Anna i jej mąż Aleksander niedawno zostali rodzicami małego chłopca o imieniu Filip.
Życie wydawało się idylliczne, dopóki Anna nie poszła na urlop macierzyński. Wkrótce jednak jej życie zmieniło się diametralnie.
Aleksander pracował cały dzień, a Anna została w domu z Filipem. Anna czuła się jak na taśmie produkcyjnej: karmienie, uspokajanie Filipa i tak dalej.
Wieczorem, kiedy Aleksander wracał do domu, Anna liczyła na pomoc i zrozumienie. To praca na pełen etat, ale Aleksander zbywał ją: „Po prostu siedzisz w domu”.
Anna czuła, że Aleksander nie dostrzega i nie docenia jej wysiłków. Myślała, że on uważa, że dziecko samo się karmi, samo zmywa naczynia, a obiad jest przygotowany jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Każdy dzień stawał się coraz bardziej wyczerpujący, a Anna nie miała czasu dla siebie. W końcu, nie mogąc już dłużej tego znieść, Anna postanowiła udać się do swojej matki. Tam znalazła zrozumienie i wsparcie.
Aleksander przyjeżdżał do nich w weekendy i choć starał się pomóc, między nim a Anną wciąż dochodziło do nieporozumień.
Z czasem Aleksander zaczął zdawać sobie sprawę, jak wiele wysiłku wymaga opieka nad dzieckiem i jak wiele Anna robi każdego dnia.
Zaczął więcej pomagać i dziękować Annie za jej pracę. Ale droga do wzajemnego zrozumienia była długa.
Anna marzyła o silnej i szczęśliwej rodzinie, w której wysiłki wszystkich byłyby doceniane i wspierane. Ale na razie łatwiej jej było mieć jedną.
Wiedziała, że z czasem będą w stanie przezwyciężyć wszystkie trudności i nauczyć się wzajemnie rozumieć, ale na razie jej dom należał do matki.