Młoda kobieta z małą córeczką na ręku weszła wolnym krokiem do małego wiejskiego sklepu. Kupiła niezbędne artykuły spożywcze, zapłaciła i wyszła.
Dwie starsze kobiety siedziały na długiej starej ławce pod ścianą. Patrzyły na nią, każda pogrążona we własnych myślach. Ciszę przerwała Ola, która powiedziała:
„Jakie małe dziecko! Będzie rosła i rosła, aż jej mama doczeka się pomocy z jej strony…”.
Maria, opierając się na krzywym kiju, odpowiedziała, że nie będzie czekać na to, co czeka ją i jej dzieci.
Tutaj ma dwójkę dzieci i żadnego miłego słowa ani pomocy z ich strony. Jej syn lubił wychodzić z domu i rozwiódł się z żoną, po czym często prosi ją o pieniądze, bo ma pracę lub nie. Ma już wnuki po najstarszym synu, ale nie ma rozumu.
Włosy mu siwieją, ale rozumu nie przybywa. Takie jest życie. Mój zmarły mąż był taki sam. Milczałam wtedy i milczę teraz.
Nie bez powodu mówi się, że jeśli nie było się szczęśliwym za młodu, to nie można się go spodziewać na starość…..
Ola zapytała o moją córkę. Maria uśmiechnęła się smutno i powiedziała, że wkrótce pewnie zapomni, jak wyglądała: „Ale jak dorastała – czuła, troskliwa. Rozpieszczałam ją jak mogłam, sama chodziłam boso i ubierałam córkę lepiej niż ktokolwiek inny. Kupowałam materiały i chodziłam do krawcowej. Uszyła dla mojej córki piękne ubranka”.
Jej córka cieszyła się, a ona cieszyła się razem z nią. Nikt w okolicy nie wyglądał tak dobrze jak ona.
Ale kiedy dorosła i wyszła za mąż, całkowicie się zmieniła. Jej słodka mała dziewczynka zniknęła.
Nie wszystko jej się podobało, nie wszystko jej się podobało. Potem wyjechała do Niemiec, by zamieszkać z mężem. Od jej ostatniej wizyty minęło ponad pięć lat.
Nie napisała nawet listu. Co tydzień czeka na wiadomości… Nastąpiła długa pauza. Maria cicho otarła łzy, które pozostawiły ślady na jej pomarszczonych policzkach.
Ola potrząsnęła smutno głową, zastanawiając się nad tym, co usłyszała. Wtedy zadałam kolejne pytanie: „Czy wasze wnuki czasami was odwiedzają? W końcu nie mieszkają daleko”.
Maria machnęła ręką i powiedziała, że nie. Potrzebowały babci tylko wtedy, gdy brakowało im pieniędzy. Każdy grosz, który uzbierała – wszystko dla nich.
A synowa nawet nie podziękowała. Czy to wina Marii, że ma złego syna? Wychowywała swoje dzieci, kiedy była studentką korespondencyjną.
Nie spała po nocach, prała pieluchy, żeby synowa nie przeszkadzała jej w nauce. Było jej wtedy ciężko, synowie rodzili się jeden po drugim.
Dlatego Maria wszystkim się zajmowała. A teraz nawet nie spojrzą w jej stronę. Dorośli, wyprowadzili się i nie potrzebują już babci.
Jakimi samochodami jeżdżą! A dla niej nie ma już miejsca w ich życiu… Kobiety znów milczały. Maria długo wyglądała przez okno, gdzie dzieci bawiły się beztrosko w pobliżu kwietnika.
Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, ale w jej oczach był głęboki smutek – jej życie było ciężkie i niesprawiedliwe…..