„Nie rozwodź się, pomyślałaś o swoim synu”: moja matka mnie zniechęca, ale nie rozumiem, dlaczego miałabym rezygnować ze swoich interesów

Moja mama często powtarza, że w naszej rodzinie nigdy nie było rozwodu! Jeśli poślubisz go, żyj z tym, nikt nie zapędził mnie tam z widłami.

Ale nie powinno się rozwodzić i hańbić swojej rodziny. Nie ma wsparcia ani z jej strony, ani ze strony mojej siostry, na wszystko mają taką samą odpowiedź – wytrzymaj, wszyscy tak żyją. A ja, jak wszyscy, jestem tym zmęczona.

Nikt tak naprawdę nie zmuszał mnie do ślubu. To była moja decyzja, nie winię nikogo, widzieli, jak biorę długopisy.

Ale w tamtym czasie nosiłam różowe okulary, które bardzo zniekształcały rzeczywistość. A takie okulary iluzji zazwyczaj pękają ze szkłami skierowanymi do wewnątrz.

Od czterech lat jestem mężatką. Urok mojego męża prysł w drugim roku małżeństwa. I nie chodzi o to, że codzienne życie zjadło romantyzm w związku.

screen Youtube

On nigdy nie istniał. Chodzi o to, że kiedy minął czas pierwszego uroku, zaczęłam wyraźnie rozumieć, że mój mąż nie jest tym, co sobie wyobrażałam.

Okazało się, że mój mąż nie był „domatorem”, ale po prostu leniwym mężczyzną, którego nie interesowało nic poza ulubionym drinkiem i telewizją.

Podczas gdy kiedyś cieszyłam się, że wszystkie weekendy spędzamy razem w domu, myśląc, że to takie rodzinne i romantyczne, zdałam sobie sprawę, że on nie potrzebuje niczego więcej.

Nie pozwalał mi nawet wychodzić samej na spotkania z koleżankami. Powiedział, że jestem teraz mężatką, więc muszę być tylko z nim.

Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że chciał mnie tylko mieć przy sobie. Teraz widzę wyraźnie, że był tylko domowym tyranem, który nie chciał pozwolić mi odejść dla własnej wygody.

Podczas gdy kiedyś byłam pewna, że mój mąż był świetnym specjalistą, który po prostu nie był doceniany przez swojego zazdrosnego, pozbawionego talentu szefa, kilka lat później stało się oczywiste, że był po prostu leniwym człowiekiem z zawyżoną samooceną.

Nie rozwijał się zawodowo i nie chciał nic robić. Ileż to razy proponowano mu, by wziął udział w jakichś kursach firmowych, by podnieść swoje umiejętności, ale on zawsze odpowiadał, że wszystko doskonale rozumie bez tych „głupich” zajęć.

W rezultacie mam teraz leniwego kanapowca, który ma zawyżoną samoocenę, niczego nie chce, niczym się nie interesuje i co jakiś czas robi mi skandale.

Nie, powtarzam, nie stał się taki nagle, zawsze taki był, po prostu z jakiegoś powodu nie zauważyłam tego, na co wszyscy moi przyjaciele zwrócili mi uwagę na początku. Miłość, jak mówią, jest zła.

Kiedy zdałam sobie sprawę, że mój mąż nie jest moim wsparciem, ale stał się kamieniem przywiązanym do moich stóp, zaczęłam myśleć o rozwodzie.

Oczywiście nie od razu. Na początku próbowałam z nim jakoś porozmawiać, zrobić coś, by zmienić sytuację. Ale potem zdałam sobie sprawę, że to na nic. Zaczęliśmy się tylko częściej kłócić.

Kiedy okazało się, że będziemy mieli dziecko, mój mąż na chwilę zaczął się zmieniać. Wykazał się aktywnością, zmienił nawet pracę na nieco lepiej płatną.

Uznałam, że lody pękły, ale entuzjazm męża trwał pół roku, a potem wszystko wróciło do normy.

O tym, co mnie dręczyło, mogłam rozmawiać tylko z matką. W ciągu kilku lat małżeństwa straciłam przyjaciół, bo ludzie znudzili się graniem w tę samą grę, a ja początkowo byłam całkowicie pochłonięta życiem rodzinnym, a potem, dla spokoju w rodzinie, nie sprzeciwiałam się mężowi.

Ale rozmowa z matką wcale nie sprawiła, że poczułam się lepiej. Uważała, że wszystko w moim życiu jest dobre, ale ja to zmyślam.

Jej zdaniem mój mąż jest normalny. Co z tego, że leży na kanapie, a nie u kogoś w domu? Co z tego, że mało zarabia i nie chce nic zmieniać, pracuje.

Kiedy pierwszy raz powiedziałam, że chcę rozwodu, właśnie urodziłam syna. Moja mama dała mi spokój i powiedziała, że gadam bzdury, bo moje hormony jeszcze nie wróciły do normy.

Mama kazała mi się zastanowić, dokąd pójdę – byłam na urlopie macierzyńskim, w mieszkaniu męża, z dzieckiem na ręku. Nie pozwoliła mi przyjść do siebie.

Zastanowiłam się i zostałam. Ale z każdym dniem coraz wyraźniej zdawałam sobie sprawę, że popełniłam błąd i nie mogę dłużej zostać z tym człowiekiem.

Jego pensja zawsze była niewystarczająca, ale to była moja wina za trwonienie pieniędzy, a nie jego, który otrzymał dziesięć tysięcy.

Nie pomagał mi też w pracach domowych, bo cały dzień byłam w domu, a on był zmęczony pracą. Zaczęliśmy się częściej kłócić.

Tak jak poprzednio odezwałam się do mamy. Niby mnie wspierała, mówiła słowa otuchy, że na urlopie macierzyńskim każdemu jest ciężko, że później będzie łatwiej. Ale kiedy jąkam się, że jestem zmęczona, że chcę rozwodu, wpada w szał.

Powiedziała, że po rozwodzie nikt nie będzie mnie potrzebował, nawet z dzieckiem. W ogóle nie pomyślałam o dziecku.

Moja matka myśli, że z powodu jej własnych pomysłów, jestem gotowa zniszczyć rodzinę, zostawić mojego syna bez ojca! Nie powinnam nawet myśleć o rozwodzie, to nie wystarczy, aby zhańbić rodzinę.

Potem była historia o życiu małżeńskim jej siostry, której mąż nawet podniósł rękę w pewnym momencie, ale ona, dobra kobieta, nadal nie zhańbiła rodziny rozwodem. Nadal żyją i wychowują swoje dzieci.

Wiedziałam o „wspaniałym” życiu mojej siostry, ale nie chciałam żyć tak jak ona. Tak, w porównaniu z nią mam normalne życie. Ale to zależy z kim to porównujesz. Dla mnie to, co się dzieje, nigdy nie jest normalne.

Ostatnio mój mąż nabrał zwyczaju mówienia: „Jeśli ci się to nie podoba, spakuj swoje rzeczy i wynoś się z mojego domu”.

A dokąd pójdę? Do mamy, która obiecała, że nie wpuści mnie za próg, bo zhańbię rodzinę? Wynająć mieszkanie? Gdybym miała pieniądze.

Dziecko ma teraz półtora roku. A ja trzymam się dzielnie. Niedawno zadzwoniłam do mojej szefowej, jest odpowiednia i broni swoich pracowników.

Opisałam jej swoją sytuację, powiedziałam, że byłabym gotowa wrócić do pracy, ale musimy rozwiązać kwestię prywatnego przedszkola dla dziecka, bo do zwykłego jeszcze się nie kwalifikujemy. Musiałam też zdecydować się na mieszkanie lub pokój.

Rozumiem, że to dziwnie wygląda dzwonić do szefowej, ale tylko ona może pomóc w mojej sytuacji.

Wysłuchała mnie, powiedziała, że rozumie problem i poprosiła, żebym dała jej tydzień na zrobienie czegoś. Jeśli coś obiecuje, to zazwyczaj to robi, więc czekam na jej telefon.

Jeśli pomoże, złożę pozew o rozwód. Nie obchodzi mnie, co myśli moja mama, siostra, mąż czy ktokolwiek inny.

Jestem zmęczona życiem pod jarzmem czyjejś woli, nawet jeśli w rzeczywistości większość rodzin jest w jeszcze gorszej sytuacji niż ja. Nie chcę nawet myśleć o tym, co się stanie, jeśli mój szef nie będzie mógł mi pomóc.

Mam męża, ale wszystkie naprawy w mieszkaniu robiłam sama. Teraz zastanawiam się, czy potrzebuję takiego mężczyzny

Anna szła ulicą i weszła na podwórko swojego dzieciństwa. I poczuła takie ciepło w sercu, jakby wszystkie życiowe kłopoty ją opuściły

Mój mąż zarzucił mi, że za mało oszczędzamy. Sam przejął budżet rodzinny i teraz nie wiem, jak będziemy żyć