„Po co nam kolejne dziecko, mam już syna, niech mój mąż go adoptuje, on też będzie miał dziecko”: powiedziała mi synowa, gdy zapytałam o wnuki

Kiedy mój syn poślubił kobietę z dzieckiem, nie robiłam mu prania mózgu. Nie próbowałam też dowiedzieć się czegoś o tajemniczej synowej. Jest dziecko i jest kreska w rubryce ojca.

Nie będzie więc problemów z biologicznym ojcem. Jeśli syn ją kocha, to niech żyją. Miałam jednak nadzieję, że zdążę zobaczyć własnego wnuka, ale okazało się, że synowa nie zamierza ponownie rodzić.

Nie byłam zadowolona, że mój syn ma dziecko, które jest już całkiem dorosłe — syn Joanny Stefan miał już pięć lat. Ale chłopiec jest inteligentny, dobrze wychowany i nie powodował odrzucenia. I widziałam w oczach mojego syna, że kochał go całym sercem.

Ja również polubiłam chłopca, a mój syn i jego rodzina odwiedzali mnie, a ja kupowałam dla niego prezenty. Czasami zostawiali je u mnie na wieczór, jeśli szli do kina lub w odwiedziny.

Bawiliśmy się z dzieckiem, uczyliśmy się czytać, oglądaliśmy bajki i robiliśmy razem ciasta.

screen Youtube

Po kilku miesiącach Stefan zaczął nazywać mnie babcią. Nie traciłam jednak nadziei, że wezmę wnuka w ramiona. Nie chodziło o moją krew, ale o to, że chciałam patrzeć, jak dziecko dorasta od pierwszych dni.

To taki cud! Malutkie paluszki, poważne oczy, pierwsze słowo, pierwszy krok — to wszystko są bardzo wzruszające i ważne chwile, a ja chciałam ich doświadczyć.

Ale mój syn o tym nie wspominał, Joanna o tym nie mówiła, ja też nie naciskałam. Uważałam, że powinni z tym żyć, przyzwyczaić się i przekonać się na własnej skórze.

Pomyślałam, że synowa już raz się sparzyła, może się spieszyła, a teraz była ostrożna, a syn pewnie nie chciał nalegać ani naciskać.

Żyli tak rok, dwa lata. Stefan został pierwszoklasistą i cała rodzina towarzyszyła mu do składu. Była radość i ekscytacja, nawet się popłakałam, przypomniałam sobie, jak dawno temu odprowadzałam syna do kolejki. Ile wody już upłynęło!

Joanna albo mój syn zawozili Stefana do szkoły, a ja go odbierałam, gdy rodzice byli w pracy. Karmiłam go, chodziliśmy do szkoły, na spacery, a wieczorem odwoziłam go do rodziców. Ogólnie rzecz biorąc, pomagałam, jak tylko mogłam.

W pewnym momencie postanowiłam porozmawiać z synem o posiadaniu dzieci. Lata mijają, musimy coś postanowić. Ale on powiedział, że Joanna nie chce drugiego dziecka i żeby syn nie wywierał na nią presji.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mój syn nie chce trzymać własnego dziecka w ramionach. Odpowiedział, że z jednej strony tak, ale z drugiej strony nie był pewien, czy chce przejść przez etap pieluch, nocnych płaczów itp.

Nie mogłam zrozumieć, jak można nie chcieć swojego dziecka. Postanowiłam porozmawiać o tym z Joanną, jako kobieta powinna myśleć inaczej. Może boi się czegoś, czego nie chce urodzić.

Po wysłuchaniu mnie synowa zapytała, po co im kolejne dziecko, ona ma już syna, niech mąż go adoptuje, to będzie miał dziecko. Chociaż Stefan już nazywa go tatą, więc wszystko będzie legalne.

Ja też kocham Stefana, ale ona musi zrozumieć, że jej dziecko jest jej dzieckiem. Syn będzie widział, jak jego dziecko dorasta na jego oczach, a to jest bardzo ważne.

Ich małżeństwo jest silne, syn dobrze zarabia i mają gdzie mieszkać. W razie czego zawsze pomogę swoimi rękami i pieniędzmi.

Synowa powiedziała, że właśnie dlatego nie chce mieć drugiego dziecka. Zacznie się ten podział na moje i jej, a ona tego nie potrzebuje. Teraz wszystko jest w porządku, mój mąż też jest ze wszystkiego zadowolony, więc nie ma potrzeby mieszać się w nasze prywatne sprawy.

Byłam bardzo zdenerwowana tą rozmową. Mimo że nasze relacje nie zmieniły się po niej, nadal nie mogę traktować Joanny tak samo jak wcześniej.

Nie rozumiem jej, jak mogła nie chcieć urodzić dziecka swojemu ukochanemu mężczyźnie. I dlaczego myślała, że będzie jakiś podział na moje i nie moje? Chodziło mi o coś zupełnie innego, a synowa wszystko zmieniła.

„Nie potrzebujecie tylu mieszkań, lepiej oddajcie nam pieniądze, jeśli nie macie gdzie ich włożyć”: rodzice byli oburzeni, gdy dowiedzieli się o naszym zamiarze zakupu kolejnego mieszkania

Andrzej długo czekał na swój urlop, aż dowiedział się, że jego teściowa również postanowiła pojechać z nim nad morze: „Spoko, jakoś to naprawimy”

W mojej wiosce był pewien mężczyzna. Miał sześćdziesiąt osiem lat. Sąsiedzi nie rozumieli, dlaczego szuka dobrze płatnej pracy. Pewnego dnia zadzwonił do mnie