Długo milczałem, ale dzisiaj chcę opowiedzieć historię, która do dziś nie daje mi spokoju.
Moja mama zawsze była kobietą silną i silną wolą, ale jednocześnie miała dziwne wyobrażenia o życiu i o tym, jaka powinna być rola dzieci w losie rodziców.
Od dzieciństwa słyszałem od niej takie zdania jak: „Synu, robię wszystko dla ciebie, a ty musisz mi za to podziękować”.
Wtedy brzmiało to jak coś zwyczajnego i nie przywiązywałem do tego większej wagi. Ale kiedy dorosłem, okazało się, że mama naprawdę oczekiwała czegoś zupełnie innego.
Kiedy skończyłem naukę i znalazłem pracę, powiedziała: „Teraz twoja kolej – pomagaj mi. Po to cię urodziłam”. Na początku pomyślałem, że żartuje.

Ale potem zaczęły się poważne rozmowy. Mama postanowiła, że nie chce już pracować. Stwierdziła, że ma dość wczesnego wstawania, szefów, raportów i całego tego „biegania”.
Chciała w końcu żyć dla siebie, spotykać się z przyjaciółkami, jeździć na wakacje, uczęszczać na kursy i zajmować się tym, co sprawia jej przyjemność.
A ja miałem zapewnić wszystko inne. Płacić za media, kupować produkty, remontować dom i wozić ją na zabiegi, kiedy było to konieczne.
I to wszystko nie jako pomoc, ale jako jej „prawo”. Próbowałem wyjaśnić: „Mamo, nie mogę sam wszystkiego ciągnąć, ja też mam swoje życie, chcę założyć rodzinę”.
Ona odpowiadała: „Rodzinę zawsze można założyć, ale matkę masz tylko jedną. I wychowałam cię po to, żeby mieć wsparcie”.
Z czasem nasze rozmowy przerodziły się w konflikty. Pracowałem od rana do wieczora, a mama odpoczywała.
Opowiadała, jak wspaniale spędziła dzień z przyjaciółkami i wyrzucała mi, że nie kupiłem jej nowego telefonu lub nie opłaciłem kolejnej podróży. Czułem się, jakbym nie żył dla siebie, a tylko po to, aby spełniać jej życzenia.
Najtrudniej było słuchać jej słów: „Synu, po to cię urodziłam”. W tych słowach nie było ani miłości, ani wdzięczności — tylko żądanie. I wtedy po raz pierwszy zastanowiłem się, czy naprawdę dziecko rodzi się po to, aby stać się gwarancją cudzego szczęścia?
Kocham mamę, ale rozumiem, że nie można tak dalej żyć. Dzieci nie powinny zastępować pracy, rodziny ani sensu życia swoich rodziców.
Mamy prawo budować własne życie, nawet jeśli nie odpowiada to ich oczekiwaniom.
Czasami wydaje mi się, że moje życie podzieliło się na dwie części: w pierwszej z nich byłem synem, a w drugiej — sponsorem.
Ale wciąż szukam w sobie siły, aby postawić granicę i powiedzieć: „Mamo, zawsze będę przy tobie, ale moje życie należy do mnie”.