Nie rozumiałam, dlaczego mój odnoszący sukcesy kolega zdecydował się na przeprowadzkę w jego wieku. Dopóki nie spotkałam go kilka miesięcy później

Jeden z moich przyjaciół, świetny specjalista, szanowana osoba, również po pięćdziesiątce, nagle przeniósł się do innego miasta.

Mógł pracować w dowolnym kraju, ale został w swojej ojczyźnie. Ale zdecydował się na przeprowadzkę i przeprowadził się.

Zabrał ze sobą rodzinę. Wszystkie swoje dzieci. Przeniósł swoją klinikę. To był ogromny kłopot: musiał sprzedać swoje mieszkanie, garaż.

Musiał kupić wszystko w innym mieście. Tam wszystko jest mniej więcej takie samo. A miasto jest mniej więcej takie samo: duże miasto. Nie nad morzem. Po prostu inne miasto.

To była duża i trudna rzecz do zrobienia. I nie było specjalnych powodów. Wszystko szło dobrze, przyjaciele tutaj, pacjenci tutaj. A on po prostu się przeprowadził. Nikt nie rozumiał dlaczego.

screen Youtube

W tym wieku nagle zmarł ojciec doktora. I rozumiem znaczenie przeprowadzki: to zmiana, transformacja, „mała śmierć” i odrodzenie. Ta przeprowadzka miała symboliczne znaczenie.

Żeby nie umrzeć, trzeba „odegrać” śmierć, dokonać przemiany, tylko symbolicznie. Przejść przez kryzys i odnowę.

To nie jest praktyka sugerowana przez wątpliwych psychologów: leżeć w trumnie i wyobrażać sobie, że się nie żyje. Nie ma potrzeby leżeć w trumnie, jest to nienaturalne i niebezpieczne. Ale możesz zmienić swoje życie. Czasami ludzie robią to intuicyjnie, gdy czują, że zbliża się ślepy zaułek.

Nie możesz uciec od siebie, to starożytna mądrość. Ale nie ma potrzeby uciekać przed samym sobą.

Czasami osoba w średnim wieku nagle zaczyna uczyć się nowych rzeczy i zmienia zawód. Pewna nauczycielka otworzyła salon stylizacji paznokci. Wszyscy ją krytykowali!

A ona tłumaczyła, że utknęła w martwym punkcie. Chciała stać się kimś innym i uciec. I tak się stało. Zaczęło się dla niej zupełnie inne, nowe życie.

Albo odnoszący sukcesy biznesmen porzucił swój biznes i wyjechał na wieś. Założył tam farmę, łowił ryby, założył ule. Wyzdrowiał z poważnej choroby — oczywiście był leczony.

Ale wyzdrowiał całkowicie po tym, jak pojechał do wioski i zaczął sprzedawać miód. Wszyscy byli zaskoczeni. Myśleli, że przed czymś ucieka, ukrywa się. Ale on w ten sposób uciekł przed śmiercią.

Istnieją łagodne sposoby na przetrwanie kryzysu. Nie trzeba podejmować ryzyka i stosować przerażających praktyk. W ten sposób człowiek odczuwa bliskość śmierci, ale czasami nie potrafi tego wyjaśnić. I muszą odwrócić klepsydrę. Odwrócić swoje życie. Przeżyć kryzys, zmienić miejsce, środowisko, zawód — coś ważnego, coś, co definiuje osobowość.

Czasem potrzeba kryzysu pojawia się w wieku śmierci rodzica. Czasami nie ma oczywistego powodu. Człowiek po prostu czuje, że musi przestawić wskazówki zegara, bo inaczej to koniec.

Przed nami pustka. Prawdziwa transformacja, całkowita opieka i odejście.

I to naprawdę ratuje wielu ludzi. Chociaż jest to trudna i kosztowna droga, nie jest łatwo zacząć żyć w nowym charakterze lub nowym środowisku, nowym miejscu. Opuszczenie rodziny, nadużywanie alkoholu, angażowanie się w różne „praktyki duchowe” to niebezpieczne formy takiej przemiany.

A przeprowadzka, zmiana zawodu to dobre sposoby na odwrócenie klepsydry życia do góry nogami. Ale nie da się tego doradzić. To coś, co wybieramy sami. A lekarz, choć sam siebie beształ, wydał mnóstwo pieniędzy, pracował bez wytchnienia, odmłodniał i naprawdę zdawał się narodzić na nowo.

Podjął właściwą decyzję, aby zmienić swoje życie. I znalazł drugi oddech. Tak to się czasem dzieje — poprzez globalną zmianę. Poprzez skręt w inną drogę.

Jeśli główna droga wkrótce skończy się ślepym zaułkiem lub otchłanią. Czujemy to w naszych duszach, w naszych zmysłach i zawracamy…

Na starość mój ojciec został bez dachu nad głową. Jego nowa żona wyrzuciła go z mieszkania. Do kogo się udał

„Możesz spakować swoje rzeczy i odejść, ten dom nigdy nie należał do ciebie”: żona nie mogła znieść obojętności męża wobec rodziny

Kiedyś byłam w sklepie jubilerskim i byłam świadkiem, jak kobieta kupowała obrączki ślubne ze swoim narzeczonym: „Nie ma sensu zmuszać kogoś do ślubu”