestem święta – że mało kto dziś potrafi tak poświęcić swój czas, swoje życie, żeby pomagać starszej osobie.

Ale ja nie robiłam tego dla pochwał. Robiłam to z serca, bo ją kochałam. Myślałam jednak, że kiedyś, w jakiś sposób, los albo sama babcia mi za to podziękuje.

Że moje poświęcenie nie pójdzie na marne. A potem przyszedł dzień, w którym dowiedziałam się, że babcia przepisała swoje mieszkanie… swojej siostrze.

Nie mogłam w to uwierzyć. Stałam w kuchni, z dokumentami w rękach, i czułam, jak drży mi całe ciało. — Jak to możliwe? — zapytałam mamę, która też nie wyglądała na spokojną.

— Przecież ja tam mieszkałam z nią przez ostatnie lata! Ja ją myłam, gotowałam jej, nosiłam do lekarzy! A ciotka przychodziła raz na kilka miesięcy, z kwiatkiem i cukierkami!

Screen freepik

Mama spuściła wzrok. — Wiem, córciu… ale babcia mówiła, że chce zostawić wszystko rodzinie. Że ty jesteś młoda, dasz sobie radę, a jej siostra… ona już stara i sama.

To zabrzmiało jak cios. Babcia powtarzała zawsze, że jestem dla niej jak córka. Że bez mnie dawno by sobie nie poradziła. W ostatnich miesiącach, kiedy jej zdrowie się pogarszało, byłam przy niej każdego dnia.

Zrezygnowałam z pracy na pół etatu, nie wychodziłam wieczorami, bo bałam się, że może się coś stać.

Karmiłam ją, przebierałam, czytałam jej książki. A kiedy w nocy wstawała i wołała mnie po imieniu, byłam obok. Nigdy nie narzekałam.

Pamiętam dzień, kiedy powiedziała: — Dobrze, że mam ciebie, dziecko. Inni tylko obiecują, a ty naprawdę jesteś.

Wtedy coś we mnie rozkwitło. Czułam, że robię coś sensownego, że nie jestem sama. A teraz miałam wrażenie, że całe moje poświęcenie zostało zdeptane jednym podpisem na papierze.

Próbowałam rozmawiać z ciotką, tą „szczęśliwą spadkobierczynią”. Uśmiechała się uprzejmie, ale w jej oczach widziałam coś chłodnego.

— Tak wyszło, kochanie. To była wola twojej babci. Nie kłóćmy się o to.

— Ale przecież to mieszkanie miało być dla mnie! — wybuchłam. — Babcia sama tak mówiła!

— Ludzie różne rzeczy mówią, kiedy są chorzy. A potem zmieniają zdanie.

Te słowa utkwiły mi w głowie na długo. Zastanawiałam się, czy to możliwe, że babcia naprawdę tego chciała.

Czy może ktoś nią manipulował, podszeptał, że tak będzie lepiej? Ale dokument był prawdziwy, podpis zgodny. Nic nie mogłam zrobić.

Przez pierwsze tygodnie nie mogłam się pozbierać. Chodziłam po pustym mieszkaniu, w którym wszystko przypominało o niej: kubek z różą, koc, który zawsze trzymała na kolanach, jej okulary na stoliku.

Czułam się zdradzona. Ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogę żyć z tą goryczą wiecznie.

Pewnego dnia usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać jej stare listy. W jednym z nich znalazłam zdanie, które mnie zatrzymało:

„Największym podziękowaniem dla mnie jest to, że nauczyłaś się kochać bez oczekiwań.”

Czytałam to wiele razy. Może naprawdę chciała mi coś przekazać? Może w jej oczach to, że mnie wychowała w miłości i opiece, było ważniejsze niż mieszkanie?

Zrozumiałam wtedy, że to, co zrobiłam dla niej, nie może być traktowane jak inwestycja. Pomagałam, bo tak czułam. Nie dla pieniędzy, nie dla dziedziczenia. Może ona to wiedziała lepiej niż ja. Może chciała, żebym przestała żyć oczekiwaniami i zaczęła żyć dla siebie.

Dziś, gdy mijam ten dom, nie czuję już żalu. Raczej spokój. Bo wiem, że dałam jej wszystko, co mogłam.

I nawet jeśli nic materialnego po niej nie zostało, to w sercu mam coś więcej — wdzięczność za lekcję, którą dała mi na koniec życia: prawdziwa dobroć nie oczekuje zapłaty.

Po tym, jak wyszłam za mąż, mój mąż przyprowadził do nas swoją 10-letnią córkę. Kiedy zapytałam go, dlaczego ona tu jest, odpowiedział: „Anna chce ułożyć sobie życie osobiste, a my i tak nie mamy dzieci”

Teściowa początkowo nie okazywała mi żadnej sympatii, ale kiedy mój mąż postanowił opuścić rodzinę, uratowała nasze małżeństwo i została nianią dla mojego syna

Sąsiadom nie spodobało się, że postawiliśmy ogrodzenie nie stroną frontową do nich: „Zawsze myślicie tylko o sobie, mogliście nas zapytać przed postawieniem”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Zazdroszczę mężowi, bo on ma prawdziwą rodzinę. A moja uważa, że powinnam oddać wyremontowane mieszkanie siostrze, ponieważ nie mieszkam w nim

Czasem łapię się na tym, że zazdroszczę własnemu mężowi. Nie pieniędzy, nie pracy, nawet nie…

10 godzin ago