Mam przyjaciółkę, z którą przyjaźnimy się od ponad 10 lat. Oczywiście były momenty, kiedy przestawałyśmy się komunikować, ale w końcu wznowiłyśmy naszą przyjaźń.
Alicia zawsze miała zasady, zwłaszcza jeśli chodzi o jej bogactwo, ponieważ była przyzwyczajona do dobrego życia. Jej pierwsze małżeństwo nie przetrwało czterech lat, ponieważ jej mąż nie był w stanie spełnić zachcianek żony.
Jak rozumiem, od dzieciństwa marzyła o znalezieniu bogatego księcia. Nigdy nie chciała znosić biedy, bo przez długi czas tak właśnie żyła.
Mówiła: „Nie będę żyć w biedzie, mam już doświadczenie. Więc mój mąż musi mnie całkowicie utrzymać”.
Więc kiedy znalazłam mojego przyszłego męża, to oczywiście jej się nie spodobał, bo pracował w prostej pracy, i to takiej niezbyt opłacanej.
Dla Alicji mój Marcin to biedak bez perspektyw na rozwój. Choć zależy jak na to spojrzeć, na przestrzeni lat kupiliśmy dwa mieszkania: jedno dla siebie, drugie pod wynajem. Co roku wyjeżdżamy całą rodziną na wakacje.
Mogę powiedzieć, że nasz sukces opiera się na tym, że pracujemy razem i nie stoimy w miejscu.
A mojej przyjaciółce w końcu się udało, znalazła księcia, o którym marzyła, chociaż jest od niej starszy o 10 lat.
Chociaż jakie to ma znaczenie, najważniejsze, że ma sporą sumę pieniędzy na koncie bankowym.
Wyjście za mąż zajęło Alicji dużo czasu, ale pewnego dnia przybiegła do nas niemal w piżamie ze słowami: „W końcu ustąpił. Pobierzemy się.”
Oczywiście zaprosiła nas, jakżeby inaczej, po tylu latach znajomości. I nie odmówiliśmy, bo wesele miało się odbyć z rozmachem.
Nowożeńcy zarezerwowali najdroższą restaurację w mieście. Alicja wydała nawet na dwie suknie ślubne, aby zaimponować swojemu panu młodemu. Byłam szczęśliwa, że jej marzenie w końcu się spełni i zapomni o latach biedy.
Oczywiście chciałam być częścią tej akcji, bo takie wydarzenia mogłam oglądać tylko w telewizji.
Po konsultacji z mężem zaproponowałam, aby podarować Alicji 5 tysięcy złotych. Nie była to mała kwota, ale przy naszych dochodach było to maksimum, na jakie mogliśmy sobie pozwolić.
I tak nadszedł dzień ślubu, a po wszystkich oficjalnych wydarzeniach udaliśmy się do restauracji.
Czekały na nas stoliki z imiennymi tabliczkami. Wszystko było przemyślane i wyliczone. Na początku wszystko było w porządku, ale miałam wrażenie, że coś jest nie tak.
Zwłaszcza, że siedzieliśmy przy stolikach od godziny i nie zauważyliśmy pary młodej. Marcin jednak uspokoił mnie i powiedział, że narzeczeni poszli do pokoju obok.
Później zorientowałam się, że goście byli podzieleni i my siedzieliśmy w części z ludźmi o niskich dochodach, podczas gdy Alicja i jej mąż siedzieli w towarzystwie bogatych.
Panna młoda nie przyszła do nas ani razu, tort też został zabrany do tej sali, a ja nie mogłam tego znieść, wstaliśmy i poszliśmy do wyjścia.
A przed wyjściem wziąłem swoją kopertę, którą jej daliśmy i zostawiam w niej tylko tysiąc złotych. To było wszystko co miałam dla mojej byłej przyjaciółki.
Tomasz Jakubiak wzruszył swoich fanów nowym zdjęciem: „Jak miło widzieć na twojej buzi uśmiech”
Nie żyje ojciec Martyny Wojciechowskiej: „TATKU. Mój kochany Tato Stasiu. Byłeś zawsze”