Pewna kobieta opowiedziała historię o małym drzewku. Wyhodowała drzewko bonsai. Opiekowała się nim, karmiła je, podlewała, bardzo o nie dbała.
W trudnym okresie jej życia to miniaturowe drzewko na parapecie dodawało jej otuchy, siły i inspiracji. Takie piękno! To mały cud stworzenia. Kobieta bardzo lubiła swoje drzewko.
I wtedy nadeszła wiadomość: matka jest w poważnym stanie. A matka mieszkała w innym kraju. Kobieta natychmiast odleciała w szoku, z pięcioma przesiadkami, aby się tam dostać. A kochała swoją matkę. Spakowała się, wydała wszystkie pieniądze i odleciała.
W mieście, w którym mieszkała, nie miała przyjaciół. Nie miała jeszcze żadnych. Nie zostawiła klucza sąsiadom. Była w całkowitym załamaniu, w głowie miała tylko jedną myśl — o matce. Drzewo pozostało w pustym mieszkaniu.
Przez pierwsze kilka dni pielęgnowała matkę. Nie opuszczała jej na krok. A potem pojawiła się nadzieja. Mamie udało się przeżyć. I powoli wracała do zdrowia. Było wiele kłopotów, zmartwień, trosk, wydatków. A kobieta nie mogła latać przez ponad miesiąc.
Ale gorzko martwiła się o swoje drzewo. Myślała, że drzewo umarło bez opieki i wody. Gdy tylko jej matka poczuła się trochę lepiej, modliła się każdej nocy nie tylko za swoją matkę.
Modliła się również za swoje drzewo. Nawet się nie modliła, myślała o nim. Przeprosiła, że je zostawiła. Bardzo się martwiła, chociaż to była tylko roślina, prawda?
Jak sałata czy zielona cebula. Czym tu się martwić? Płakała i martwiła się. I prosiła drzewo, żeby żyło, żeby poczekało!
Mama wyzdrowiała! Kobieta w końcu wróciła do domu. Podbiegła do parapetu. A drzewo żyło! Z jego pnia wyrastały korzenie, a liście były nieco zwiędłe. Ale drzewo żyło!
Kobieta, płacząc z radości, natychmiast podlała swoje maleńkie drzewko. A ono rozwinęło liście i ożyło na jej oczach! Drzewko czekało na swoją właścicielkę!
I to jest zwykła, prosta historia. Ale kobieta jest pewna, że jej myśli i uczucia pomogły drzewku przetrwać. Czekać. I można by ją przekonywać, oskarżać o przesądy czy nienaukowość — ale po co? Są rzeczy, których nie znamy. Nie możemy ich zmierzyć ani obliczyć. Ale drzewo się zieleni. A na maleńkich gałązkach dojrzewają maleńkie owoce.
Wszyscy jesteśmy jak małe drzewka. Czasami pomagamy komuś przejść przez ciężkie czasy. Może dlatego martwimy się, że ktoś o nas myśli. I spieszy z pomocą. Po prostu nie może jeszcze tego zrobić. A my musimy czekać. I żyć tak mocno, jak tylko potrafimy, tak jak to małe drzewko, które przetrwało i czekało na życiodajną wilgoć i miłość…