screen Youtube
Starsi członkowie rodziny i dobrzy sąsiedzi w wieku emerytalnym szczerze uważają za swój obowiązek zapytać, kiedy wyjdę za mąż i zasugerować, że zegar tyka.
Chciałabym zmienić tę sytuację, ale nie chciałam spotykać się z pierwszym lepszym facetem, nie mówiąc już o zamieszkaniu z nim.
Kiedyś poszłam na noworoczną imprezę firmową z kolegami. Wieczór okazał się bardzo zabawny. Było wiele konkursów. Dużo śpiewaliśmy, piliśmy i tańczyliśmy, a impreza udała się.
Prawdopodobnie za dużo wypiliśmy tej nocy, ponieważ rano, kiedy się obudziłam, pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam, była szata Świętego Mikołaja i jego broda leżąca na krześle.
Okazało się, że Andrzej, który pracował na pół etatu na naszej imprezie firmowej, postanowił odprowadzić mnie do domu. I został.
Niezwykła znajomość stopniowo przerodziła się w błyskotliwy romans. Po dwóch miesiącach myślałam, że w końcu spotkałam tego jedynego i najlepszego.
Oczywiście zdecydowaliśmy się zamieszkać razem, ponieważ w ogóle nie chcieliśmy się rozstawać. Oboje mieszkaliśmy wtedy z rodzicami, więc Andrzej zaproponował, że znajdzie dla nas fajne mieszkanie.
Zaledwie tydzień później mój kochanek, uśmiechając się szeroko, powiedział, że znalazł świetne miejsce w pobliżu mojej pracy, dzięki czemu mogę spać dłużej rano.
Byłam trochę zdezorientowana czynszem, który musiałam płacić za stare mieszkanie Chruszczowa bez żadnych napraw. Było drogo, oczywiście, ale Andrzej starał się o mnie zadbać. Oczywiście zgodziłem się i wprowadziliśmy się.
Od początku naszego wspólnego życia postanowiliśmy dzielić się wszystkimi wydatkami po równo. Wydawało mi się to sprawiedliwe.
Coraz częściej zaczęliśmy rozmawiać o przyszłości, planując ślub i założenie bliskiej rodziny. Andrzej powiedział, że nie potrzebujemy wesela, nie ma sensu wyrzucać pieniędzy w błoto.
Dużo ważniejsze było zebranie pieniędzy na zaliczkę na dom, żeby nasze przyszłe dzieci nie musiały tułać się z nami po wynajmowanych mieszkaniach.
Byłam bardzo dumna z tego, że mój ukochany już dba o przyszłość rodziny i starałam się mu w tym pomóc.
Żyliśmy z mojej pensji, a pensja Andrzeja była zaoszczędzona. Co miesiąc dawałam mu połowę kwoty na czynsz, kupowałam jedzenie i ubrania. Czasami udawało mi się nawet trochę zaoszczędzić i cieszyłem się, że nasze marzenie jest coraz bliżej.
Nie trzeba dodawać, że żyliśmy w trybie oszczędnościowym i nie pozwalaliśmy sobie na żadne dodatkowe zakupy.
Pewnej nocy Ivan nie wrócił na noc do domu. Szalałam ze zmartwienia, dzwoniłam do niego wiele razy, ale jego telefon był niedostępny. Pytałam o niego jego przyjaciół i rodziców, ale nikt nie wiedział, gdzie się podział.
Dwa dni po zniknięciu Andrzeja do drzwi zadzwoniło dwóch mężczyzn w surowych garniturach. Okazało się, że byli to komornicy poszukujący mojego wspólnego męża. Pokazali mi dokumenty, z których wynikało, że Ivan zaciągnął dużą pożyczkę w banku i jej nie spłaca.
Nic nie rozumiałam. I wtedy przypomniałam sobie o pieniądzach, które od ponad dwóch lat oszczędzaliśmy na mieszkanie. Postanowiłam znaleźć numer konta, na którym były zapisane pieniądze na spłatę kredytu.
Wszystkie dokumenty znajdowały się w dużym folderze, którego nigdy nie otworzyłem. Nie znalazłam żadnych dokumentów bankowych, ale znalazłam akt darowizny mieszkania, w którym razem mieszkaliśmy, na nazwisko Andrzeja.
Z aktem darowizny udałam się do rodziców Andrzeja, by w końcu zrozumieć, co się dzieje. Okazało się, że przez dwa lata z rzędu płaciłam połowę czynszu za mieszkanie, które babcia podarowała Andrzejowi pięć lat temu.
Mężczyzna, z którym marzyłam o założeniu rodziny, był nałogowym pijakiem, który żył na mój koszt i wydawał na to swoją pensję. Okłamał moich rodziców, że to już przeszłość, ale najwyraźniej wrócił do swoich starych nawyków.
Byłam bardzo zraniona i zdenerwowana, że wszystko, w co wierzyłam i o czym marzyłam przez cały ten czas, okazało się kłamstwem. Rodzice Andrzeja mówili mi, że jest po prostu chory, że powinnam mu wybaczyć, że potrzebuje teraz pomocy i wsparcia. Ale ja nie chcę go widzieć, bo osoba, którą naprawdę kochałam, nie istniała. Sama go sobie wymyśliłam.
Kiedy wsiadałam do pociągu, czułam taką radość, jakby świat znów nabrał kolorów. Torba była pełna…
Jechałam do niego z sercem przepełnionym ciepłem. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy, a ja…
Przebaczyć – to nie zawsze oznacza być silną. Czasem to po prostu strach przed tym,…
Mąż często wracał późno z pracy. Mówił, że to tymczasowe, że firma ma teraz trudny…
Nie kochałam mojego przyszłego męża. Mówię to bez wstydu, choć kiedyś bardzo się tego wstydziłam.…
Przeżyliśmy razem dwadzieścia dwa lata. Dwadzieścia dwa lata pod jednym dachem — z tymi samymi…