”Powinniście porozmawiać ze swoim synem. Dlaczego nie ożeni się z naszą córką”: mówi matka dziewczyny mojego syna

Mam czterdzieści pięć lat. Mam szczęśliwą rodzinę: męża i dwójkę dzieci. Nigdy nie marzyłam, że będę tak szczęśliwa w życiu rodzinnym.

Mam szczęście do męża, jest moim wsparciem we wszystkim. Moje dzieci również wyrosły na wspaniałych, porządnych ludzi.

Mój najstarszy syn ukończył studia w zeszłym roku i teraz pracuje w swojej specjalności. A moja córka nadal studiuje. Dzieli ich różnica trzech lat.

Moja córka zawsze była skromnym, cichym dzieckiem, ale mój syn od urodzenia był bardzo towarzyski.

Kiedy Wiktor chodził do szkoły ponadpodstawowej, w połowie roku akademickiego do ich szkoły przeniosła się nowa uczennica. Była to Anna. Najwyraźniej tak miało być, ponieważ wszystko się zbiegło.

screen Youtube

Anna zaczęła zwracać uwagę na mojego syna niemal od pierwszych dni. Jako matka oczywiście zauważyłam te zmiany. Walentynki, kartki, prezenty – trudno to ukryć. Ale nikt nie chciał tego przemilczeć.

Tak się złożyło, że Anna była bardziej wytrwała. To ona zwykle pierwsza dzwoniła, to ona nas odwiedzała. To nie była moja sprawa. Nie wtrącałam się za bardzo.

Anna to dobra dziewczyna, zawsze dobrze ją traktowałam. Zawsze starałam się ją ciepło przywitać, poczęstować herbatą z różnymi smakołykami.

Kiedy Wiktor i Anna skończyli szkołę, wyjechali na studia do różnych miast. Ale ich uczucia nie ostygły. Spotykały się w weekendy, pisały do siebie i często dzwoniły.

Teraz mają po dwadzieścia trzy lata. Oboje pracują. Ich związek trwa już sześć lat. Wszystko toczy się jak zwykle, a ja i mój mąż staramy się nie wtrącać w ich życie.

Po studiach Anna zaproponowała Wiktorowi, żeby z nią zamieszkał. Jej babcia ma mieszkanie, które jest wynajmowane od kilku lat. Tak się złożyło, że lokatorzy się wyprowadzili, a ona po studiach wróciła do rodzinnego miasta.

O ile rozumiem, takich spraw nie powinno się rozwiązywać bez rodziców i babci. Dlatego, moim zdaniem, Anna musiała uzyskać błogosławieństwo rodziców, a dopiero potem zaoferować je naszemu synowi.

Wiktor poinformował nas o tym i po spakowaniu kilku rzeczy wyprowadził się. Oczywiście, martwię się o niego. Jestem zarówno szczęśliwa, jak i zaniepokojona.

Ale zawsze rozumiałam, że mój syn musi to kiedyś zrobić. Pewnego dnia założy własną rodzinę i będzie mieszkał oddzielnie ode mnie i ojca.

Dzieci zaczęły więc mieszkać razem. Nie odwiedzałam ich. Mam wiele własnych zmartwień: praca, dom, ogród. Poza tym mój mąż i ja lubimy spędzać czas razem. Chodzimy do teatru, kina, czasem po prostu spacerujemy wieczorami.

Kilka miesięcy później Anna obchodziła urodziny. Zawsze stara się utrzymywać z nami dobre relacje. Pewnie dlatego zaprosiła mnie i mojego męża na swoje urodziny. Oczywiście poszliśmy.

Anna od dawna jest jakby członkiem naszej rodziny. Rodziców Anny również znamy od dawna. Znamy ich od czasów wieczorku dla rodziców w szkole.

I nawet wtedy też ich poznaliśmy. Ale uważam, że sposób, w jaki matka Anny zachowuje się ostatnio, jest całkowicie nie do przyjęcia. W moim światopoglądzie tylko bardzo źle wychowani, nietaktowni ludzie zachowują się w ten sposób.

Przez cały wieczór rzucała między wierszami aluzje na temat ślubu. Cóż, najwyraźniej uważa, że są to „podpowiedzi”, ale moim zdaniem to zwykłe chamstwo.

Poprzez słowa „jesteśmy sobie obcy”, „jesteśmy dla siebie nikim”, „ale gdybyś był już żonaty”.

Poszłam na te spotkania w dobrym nastroju, żeby szczerze pogratulować Annie. A wychodziliśmy stamtąd jakby nas ktoś przeżuł. I sądząc po braku reakcji ze strony Wiktora i Anny, jest to dość powszechne.

Zakładam, że to nie pierwszy raz, kiedy matka Anny zachowuje się w ten sposób. A jej ojciec tylko milczy i kiwa głową. Ta sytuacja była nieprzyjemna dla mnie i mojego męża.

Kiedy wróciliśmy do domu, oczywiście wszystko omówiliśmy. Poczuliśmy się trochę lepiej, uspokoiliśmy się i postanowiliśmy puścić tę sytuację w niepamięć. Okazało się jednak, że to nie był koniec.

Tydzień później spacerowaliśmy z mężem wieczorem po parku niedaleko naszego domu i spotkaliśmy tam rodziców Anny. Spotkaliśmy ich już wcześniej, ponieważ wszyscy mieszkamy w tej samej okolicy. Zwykle po prostu witaliśmy się i rozchodziliśmy w swoje strony.

Ale tym razem matka Anny przystąpiła do ataku. Zaczęła dosłownie domagać się, abyśmy z mężem w końcu „wpłynęli na naszego syna”.

Jakby nie mieli już siły czekać, aż ich dzieci się pobiorą. Jakby cała ta historia ciągnęła się zbyt długo.

Na początku mówiła bardzo stanowczo i wyzywająco, co wprawiło mnie w osłupienie. Potem jakoś szybko ochłonęła i zaczęła płakać.

Naprawdę! Łzy płynęły jej z oczu i powiedziała nam, jak bardzo serce jej matki bolało z powodu córki. Anna jest teraz jej wieczną narzeczoną i najwyższy czas, by założyła rodzinę.

Może czegoś w życiu nie rozumiem? Dzieci mają teraz dwadzieścia trzy lata, właśnie dostały pracę. Ja nie mam nic swojego.

Moja opinia jest taka, że jeśli nie biorą ślubu, to nie chcą lub po prostu nie są gotowi. I według tej dziwnej kobiety mam codziennie naciskać na syna, żeby jak najszybciej się ożenił?

Niestety później próbowała wywierać na mnie presję. Mam też córkę, jak bym się czuła, gdyby ktoś tak z nią żył, ale się z nią nie ożenił?

Ale bez względu na wszystko, nie zawracałbym jej głowy za każdym razem pytaniami o to, kiedy wyjdzie za mąż.

Wierzę, że wychowałam moje dzieci na inteligentnych ludzi. I mogą samodzielnie podejmować tak ważne decyzje w swoim życiu.

Kiedyś myślałam, że Anna jest bardzo dobrą partią dla naszego Victora. Ale teraz boję się wyobrazić sobie, że będziemy spokrewnieni z takimi ludźmi.

Mama Anny jest trzy lata młodsza ode mnie, ale zachowuje się jak rozhisteryzowana, manipulująca nastolatka. Dobrze, że Anna sama nie jest matką.

Kobieta zdała sobie sprawę, że do pełni szczęścia brakuje jej torebki, którą widziała na wystawie sklepowej i miała rację

Przez lata żyliśmy z naszymi sąsiadami w zgodzie, ale gdy tylko wprowadziła się nowa rodzina, zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy obejść się bez ogrodzenia

Po raz pierwszy od sześciu lat byłam na urlopie i wyłączyłam telefon, żeby nikt mi nie przeszkadzał, a zwłaszcza moja rodzina ze swoimi prośbami