Kobieta skarżyła się na swoją matkę. Stało się to dla niej trudne. Nie ma zrozumienia. Ciągle dzwoni, opowiada mi o swoich chorobach.
I opowiada mi straszne wiadomości, ogląda telewizję, a potem opowiada mi wiadomości.
I daje rady, które są absolutnie bezużyteczne. Są kłótnie. To jest męczące i nie do zniesienia.
Poskarżyła się przyjaciółce. I zadzwonił telefon. To znowu jej mama, o co chodzi? Pewnie wróciła z kliniki i dzwoni, żeby mi powiedzieć…
To nie była jej mama. To sąsiadka dzwoniła z telefonu mamy. Na ekranie jest napisane mama.
Ale to nie była jej matka. Ponieważ telefon wciąż tam jest, ale matka odeszła. Serce. I trzeba natychmiast wracać do domu.
I nikt nie będzie już zawracał głowy radami i pytaniami. Nikt nie będzie dzwonił trzy razy dziennie. I nie ma potrzeby spieszyć się do domu, nie ma do kogo się spieszyć. Każdy jest niezależny i dorosły.
A szlafrok ze stokrotkami wciąż leży na kanapie. Nikt go nie założy. I nie ma na kogo narzekać. Nikt się nie wtrąca. Nikt do mnie nie dzwoni ani nie rozmawia.
Ludzie przeszkadzają. Zwłaszcza starsi ludzie. Ale nie na długo. Życie wcale nie jest długie.
Z jakiegoś powodu wierzymy, że życie jest wieczne. A nasi bliscy są wieczni. A my tak się nimi męczymy! I narzekamy innym na swoich. I marzymy o odpoczynku od takich męczących bliskich.
Ale bez nich nie da się odpocząć. Jeśli się wie, że ich nie ma. Tych, którzy sprawiali tyle kłopotów. I dzwonili. A teraz nie dzwonią. A to sprawia, że boli cię serce i płyną łzy.
I z przyzwyczajenia chcesz wybrać ich numer lub odebrać telefon: „Mama dzwoni!”. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że popełniłeś błąd. I nie ma się komu poskarżyć.