Pewna kobieta zapisała swojej córce diamentowy pierścionek zaręczynowy na pamiątkę po dobrym ojcu. Córka zdecydowała się na poważny krok: zastawienie pierścionka

Pewna kobieta miała drogi pierścionek. Był bardzo drogi — z dużym diamentem o wadze kilku karatów. To był wyjątkowy diament, wart dużo pieniędzy. Może jak dobry samochód lub przytulne mieszkanie.

Matka zostawiła córce ten pierścionek. Matka dostała go od ukochanego męża, z którym ponad trzydzieści lat temu urodziła córkę.

Ojciec porzucił dziecko, miał inną rodzinę, dobrą pracę, pozycję, której nie mógł zaryzykować. I rozwiódł się z ukochaną kobietą. I dał mi ten cenny pierścionek jako dowód miłości i pamięci.

A matka całe życie żyła wspomnieniami tej wielkiej miłości. Zachowała pierścionek w trudnych latach, kiedy nie miała co jeść.

Pracowała na dwa etaty, w weekendy myła podłogi w wejściu. Pierścionek trzymała w aksamitnym pudełku pod podłogą, ponieważ w tamtych czasach często włamywano się do mieszkań.

screen Youtube

Ale matka i córka żyły tak biednie, że nikt im nie przeszkadzał. Ale matka się starała. Dała córce wykształcenie. Dbała o swoje dziecko. Mówiła jej, jakim wspaniałym człowiekiem jest jej ojciec.

A potem matka zachorowała i odeszła z tego świata. W młodości ciężko pracowała. Zanim odeszła, matka przypomniała jej o pierścionku. „Nie jesteś biedna! Jeśli coś się stanie, możesz go sprzedać za dużo pieniędzy.

To jest od twojego ojca, on nas kochał. Pamiętaj o tym. To jego pomoc i wsparcie!” powiedziała matka słabym głosem. A jej oczy błyszczały ostatnim światłem, jak drogocenne kamienie…

Minął rok, smutny rok po rozstaniu. Córka potrzebowała pieniędzy na operację, była dla siebie zbyt surowa po stracie matki i zachorowała.

Postanowiła też postawić matce piękny pomnik. Ale nie miała wystarczająco dużo pieniędzy, ponieważ biblioteka nie płaci dużo.

Córka zdecydowała się więc na poważny krok: złożenie pierścionka zaręczynowego. A potem, gdy odzyska zdrowie, znaleźć drugą pracę tak jak jej matka. I odkupić drogocenny pierścionek z wdzięcznością za ratunek.

Okazało się jednak, że to nie był diament. To było szkło. Kompletna bzdura, taniocha, trzy gramy złota — tyle mogą ci dać za niewielkie pieniądze. Wystarczy wykopać to szkło i zważyć bez niego.

Na te słowa mojej córce zrobiło się zimno. I z faktu, że jej nadzieje upadły. I nadzieje jej matki. I wszystko okazało się fałszem, to wszystko. To było oszustwo w kropli złota. Prawie szkło, które jej matka uważała za diament.

Tak właśnie niszczy się iluzje. W ten sposób rozumiemy wartość osoby i relacji. Prawdziwą wartość uczuć, w które wierzyliśmy. Na których polegaliśmy. Wierzyliśmy przez lata. Przez całe nasze życie. Podziwialiśmy blask szkła, myśląc, że to diament. Mając nadzieję, że zostaniemy ocaleni, że otrzymamy pomoc, jeśli…

Ta kobieta przeżyła szok. I poradziła sobie z problemem; wzięła pożyczkę. Potem doszła do siebie i znalazła inną, lepiej płatną pracę. W końcu nie ma na kim polegać. Niebezpiecznie jest siedzieć i czekać.

A ja poznałam w sieci dobrego człowieka — obraz idealnego ojca wyblakł i nie przeszkadzał mi w dostrzeganiu dobrych ludzi. Zwykłych ludzi. Tych najprostszych. Ciepłych i potrzebnych.

Którzy nie mogą dać diamentu o wadze kilku karatów. Ale potrafią wspierać i dzielić się wszystkim, co mają. I potrafią żyć z rodziną, wychowywać dzieci, przynosić do domu pensję, spacerować w weekendy po parku, budować altankę w ogrodzie… Można ich przytulić. Można ich podziwiać. Są ciepli i żywi, nasi. I to jest prawdziwy klejnot. I prawdziwa miłość.

Moja przyjaciółka chciała poślubić bogatego mężczyznę, ale nawet nie próbowała dorównać jego statusowi: „Dlaczego wybrał cię, może jesteś w ciąży”

„Jesteś najstarsza, musisz utrzymywać relacje z siostrą”: moja matka uważa, że mam się nią opiekować przez całe życie, ponieważ nie mam nikogo bliższego

„Dlaczego zaprosiłaś moją byłą, to nie w porządku. Moja narzeczona nie wie, że byłem żonaty i miałem dziecko”: mój brat był oburzony i nie chciał ze mną rozmawiać