Byłam pewna, że teraz będzie już tylko szczęście. Nie wiedziałam jednak, że najgorsze kłótnie zaczną się już w domu, i to nie z mężem, ale z teściami.
Długo czekali na wnuka i szczerze się cieszyli, kiedy powiedziałam, że urodziłam chłopca. Ale gdy tylko wypowiedziałam jego imię, ich twarze się zmieniły.
— Jak to „Adam”? — teściowa uniosła brwi ze zdziwieniem. — Kochanie, w naszej rodzinie jest tradycja. Najstarszego syna zawsze nazywa się na cześć dziadka. A twój teść ma na imię Tadeusz.
Poczułam, jakby ziemia usunęła mi się spod nóg. Wiedziałam, że w ich rodzinie lubią pamiętać o tradycjach, ale nawet nie podejrzewałam, że właśnie tego ode mnie oczekują.
Adam — imię, które nosiłam w sercu od młodości. Zawsze marzyłam, że jeśli będę miała syna, dam mu właśnie to imię. A kiedy po raz pierwszy wzięłam swojego malucha na ręce, zrozumiałam: nie może być innego imienia.
— Nie mogłam dać mu obcego imienia — odpowiedziałam cicho. — Dla mnie to Adam i nikt inny.
Teść tylko westchnął i odwrócił się. Teściowa zaczęła długą przemowę o tym, że „łamam rodzinne tradycje”, że „nie szanuję korzeni” i „nie myślę o dziedzictwie”.
Słuchałam i robiło mi się coraz trudniej. Nie chciałam nikogo urazić. Chciałam tylko, żeby moje dziecko nosiło imię, które pasuje do niego z głębi serca.
— Nawet się z nami nie skonsultowałaś! — zarzuciła mi. — A my czekaliśmy, że w rodzinie pojawi się mały Tadeusz.
Próbowałam wyjaśnić, że wraz z mężem omówiliśmy wszystko wcześniej i wspólnie zdecydowaliśmy nazwać syna Adamem.
Ale to ich nie przekonało. Zbudowali między nami mur. Od tego czasu każda nasza rozmowa kończy się aluzjami i obelgami. Wydaje mi się, że nawet na wnuka patrzą inaczej — jakby nie był „całkiem ich”, bo nie nosi odpowiedniego imienia.
— Kochanie — powiedziałam mężowi pewnego wieczoru, kiedy nie mogłam powstrzymać łez — nie chcę kłócić się z twoimi rodzicami. Ale nie poświęcę naszego syna dla tradycji.
Milczał długo, a potem objął mnie i odpowiedział:
— Masz rację. Adam to nasz wybór i pozostanie Adamem. Porozmawiam z nimi jeszcze raz.
Ale po tych rozmowach nic się specjalnie nie zmieniło. Teściowa nadal twierdzi, że popełniłam błąd. Teść po prostu milczy. I nie wiem, czy kiedykolwiek uda nam się znaleźć wspólny język.
Czasami wydaje mi się, że w tej historii nie chodzi wcale o imię, ale o to, że nadal nie akceptują mnie w pełni jako część swojej rodziny.
Najbardziej boli mnie to, że pod presją obelg i wyrzutów czasami zaczynam wątpić w siebie.
Ale wystarczy spojrzeć w oczy mojego syna, usłyszeć jego śmiech, a znów czuję, że wraz z mężem postąpiliśmy słusznie. Bo szczęście dziecka jest ważniejsze niż jakiekolwiek tradycje.
Nigdy nie myślałam, że jeden telefon może tak nagle zmienić to, co czuję do rodziny…
Zawsze wydawało mi się, że przyjazna rodzina to coś naturalnego, prawie wrodzonego — że ona…
Zawsze marzyliśmy z Marcinem o własnym domku za miastem — cichym, z drewnianym tarasem, żeby…
Teściowa już od dawna do nas nie przyjeżdżała. Ostatni raz widziała wnuki jeszcze wiosną, a…
Kiedy rodzice dowiedzieli się, że mój mąż odziedziczył mieszkanie po swoich krewnych, nawet nie próbowali…
Kiedy odeszła moja babcia, miałam wrażenie, że wraz z nią zniknęła część mojego dzieciństwa. Jej…