screen Youtube
Amelia poznała Adama rok temu i już wcześniej zaplanowali, że będą mieli bajkowy ślub i chcieli zrobić to tak, jak nikt inny.
Kiedy nadszedł czas planowania uroczystości, Amelia sporządziła listę wszystkich, których planowała zaprosić i oczywiście po konsultacji ze swoim przyszłym panem młodym, wysłała zaproszenia do wszystkich, stwierdzając, że zamiast prezentu, każdy powinien wnieść niewielki wkład.
Głównym źródłem wszystkich problemów było „wesele marzeń”, które według panny młodej kosztowało 100 000 zł.
Dziewczyna chciała zorganizować huczną uroczystość, ale ona i jej narzeczony nie dysponowali odpowiednią kwotą.
I znaleźli wyjście z sytuacji! Poprosili znajomych i rodzinę, aby im trochę „pomogli”. I tu zaczęły się kłopoty.
Przyszła panna młoda poprosiła, aby każdy z jej gości obiecał wpłacić 5000 zł na wesele. Przyszli małżonkowie byli jednak rozczarowani.
Spośród wszystkich gości tylko osiem osób było pozytywnie nastawionych do tego pomysłu. Reszta odmówiła przyjścia, ponieważ dla wielu była to droga gratka.
Amelia uznała, że w tym przypadku ich plan się nie powiedzie, więc panna młoda postanowiła podejść do każdego gościa z osobna i w zależności od ich dochodów zasugerowała, aby każdy z nich przyniósł indywidualną kwotę, a wtedy plan zostanie zrealizowany.
Oczywiście rodzice nowożeńców nie byli zadowoleni z takiego podejścia, ale musieli zaakceptować fakt, że ich dzieci wezmą ślub.
Natalia Kukulska otworzyła się na temat drugiego małżeństwa swojego ojca: „Szukał miłości”
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, gdy zadzwoniła do mnie córka. Jej głos brzmiał radośnie, podekscytowanie…
Myślałam, że urodziny męża będą po prostu kolejną rodzinną okazją, żeby się spotkać, posiedzieć razem,…
Od samego początku wiedziałam, że wchodzę w niełatwy układ. Nie dlatego, że mój mąż był…
Nigdy nie uważałam się za zazdrosną kobietę. Zawsze powtarzałam sobie, że zaufanie to fundament małżeństwa,…
Nigdy nie myślałem o tym, kto dostanie mieszkanie moich rodziców. Przez długie lata nawet nie…
Nigdy nie planowałam mieszkać na dworcu. A właśnie tak czasem czuję się we własnym mieszkaniu…