„Odmówiłam nazywania teściowej „mamą”, a teraz przygotowuję się do rozwodu z mężem”

Jestem żoną Michała od pięciu lat i do niedawna nigdy nie znaliśmy smutku. Prawie nigdy się nie kłóciliśmy, a wszystkie konflikty rozwiązywaliśmy ze spokojem i miłością.

Aż pewnego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami. To była oczywiście wina mojej teściowej.

Mówią, że to prawda, że matka męża może być czasem gorsza niż jego najgorszy wróg! Ale najpierw najważniejsze.

Zawsze zwracałam się do teściowej po imieniu i wszyscy byli z tego zadowoleni, łącznie z nią.

Jednak sielanka trwała krótko — poszła na ślub syna swojej przyjaciółki i od tego dnia było tak, jakby starsza pani została zastąpiona.

Sztuczka polega na tym, że synowa chłopaka nazywa swoją teściową tylko „mamą” i to z przyjemnością.

Teściowa początkowo tego nie doceniła, ale potem nagle zdała sobie sprawę z piękna tej postawy.

Uznała, że w ten sposób żona jej syna wyraża swoją uległość i „obiecuje” opiekować się nim aż do grobu.

Po tym uświadomieniu sobie zaczęły się moje przygody, które mogły teraz naprawdę doprowadzić do zniszczenia rodziny. Tego wieczoru mój Michał wrócił od mamy w fatalnym humorze, usiadł do kolacji i zaczął poważną rozmowę.

Michał powiedział, że byłam zbyt lekceważąca wobec jego matki, traktując ją w niewłaściwy sposób. Od słowa do słowa, pokłóciliśmy się. W ferworze kłótni mój mąż powiedział, że wszystkie normalne synowe nazywają swoje teściowe „mamusiami”.

Uważam, że na tytuł trzeba sobie zasłużyć. Od tamtej pory to był piekielny dzień. Podczas gdy kiedyś spędzaliśmy razem każdy wieczór, wtuleni w siebie na kanapie, teraz prowadzimy suchą rozmowę przy kolacji, a potem idziemy spać. Nie mówię nawet o wychodzeniu i banalnej intymności — zapomniałam, jak to się robi.

A teściowa nigdy się nie uspokaja — ciągle dokucza Michałowi, zachęca go, żeby mnie popychał. Bardzo zabolało moją teściową, że nie nazywam jej mamą.

Ale ja też mam swoje granice cierpliwości, swój margines bezpieczeństwa. I zaczął się on wyczerpywać. Postanowiłam porozmawiać z mężem, żeby wszystko wyjaśnić.

Zatrzymałam się w domu teściowej po pracy, aby zapytać ją, co się dzieje i dlaczego to robi. Teściowa zaczęła mnie oskarżać o bezwstyd.

Moje sumienie nigdy nie zasnęło, w przeciwieństwie do jej. Krótko mówiąc, albo przestaniesz wprowadzać niezgodę do naszego związku, albo złożę pozew o rozwód. I tak pod żadnym pozorem nie będę nazywać cię mamą. Zrozumiano?

I to był koniec rozmowy. Następnego dnia Michał oskarżył mnie o to, że byłam niegrzeczna wobec jego matki. Powiedziała mu, że przyszłam do niej zła, krzyczałam, obrażałam. A najgorsze jest to, że on uwierzył jej, a nie mnie. Po tym wszystkim teściowa chce słyszeć, jak mówię do niej „mamo”… To jakiś żart, prawda?

Postanowiłam spróbować szczęścia jeszcze raz, nabrawszy odwagi i cierpliwości.

Dlaczego ona to robi, nie wiem, nie zależy jej na mnie. Ale przynajmniej pomyślała o swoim synu! Nie może znaleźć dla siebie miejsca, jest między dwoma ogniami — starałam się mówić jak najspokojniej, ale emocje zdradziecko wdarły się do mojego głosu.

Nazwała mnie czarownicą, co jest niedopuszczalne, ale ja też nie milczałam.

O tak… Teraz okazuje się, że ja też muszę się dostosować. Konflikt osiągnął punkt wrzenia, osiągnął nowy poziom i chyba już dłużej tego nie zniosę. Wystąpię o rozwód i pozwolę Michałowi samemu uporać się z matką.

Kobieta, która nie wpuściła swojej przyjaciółki i jej dzieci do domu z powodu męża, czuła, że postąpiła źle: „Powinnam była pomyśleć”

„Przekazałam mieszkanie synowej. Jest jedyną osobą, która komunikuje się ze mną w ludzki sposób, a mój syn nie jest zbyt mądry, więc niech życie go uczy”

„W dwudziestym roku mojego małżeństwa mój mąż nagle powiedział mi, że wydaję pieniądze na bezużyteczne rzeczy. Natychmiast zdałam sobie sprawę, że ma kochankę”