screen Youtube
Rozumiem, że jest jej ciężko samej z dzieckiem i oferuję pomoc, ale ona za każdym razem to odrzuca. Zamiast tego jej matka i siostra zawsze kręcą się w pobliżu.
Nie ma dla mnie miejsca w tej rodzinnej idylli. Z jakiegoś powodu tylko irytuję żonę, chociaż przed narodzinami dziecka wszystko było między nami w porządku, nie dałem jej żadnego powodu, żeby mnie tak traktowała.
Nie rozumiem, co się dzieje. Żona wróciła ze szpitala w tak odległym stanie. Nie nalegałem na żadną komunikację, pozwoliłem jej dojść do siebie, odpocząć i myślałem, że to minie.
Ale minęło sześć miesięcy. Komunikuje się ze mną tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje. Żeby wynieść śmieci, pójść do sklepu, dać jej na coś pieniądze.
Jednocześnie zachowuje się normalnie wobec siostry i matki, śmieje się, ale wobec mnie ma kamienną twarz i nie ma śladu chęci komunikacji.
Nie ma powodu, by się na mnie obrażać, bo obiektywnie rzecz biorąc, nie zrobiłem nic, by zachowywała się w ten sposób. Sam ją pytałem, co się stało, co było nie tak.
Za każdym razem otrzymuję odpowiedź, że wszystko jest w porządku, jest po prostu zmęczona. Ale kiedy proponuję, żebym posiedziała z dzieckiem, a ty idź i odpocznij, natychmiast odmawia.
Przez ostatni miesiąc najczęściej słyszę od niej, że potrzebuje pieniędzy. Można powiedzieć, że pracuję jako bankomat. Wracam z pracy do domu i krzątam się po kuchni, żeby po raz kolejny nie drażnić żony.
Ona jest w pokoju z dzieckiem, a ja w kuchni. Gotuję obiad, myję naczynia, oglądam filmy. Bo jak wchodzę do pokoju, to żona zaciska usta, bierze dziecko i sama idzie do kuchni.
Ale częściej zostaje w pokoju ze swoimi krewnymi i mają spokojną sytuację, dopóki nie wejdę do pokoju. Wtedy jest cisza i jakieś napięcie.
Jestem już tym zmęczony. Nie rozumiem, dlaczego nasza relacja tak bardzo się zmieniła, co robię źle i dlaczego nie możemy po prostu porozmawiać jak dorośli.
Jeśli masz jakieś pretensje, po prostu to powiedz, po co cały czas chodzić z kamienną twarzą? Nie twierdzę, że jestem idealna, ale jeśli nie powiesz mi, na czym polega mój „błąd”, nie naprawię go.
Ale jej jedyną odpowiedzią jest „wszystko jest w porządku”. Jakbym był kompletnie głupi i nie widział, że wcale nie jest w porządku.
Właściwie nie dopuszczają mnie do dziecka, mówią przez zęby, komunikują się tylko służbowo. Czy to jest normalne?
Na początku moja matka usprawiedliwiała moją żonę, mówiąc, że dochodzi do siebie po porodzie, ale teraz nawet ona nie rozumie, co się dzieje. Próbowałem rozmawiać z nią jak z kobietą, ale usłyszałem też, że wszystko jest w porządku.
Nie mogę tak dalej żyć. Nie mogę czuć się normalnie w moim domu, zawsze jest to napięcie. Nawet nie żyjemy z żoną jak sąsiedzi, jest gorzej.
Czego ona chce takim zachowaniem? Czy chce, żebym rozpętał skandal i zażądał rozwodu? Jestem zmęczony znoszeniem tego wszystkiego, nie rozumiejąc, co to spowodowało i kiedy to się skończy.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…