Po raz pierwszy od dwudziestu lat dokonali napraw w swoim domu, ale nasza córka jest temu przeciwna. Uważa, że pieniądze były jej bardziej potrzebne

Los nam z mężem nie sprzyjał. Nasze życie było ciężkie, ale jakoś sobie radziliśmy. Miałam trudne dzieciństwo, a mój mąż pochodził z sierocińca. Nikt nie podawał nam niczego na tacy.

Po ślubie musieliśmy przeprowadzić się do wioski, z której pochodził mój mąż. Nie było gdzie mieszkać, a znalezienie pracy w tamtych czasach nie było łatwe. W wiosce mieliśmy dach nad głową, pracę i ogród.

Nie byliśmy jednak zbyt dobrzy w ogrodnictwie i gdyby nie nasi sąsiedzi, którzy nauczyli nas wszystkiego i pomogli nam z sadzonkami, nasionami i radami, umarlibyśmy z głodu w pierwszym roku. Poza tym płacili nam marne grosze.

Dom, do którego się wprowadziliśmy, przez długi czas stał pusty, co nie mogło nie mieć na niego wpływu.

Dach przeciekał, ogrodzenie się rozpadało i nie było wszystkich okien. Jakoś w pierwszym roku ogrodziliśmy i ociepliliśmy jeden pokój, w którym był piec. Na więcej nie mieliśmy ani czasu, ani środków.

screen Youtube

Mieszkaliśmy w tym domu przez około pięć lat. Stopniowo go ulepszaliśmy, ale wciąż daleko mu było do dobrego stanu. Potem dowiedzieliśmy się, że moi rodzice zapili się na śmierć.

Moja matka trochę wcześniej, mój ojciec kilka miesięcy później. Ich mieszkanie należało teraz do mnie.

Nie można było się od razu wprowadzić. To była prawdziwa nora z elementami burdelu. Chodziliśmy tam z mężem co drugi dzień przez pół roku, żeby doprowadzić je do stanu nadającego się do zamieszkania.

Dwupokojowe mieszkanie było w takim stanie, że musieliśmy wymienić nawet podłogę i całą instalację wodno-kanalizacyjną.

Odkąd wprowadziliśmy się do tego mieszkania w 2000 roku, nie było w nim żadnej normalnej naprawy. Od czasu do czasu coś z mężem robiliśmy, ale było to łatanie dziur w biegu.

Potrzebowaliśmy takiej czy innej rzeczy, urodziła się nasza córka i trzeba było ją postawić na nogi. Ogólnie rzecz biorąc, zawsze było dużo do zrobienia.

W zeszłym roku moja córka wyszła za mąż i przeprowadziła się z mężem do wynajętego mieszkania. Oszczędzają na własne mieszkanie.

A my z mężem w końcu usiedliśmy, odetchnęliśmy, rozejrzeliśmy się i stwierdziliśmy, że tak dłużej nie da się żyć. Chcemy żyć w normalnych warunkach. Zwłaszcza że mamy taką możliwość.

Wzięliśmy kredyt i zrobiliśmy gruntowny remont mieszkania, odświeżyliśmy meble. Zrobiliśmy wszystko. Oczywiście nie robiliśmy tego sami, zatrudniliśmy ekipę. I w końcu nasze mieszkanie wygląda tak, jak sobie wymarzyliśmy — wszystko jest nowe, czyste, tak jak chcemy, a nie tak jak musieliśmy.

Oczywiście teraz musimy spłacać kredyt, ale to nas nie przeraża. Mamy trochę oszczędności, oboje z mężem pracujemy, mąż dostaje już emeryturę, a na nas dwoje nie potrzeba wiele, jakoś sobie poradzimy.

W zasadzie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie reakcja naszej córki. Kiedy dowiedziała się o remoncie, zareagowała spokojnie. Planowaliśmy go już od dłuższego czasu. Ale kiedy okazało się, że zaciągnęliśmy tak poważny kredyt, moja córka była jak wariatka.

Moja córka powiedziała, że zachowywaliśmy się wobec nich nienormalnie, ponieważ ona i jej mąż stale wynajmowali mieszkania, a my musieliśmy dawać im pieniądze.

Przez całe życie odmawialiśmy sobie wielu rzeczy. Wychowaliśmy naszą córkę, wykształciliśmy ją, poślubiliśmy. Czy możemy przez chwilę żyć dla siebie?

Córka powiedziała, że nie spodziewała się po nas tak samolubnego zachowania. Przypomniała nam, że jej teściowie byli gotowi partycypować w zakupie mieszkania, a my, zamiast pomagać młodym, wydawaliśmy pieniądze na siebie.

Moja córka ze złością zapytała mnie, czy bardziej zależy nam na remoncie niż na naszych wnukach. Jaki jest związek między wnukami a naszym remontem?

Córka wyjaśniła, że nie zamierza rodzić, dopóki nie będą miały własnego mieszkania. Od pół roku komunikuje się z nami przez zaciśnięte zęby i tylko wtedy, gdy naprawdę boli.

My też nie chcemy nawiązywać kontaktu, jest nam przykro, że nasza córka zareagowała tak samolubnie. Powinna się z nami cieszyć, a nie robić skandale.

Gdyby to było coś poważnego, bez najmniejszego wahania pomoglibyśmy naszej córce i jej rodzinie. Ale nie było takiego pytania.

Wybraliśmy więc naszą wygodę, w końcu mamy do tego prawo. A jej obelgi mówią tylko o krótkowzrocznym umyśle, bez względu na to, jak smutne jest to przyznać.

Mój mąż i ja pomagamy mojej rodzinie przez całe życie, a w zamian otrzymujemy tylko bezduszność i obojętność. Jestem zmęczona zadowalaniem wszystkich

Zamiast wsparcia od rodziny, po rozwodzie z mężem, słyszę tylko niezadowolenie: „W ogóle mnie nie słuchasz”

Kiedy moja teściowa dowiedziała się o moim dziedzictwie, zmieniła swoje zachowanie. Rozumiem powód takiego zachowania wobec mnie