„Nie wychowałam syna tak, by pracował na dwa etaty: powiedziała mi teściowa, ale ja się z tym nie zgadzam”

Matka mojego męża jest nauczycielką biologii. I gdyby tylko uczyła wszystkich, jak żyć. Ale nie!

Według Anny powinniśmy mieć tylko te funkcje i prawa, które nam dała. I broń Boże się z nią nie zgadzać!

Mojego męża poznałam w instytucie, jest starszy ode mnie o 5 lat. Pobraliśmy się rok po tym, jak się poznaliśmy. Kiedy studiowałam, mój mąż wspierał mnie pod każdym względem.

Na ostatnim roku dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Obroniłam dyplom, a 2 miesiące później urodziłam mojego syna Dawida, który wkrótce skończy 3 lata.

Od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, moja teściowa mówiła mi, jakie mam szczęście, że „trafiłam” na takiego faceta: nie pije, nie pali, jest przystojny!

Ogólnie rzecz biorąc, jest dla niej powodem do dumy.

A Adam jest naprawdę przystojny — wysoki przystojny, o atletycznej sylwetce. Nie uważam się za szczególnie piękną, ale mam spokojną osobowość i duże poczucie humoru.

Nie muszę dodawać, że moja teściowa odwiedza nas prawie codziennie — zarówno z moim teściem, jak i sama.

Mieszkamy w tym samym mieście, pół godziny drogi od rodziców mojego męża. Mój teść, pan Michał, jest cichym, spokojnym człowiekiem i najbardziej boi się zdenerwować panią Annę.

A bardzo łatwo ją zdenerwować lub rozzłościć.

Od narodzin Dawida fakt, że od trzech lat nie wróciłam do pracy, był dla niej szczególnie bolesny. Dyskutowaliśmy z mężem na ten temat.

Zdecydowaliśmy, że zostanę z Dawidem w domu przynajmniej przez kolejny rok, bo w przedszkolu jest kolejka, a nasi dziadkowie wszyscy pracują. Nie ma niań.

Oczywiście nasz budżet jest nadal dość ograniczony — mój mąż pracuje jako inżynier w przedsiębiorstwie państwowym.

Wynajmujemy też mieszkanie, ale po prostu nie stać nas na kredyt hipoteczny w najbliższej przyszłości. Ale to tylko tymczasowe rozwiązanie.

Ile razy w ciągu ostatniego roku moja teściowa zaczynała ze mną rozmowę o pójściu do pracy!

Moja teściowa ciągle mnie pytała, czy będę pracować, ale mój wnuk będzie mógł chodzić do przedszkola.

Nie zgodziłam się, nie chciałam się z tym spieszyć, dziecko musiało znaleźć przedszkole, które odpowiadałoby mu i nam.

Potem podawano mi przykłady, że zarówno dzieci, jak i matki są dziś rozpieszczone, nie tak jak pokolenie lat 50. i 60. ubiegłego wieku.

One współczuły swoim mężom, nie siedziały im na karku: w wieku jednego roku posyłały dzieci do żłobka i do pracy.

I nie miało znaczenia, że obaj jej synowie zachorowali na wiele chorób w żłobku, najważniejsze było to, że niosła światło wiedzy swoim uczniom w szkole.

A ostatnio jej mąż przyszedł z dobrą wiadomością — zaproponowano mu pracę w niepełnym wymiarze godzin w projekcie technicznym wieczorami przez 6 miesięcy. To wspaniale! Naprawdę potrzebujemy pieniędzy, a Adam jest jedynym żywicielem rodziny.

Mąż podzielił się tą wiadomością z matką. Nie trzeba dodawać, że następnego dnia była już w domu.

Moja teściowa powiedziała mi, że nie opiekuję się moim mężem, ale jej synem z tymi dodatkowymi pracami. Powiedziała, że od samego początku wiedziała, że nie docenię jej syna, ale wykorzystam go do własnych celów.

Tak właśnie wygląda miłość matki. Uczyniła z syna obiekt adoracji i marzyła, że ktoś zabierze go, jak drogi wazon, do „bogatej” rodziny ze względu na jego urodę i złoty charakter. A ja go poznałam.

Może to przez takie matki mamy coraz mniej prawdziwych mężczyzn, a coraz więcej „maminsynków”?

Na szczęście nie mówię tu o moim mężu. Adam, mimo nadopiekuńczości matki, stał się wspaniałym mężem i ojcem i jestem pewna, że zawsze będzie nas wspierał i chronił!

„Kiedyś w ogóle nie zwracałam uwagi na męża mojej przyjaciółki, ale pewnego dnia spojrzałam na Krzysztofa z innej perspektywy i zakochałam się”

„Moi teściowie z braku pieniędzy na emeryturę wypożyczyli swoje dodatkowe mieszkanie, a ja i mój mąż wynajmujemy, gdzie tylko możemy”

„Brat mojej żony ma problemy finansowe. Rodzice mojej żony sprzedali swój domek letniskowy i teraz wszyscy zaczęli do nas przyjeżdżać: nie jestem z tego zadowolony”