Screen freepik
Zarówno ja, jak i mój mąż mamy rodziców, którzy wyznają jedną złotą zasadę – wszystkie prace domowe i gotowanie należą do obowiązków żony.
Dlatego mój mąż tylko chodzi do pracy i przez całe życie trzymał się właśnie takiego postępowania.
Zawsze uważałam, że to nie jest właściwe i że w ten sposób daje mu to możliwość życia dla siebie. I nie myliłam się.
Kiedy po raz kolejny wrócił z pracy i przygotował się do zjedzenia kolacji, nie było jej. Pojechałam z córką na wycieczkę i zupełnie zapomniałam o swoich obowiązkach domowych.
Tak dobrze wypoczęłyśmy z Natalią, byłyśmy w pięknych miejscach, poszłyśmy do restauracji, poczułam się jak nowo narodzona.
Po raz pierwszy od dawna zapragnęłam porzucić wszystko, co mnie wcześniej powstrzymywało, i zanurzyć się w dorosłym życiu.
Zmęczyło mnie gotowanie, sprzątanie, ogród, kury i kaczki. Po prostu chciałam być szczęśliwa. A podczas wycieczki poznałam miłego mężczyznę, który pracował w jednym z muzeów, do którego poszłyśmy z Natalią.
Powiedział mi komplement: „Wyglądasz jak Audrey Hepburn, jesteś tak samo zgrabna i pełna wdzięku”.
Zaczerwieniłam się, czułam się niezręcznie z powodu tego komplementu, wcześniej nigdy nie słyszałam czegoś takiego od mężczyzny.
Nasze relacje w ciągu ostatnich 20 lat sprowadzały się do tego, że miałam coś podać, kupić.
A żeby powiedzieć mi choć jakieś miłe słowo, zaprosić nawet na kawę, żebym się rozluźniła, poczuła się kobietą, to już dawno nie było. Czyż nie zasługuję na szczęście?
Nasza sąsiadka z mężem, para w naszym wieku, co roku wyjeżdżają na tydzień do Hiszpanii i nadal chodzą trzymając się za ręce. Miło to widzieć, a co u nas: kury i kaczki, codzienne prace domowe, które stały się rutyną?
Osobiście mam tego dość i postanowiłam porozmawiać z mężem, dzieci są już dorosłe i nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy po prostu żyli dla siebie.
I oto wieczorem, po spacerze z córką, zdecydowałam, że nadszedł czas. Kiedy weszłam do domu, przywitało mnie ponure spojrzenie męża: „Gdzie jest kolacja?”
Wiedziałam, że nie przygotowałam kolacji, ale postanowiłam improwizować: „W pobliskiej restauracji serwują pyszne jedzenie, zorganizujmy sobie romantyczny wieczór i zjedzmy tam kolację”.
Mąż zapytał, czy nie mam gorączki, bo powiedziałam coś, co mu się nie spodobało.
Ale jak to możliwe, że przez 20 lat nie zaprosił żony choćby gdzieś?! Zrozumiawszy, że mój pomysł nie powiódł się, zaczęłam przygotowywać kolację, a w mojej głowie kłębiło się wiele myśli, w szczególności słowa pracownika muzeum, w którym dzisiaj byłam.
Jego żona miała chyba szczęście, że jest on tak uważny i elegancki. Po kilku dniach postanowiłam jednak ponownie odwiedzić muzeum i znów go tam zobaczyłam.
Nazywał się Michał, miał 68 lat, był wdowcem. Zaprosił mnie na kawę, a ja od razu się zgodziłam, tak bardzo brakowało mi tego uczucia lekkości i świątecznej atmosfery, że zanim się zorientowałam, siedziałam już w kuchni Michała, miło rozmawialiśmy, a on zapytał mnie, czy mam męża.
Wtedy zaczęłam się zastanawiać, bo miałam męża, ale nie czułam już do niego nic, raczej przyzwyczajenie do opieki nad kimś, a Michał był inny.
Wróciłam do domu późno, a mój mąż znów mnie przywitał: „Gdzie byłaś?” Myślałam, że powiem mu prawdę, żeby zrozumiał swój błąd, ale nie, skłamałam, powiedziałam, że spotkałam przyjaciółkę, której nie widziałam od ponad roku.
A następnego dnia wieczorem zadzwonił telefon, który leżał w pokoju, i mój mąż go podniósł.
Na ekranie pojawiła się wiadomość od Michała: „Podobał mi się ten wieczór, może jeszcze się spotkamy?”
Mój mąż przyszedł do kuchni i powiedział, że moja „przyjaciółka” znowu chce się spotkać i czy nie chcę mu nic powiedzieć.
Opowiedziałam mu o moim nowym przyjacielu, ale mąż z jakiegoś powodu nie zrozumiał, powiedział, że odchodzi ode mnie i że teraz mogę chodzić do restauracji z nowym kochankiem.
Oczywiście poprosiłam męża, żeby nie odchodził, ale on mnie nie słuchał, spakował swoje rzeczy i powiedział, że jutro przyjdzie po resztę.
Płakałam całą noc, zadzwoniłam do córki i opowiedziałam jej o wszystkim, co się wydarzyło. A córka powiedziała mi: „Mamo, nie obrażaj się, ale masz prawo być szczęśliwa, a jeśli tata tego nie rozumie, to jego strata”.
Zastanowiłam się nad tym, ponieważ moja córka wypowiedziała to, co czułam w głębi serca, ponieważ nie jestem stworzona do życia wyłącznie obowiązkami domowymi, jestem też kobietą, która chce słyszeć komplementy, chce być kochana, a nie tylko wygodna, i chce być szczęśliwa, a nie tylko wygodna.
W końcu mieliśmy własne mieszkanie. Ten moment, kiedy stoisz na progu swojego domu, otwierasz okna,…
Zawsze wiedziałam, że mój syn dorośnie, znajdzie swoją drogę, swoich przyjaciół, swoją miłość. Ale nigdy…
Pamiętam ten wieczór, kiedy postanowiłam wyjechać za granicę do pracy. Miałam jedną myśl: zarobię pieniądze,…
Zawsze wierzyłam, że mama kocha nas tak samo — i mnie, i siostrę. Że jej…
Pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy poczułam, że nasze święta przestały być wspólne. Zimą,…
Kiedy zauważyłam, że w naszym domowym budżecie co miesiąc brakuje pieniędzy, początkowo pomyślałam, że to…