Ciekawostki

Po ślubie zaproponowałam synowej i synowi, aby zamieszkali u nas przez jakiś czas, aby szybciej załatwić sobie własne mieszkanie. Pomagaliśmy, jak mogliśmy, a oni tylko chodzili do restauracji i dyskotek: „Mamo, ty już swoje przeżyłaś, a my mamy jeszcze całe życie przed sobą”

Po ślubie patrzyłam na mojego syna z jakimś dziwnym wzruszeniem i dumą. Dorósł, stał się mężczyzną, założył własną rodzinę.

Z całego serca życzyłam im szczęścia. Kiedy przyszli do nas tydzień po ślubie, trzymając się za ręce i nieśmiało uśmiechając, sama zaproponowałam:

— Możecie na razie pomieszkać u nas, dopóki nie znajdziecie czegoś swojego. Młodym trudno od razu wszystko urządzić.

Synowa, ładna, delikatna, z wielkimi oczami, odetchnęła z ulgą.

— Och, dziękujemy, mamo! Naprawdę będzie nam łatwiej.

Na początku było dobrze. Staraliśmy się z mężem nie wtrącać — chcieliśmy, żeby czuli się jak u siebie.

Gotowałam obiady, razem jedliśmy śniadania, wieczorami piliśmy herbatę w kuchni, śmialiśmy się, wspominaliśmy wesele. Ale z czasem zaczęły się drobiazgi, które najpierw ignorowałam.

Syn wracał coraz później, a synowa coraz częściej wychodziła wystrojona, jakby na randkę. Myślałam, że po prostu są młodzi, że chcą trochę odpocząć po ślubnych przygotowaniach i stresie.

Ale kiedy pewnej nocy wrócili o trzeciej nad ranem, głośno się śmiejąc i budząc cały dom, nie wytrzymałam.

— Dzieci, — powiedziałam rano, gdy spali do południa, — tak się nie robi. Mieszkamy razem, trzeba mieć trochę szacunku.

Synowa nawet nie podniosła wzroku znad telefonu.

— Mamo, jesteśmy dorośli. Tylko się bawimy. Wy już swoje przeżyliście, a my mamy całe życie przed sobą.

Te słowa zabolały jak nóż. Stałam, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Z jednej strony miała rację — my naprawdę już przeszliśmy młodość,
pracę, kredyty, wychowanie dziecka. Ale usłyszeć, że to wszystko „już minęło” — to bolało.

Mąż tylko westchnął:

— Nie czepiaj się, niech żyją po swojemu. Najważniejsze, żeby się nie kłócili.

Ale coś we mnie pękło. Co tydzień chodzili po restauracjach, dyskotekach, wracali nad ranem, a w domu nic nie pomagali. Prosiłam, żeby posprzątali, wyrzucili śmieci — zawsze ta sama odpowiedź:

— Zrobimy później, mamo, teraz się spieszymy.

Zaczęliśmy z mężem oszczędzać, żeby mogli odkładać na mieszkanie, ale pieniędzy jak nie było, tak nie było. Syn tłumaczył, że „to nie ten moment”, że „wszystko się ułoży”.

Pewnego wieczoru, gdy znów szykowali się gdzieś wyjść, zapytałam:

— A myślicie o swoim mieszkaniu? O przyszłości?

Synowa machnęła ręką:

— Mamo, proszę się nie martwić. Teraz młodzi nie muszą się spieszyć. Chcemy trochę pożyć dla siebie.

„Pożyć dla siebie” — to stało się ich ulubionym zdaniem. A dla siebie znaczyło — na nasz koszt.

Nie mówiłam nic. Pamiętałam, jak my z mężem po ślubie mieszkaliśmy w akademiku — dwa pokoje, wspólna kuchnia, stara pralka. Było ciężko, ale mieliśmy siebie i marzenia. A oni? Jakby z innej planety.

Punktem zwrotnym był dzień, gdy znalazłam paragon z restauracji. Kwota prawie taka sama jak nasz miesięczny rachunek za prąd i gaz.

Pokazałam go synowi.

— To wasz rachunek?

Skinął głową.

— Tak, mamo, po prostu świętowaliśmy…

— Co świętowaliście? — przerwałam. — To, że jeszcze nic w życiu nie osiągnęliście?

Spuścił wzrok.

— Mamo, nie dramatyzuj. Wszystko będzie dobrze. Jesteśmy młodzi, chcemy się trochę wyluzować.

A ja chciałam krzyczeć. Bo wiedziałam, że „potem” może nigdy nie nadejść.

Wieczorem długo siedziałam w kuchni. W końcu powiedziałam mężowi:

— Nie dam już rady. Pomagaliśmy, ile się dało. Teraz muszą stanąć na własnych nogach.

Rano, gdy się obudzili, zebrałam się na odwagę i powiedziałam spokojnie:

— Dzieci, kocham was. Ale nadszedł czas, żebyście zamieszkali sami. To nie kara, to szansa.

Synowa się obraziła, syn milczał. Po tygodniu się wyprowadzili. Płakałam — nie z gniewu, tylko ze smutku. Miałam wrażenie, że tracę nie tylko syna, ale i coś więcej — wdzięczność, ciepło, które budowałam latami.

Minęło kilka miesięcy. Pewnego wieczoru zadzwonił:

— Mamo, wynajęliśmy mieszkanie. Sami płacimy. I… dziękuję, że wtedy nas wyrzuciłaś. Inaczej nigdy byśmy niczego nie zrozumieli.

Uśmiechnęłam się przez łzy. Bo zrozumiałam, że prawdziwa miłość to nie tylko troska i wsparcie. Czasem to także umieć powiedzieć
„dość”, gdy serce pęka z bólu.

Mój mąż i ja zawsze żyliśmy w zgodzie i nawet nie mogłam sobie wyobrazić, że w pewnym momencie zakocham się w jego przyjacielu: „On cię zostawi, jak tylko znajdzie lepszą”

Najpierw teściowa oddała nam swój dom i powiedziała, że możemy tu mieszkać, ponieważ zakochała się i teraz będzie mieszkać w innym mieście. A po roku pojawiła się z walizką w rękach: „Okazało się, że nie jest tym, kim się przedstawiał”

Mój mąż zawsze we wszystkim słucha swojej mamy i tego samego oczekuje ode mnie. Tym razem stwierdził, że trzeba jej wyremontować kuchnię, a ja odpowiedziałam: „Moja mama potrzebuje samochodu, więc kupimy jej samochód”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Mama nie chce, żeby wnuk nazywał ją babcią, ponieważ uważa się za młodą kobietę: jak można przedkładać własne interesy nad dobro rodziny

Moja mama zawsze była silną kobietą, która potrafiła stawiać siebie na pierwszym miejscu. Była osobą,…

2 godziny ago

W dniu swoich urodzin otrzymałam wiadomość od męża i zrozumiałam, że zdecydował się odejść ode mnie do innej kobiety: „Znalazłem prawdziwą miłość, przepraszam”

To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…

17 godzin ago

Całe życie poświęciłam mojemu mężowi, a on zamienił mnie na młodszą piękność: „Dopiero teraz zrozumiałam, że zostawił mnie jak niepotrzebną rzecz”

Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…

18 godzin ago

Pomimo swoich 65 lat nie czuję się stara. Wręcz przeciwnie, poznałam wspaniałego mężczyznę i nasz związek jest poważny. A dzieci nie mogą się doczekać mojego mieszkania

Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…

19 godzin ago