Tego wieczoru Andrzej wrócił z pracy, przyszedł z matką i powiedział jej, że jego pensja znów jest niska, a matka natychmiast się przyłączyła. Współczuła mu i była gotowa oddać mu wszystko.
Nie wiedziałam wtedy, że dostawał przyzwoitą pensję, ale Anna brała połowę.
Kiedy rejestrowaliśmy nasze małżeństwo, w urzędzie stanu cywilnego odcięli prąd i powinnam była wtedy zwrócić na to uwagę.
Wszechświat kazał mi myśleć o odsunięciu tego mężczyzny ode mnie, ale przekonałam samą siebie, że wszystko będzie dobrze.
Wtedy go nie kochałam, ale wyszłam za niego, bo pomagał mi we wszystkim, biegał, dawał prezenty i wyznawał dozgonną miłość.
Potem zaczął nalegać na małżeństwo, na jak najszybsze poznanie moich rodziców, a oni również zaczęli wyrażać swój podziw dla mnie, co było bardzo dziwne. Wszyscy pokochali mnie niezwykle szybko…
Wtedy nie sądziłam, że wszystko potoczy się dla mnie tak źle. W momencie ślubu byłam już po czterdziestce, on nie był księciem, ale wydawał się mnie kochać, pracował, a ja myślałam, że mogę go pokochać.
Nie miałam jednak pojęcia, jaki jest naprawdę. Pierwszego dnia po ślubie Andrzej dosłownie płakał ze „szczęścia”, a potem zaczął mi opowiadać, że stracił pracę, nie ma pieniędzy i muszę mu załatwić pracę w firmie kolegi. Niechętnie tam poszedł, od pierwszych dni zaczął marudzić, że mu się tam nie podoba, że jest za duża odpowiedzialność. Potem dowiedziałam się, że nigdy nie został w żadnej pracy na dłużej.
Koleżanka powiedziała mi też, że był wyjątkowo leniwy, a ona nigdy nie miała takiego pracownika. A potem wrócił do domu wieczorem ze swoją matką i poprosił mnie, żebym dał mu trochę pieniędzy, ponieważ jego pensja była „mała”.
Mój mąż nie sądził, że będę na tyle mądra, by zapytać mojego przyjaciela, ile dostał w tym miesiącu. A jego teściowa tam była, świergotała na mnie, żebym dała mu pieniądze na jego pożyczki, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
Wtedy już nie wytrzymałam i wysłałam go na noc do teściowej, zaprosiłam koleżankę i razem spakowałyśmy walizkę mojego „ukochanego”, wszystkie jego doniczki, otworzyłyśmy butelkę czerwonego wina i czekałyśmy.
Na pewno miał wrócić tego wieczoru, bo teściowa nie pozwoliłaby mu stracić takiej „złotej rybki” jak ja. O północy rozległo się pukanie do drzwi: Andrzej padł na kolana, błagając, że jak tylko spłacimy wszystkie jego kredyty, to wszystko będzie dobrze… Przylgnął do mnie jak kot, którego trzeba wykąpać.
Ja jednak nie chciałam już słuchać tych bzdur, wręczyłam mu walizkę i powiedziałam, że składam pozew o rozwód… Tygodniami wydzwaniała do mnie jego matka, prosząc, żebym zmieniła zdanie, ale ja zdania nie zmieniłam… Rozwiedliśmy się.
Przez kilka lat ten „cud” musiał być okresowo widoczny w pobliżu domu, w mediach społecznościowych. Jednak nigdy więcej się z nim nie skontaktowałam.
Pisaliśmy również o: „Mój mąż przyprowadził kiedyś do nas moją matkę, co mi się nie spodobało, i wyrzucił swoją żonę z domu dla swojej teściowej”
Może zainteresuje: Gdy tylko Anna i jej mąż wrócili do domu z ogrodu, jej siostra stanęła na progu: „Myślicie tylko o sobie, a powinniście myśleć o dzieciach”
Przypominamy: Byli małżeństwem od 3 lat, a lot, którym leciała, zmienił wszystkie ich plany: „Musiałam wrócić do mieszkania”
„Moi rodzice nie wpuszczają nikogo za próg, bo boją się, że wnuki ich okradną: czy to normalne”