„Podczas przyjęcia z okazji parapetówki krewni męża zamienili ucztę w prawdziwy talk show: wszyscy porównywali moją teściową do mnie”

Wyszłam za mąż za mojego męża, ale nie miałam gdzie mieszkać. Na początku mieszkaliśmy z moimi rodzicami, chodziliśmy do pracy, ale nigdzie nie mogliśmy się dostać.

Myśleliśmy o wzięciu kredytu hipotecznego, ale nie mogliśmy nawet zaoszczędzić na zaliczkę, a potem mój ukochany powiedział, że wyjeżdża za granicę do pracy.

Było mi smutno, gdy to usłyszałam, długo nie chciałam się rozstawać, ale zrozumiałam, że to nasza jedyna szansa, po prostu nie było innego wyjścia.

Nie chciałam całe życie mieszkać w wynajętym mieszkaniu lub z rodzicami. Poza tym teraz jesteśmy młodzi i mamy lepsze zdrowie, więc Wiktor wyjechał, a ja zostałam tutaj.

Dopiero po czterech latach kupiliśmy mieszkanie na obrzeżach miasta, nie było to najlepsze rozwiązanie, ale miało dwa pokoje i musieliśmy oszczędzać na remonty.

Doprowadzenie mieszkania do porządku zajęło nam rok i w końcu nadszedł czas przeprowadzki — byłam przeszczęśliwa. Od razu zaczęłam przygotowania do parapetówki.

Moi rodzice również przeprowadzili się za granicę rok temu, więc jedynymi gośćmi byli krewni mojego męża — moja teściowa Maria, jego siostra i jej mąż oraz mój młodszy brat i jego żona.

Teściowa miała trzypokojowe mieszkanie, mieszkała z dziećmi i ich rodzinami, wszyscy nigdy nie opuszczali domu rodziców, tylko mojemu mężowi udało się uciec spod skrzydeł mamy.

Nie rozumiałam, jak dziesięć osób może mieszkać w jednym mieszkaniu, ale nie obchodziło mnie to.

Na parapetówkę ugotowałam mnóstwo potraw, ale nie drogich, bo po remoncie nie było mnie stać na gotowanie.

Zrobiłam plasterki warzyw i sera, sałatkę z rzodkiewki, koreańską marchewkę, kupiłam śledzie, puree ziemniaczane z kotletami, ugotowałam więcej rosołu i podałam z naleśnikami, ale moim gościom nic nie smakowało.

Skrytykowali mnie za brak kawałków mięsa, rosół był mdły, sałatka nie tak smaczna jak u Marii. Byłam bardzo urażona, ponieważ posiłek zamienił się w prawdziwy talk-show: wszyscy porównywali moją teściową do mnie.

Maria też często robiła wyrzuty synowej i córce, ale wszyscy to ignorowaliśmy. Pod koniec wieczoru, czy to żartem, czy naprawdę, krewni mojego męża zaczęli się kłócić o to, kto z nich wprowadzi się do nas.

Powiedziałam, że będziemy mieszkać sami w tym mieszkaniu, nie potrzebujemy nikogo i usłyszałam gniewną odpowiedź, że naprawdę myślałam, że mnie zapytają? Jeśli coś się stanie jej synowi, to ona jest jego spadkobierczynią i mogę tu spokojnie mieszkać.

Byłam zszokowana tym, co myślała moja teściowa. A mój mąż po prostu siedział cicho i nie kłócił się z moją matką. Zasugerowała, żebyśmy się przeprowadzili, a wtedy będziemy mogli umieścić dzieci w jej pokoju.

Dzieciom spodobała się ta propozycja i już mentalnie pakowały rzeczy matki. Wtedy wstałam i zaczęłam krzyczeć, że nikt się nie wprowadza!

W rzeczywistości zarówno córka, jak i syn mojej teściowej mają dobre dochody, być może zarabiają więcej niż ja i mój mąż,

Po prostu rodziny Lary i Adama mają dobre dochody, większe niż ja i mój mąż. Jednak nie oszczędzają pieniędzy, często chodzą do restauracji i na wycieczki nad morze, podczas gdy my oszczędzaliśmy grosz po groszu przez całe życie i nie chcą niczego zmieniać.

Nie chcę tolerować teściowej w moim domu, od dawna marzyłam o tym, żeby zostać gospodynią we własnym domu, a tu proszę.

Mój mąż również się jąkał, mówiąc, dlaczego mi to przeszkadza, nic się nie stanie, jeśli moja matka zamieszka z nami, coś mi pomoże!

Teściowa spojrzała na mnie z satysfakcją, a ja powiedziałam, że to się stanie dopiero po naszym rozwodzie.

Nie wiem, co będzie dalej, ale postanowiłam, że nie zmienię zdania.

„Byliśmy głodni na przyjęciu urodzinowym mojego wnuka, więc nie mogłam tego znieść, wzięłam kopertę z pieniędzmi, które mu dałam i poszłam do domu”

„W zeszłym tygodniu przyszła do mnie mama, siedziała smutna. Zapytała mnie, czy przyjmę ją w razie potrzeby”

„Mój mąż nalega, żebym rzuciła pracę i zajęła się jego matką. Na początku nawet nie brałam jego słów na poważnie, ale on nie żartuje”