„Nie obchodzi mnie, kto się nią opiekował, zgodnie z prawem mieszkanie powinno należeć do mnie”: moja matka chce odebrać mieszkanie mojej babci

Moja własna matka grozi mi pozwem, ponieważ mieszkanie mojej babci nie przypadło jej córce, ale mojej córce, jej wnuczce.

Matka uważa, że to niesprawiedliwe, bo to ona powinna dziedziczyć po babci. Tylko moja babcia zdecydowała inaczej, bo przez ostatnie cztery lata jej życia byliśmy przy niej tylko ja i mój mąż.

Moją matkę można nazwać egoistką. Zawsze stawiała swoje interesy ponad innymi. Ponad moje, mojej siostry i jej własnej matki.

Moja matka była trzykrotnie zamężna, ale ma dwoje dzieci — mnie i moją młodszą siostrę. I żadne z nas nie ma z nią najlepszych relacji.

Nigdy nawet nie widziałam mojego ojca. To znaczy — poznałam, ale nie pamiętam, rozwiedli się, gdy miałam półtora roku, a potem nigdy nie pojawił się w naszym życiu.

screen Youtube

Moja matka i ja mieszkałyśmy z babcią do siódmego roku życia. Zawsze myślałam, że babcia jest zła, bo mama dużo płakała. Z wiekiem zdałam sobie sprawę, że to nieprawda. Moja babcia do końca starała się zrobić coś dobrego ze swojej córki.

Potem moja mama wyszła za mąż po raz drugi i przeprowadziliśmy się do domu mojego ojczyma. W tym małżeństwie urodziła się moja siostra.

Mieszkaliśmy z moim ojczymem przez kolejne sześć lat, a potem się rozwiedli, ale tym razem nie poszliśmy do domu mojej babci, mój ojczym dał nam możliwość zamieszkania w jego mieszkaniu, a on poszedł gdzieś do pracy.

Dwa lata później mama ponownie wyszła za mąż, a my zamieszkaliśmy z jej nowym mężem. Nie był zadowolony z mojej siostry i mnie, ale nigdy nie skrzywdził nas celowo, chociaż nie brał udziału w naszym wychowaniu. Nasza matka też nie. Ogólnie mieli bardzo burzliwy związek z zazdrością, intrygami i tłuczeniem naczyń.

Co kilka miesięcy matka zaczynała pakować walizki, a ojczym ją powstrzymywał. Moja siostra i ja od dawna byłyśmy zmęczone tym przedstawieniem, więc nie zwracałyśmy na nie uwagi. Nawet moja młodsza siostra rozumiała, że mama nie ucieknie, a ja tłumaczyłam jej, że dorośli bawią się w takie gierki.

Ogólnie rzecz biorąc, moja siostra i ja zawsze byłyśmy blisko. Zajmowałam się jej wychowaniem, bo mama nie miała na to czasu. Moje babcie ze strony matki i ojca również bardzo nam pomogły. Obie traktowały nas dobrze, mimo że nie byłam wnuczką żadnej z nich.

Kiedy rozpoczęłam studia i przeprowadziłam się do akademika, moja siostra zamieszkała z babcią, a ojciec pomagał jej finansowo. Mój ojczym w końcu mógł odetchnąć z ulgą, a mama nie była szczególnie zestresowana.

Na początku moja siostra i ja odwiedzaliśmy ją od czasu do czasu, ale generalnie był to raczej obowiązek. Później komunikacja ograniczyła się do rozmów telefonicznych i pozdrowień w święta.

Podczas gdy ja akceptowałam moją matkę taką, jaka była i nie żywiłam do niej urazy, moja siostra miała całą listę skarg na swoją matkę.

Zawsze była bardziej wrażliwa. W końcu przestała się z nią komunikować, gdy zignorowała jej ukończenie szkoły, o które siostra prosiła ją od sześciu miesięcy. Od tego czasu moja siostra i jej matka rozmawiały tylko przez telefon.

Dorastałyśmy, a pięć lat temu moja siostra wyszła za mąż i przeprowadziła się z mężem do miasta, z którego pochodził.

Mój chłopak i ja spotykaliśmy się od dłuższego czasu, ale nie spieszyliśmy się z pójściem do urzędu stanu cywilnego. Nie mieliśmy własnego mieszkania, więc poruszaliśmy się po wynajmowanych mieszkaniach.

Nadal komunikowałam się z moją babcią, a ta komunikacja była znacznie cieplejsza niż z moją matką. Ta osoba szczerze się o mnie martwiła, zawsze starała się pomóc, ale starałam się jej nie obciążać.

W ostatnich latach zdrowie mojej babci bardzo się pogorszyło, ale nigdy nie narzekała zbytnio, mówiąc o swoim wieku, pogodzie i że wszystko minie.

Kiedy moją babcię zabrano do szpitala, byłam naprawdę przerażona. Lekarz, który badał jej stan, powiedział mi, że ma całą masę chorób, więc potrzebuje szczególnej uwagi i opieki. Wszystko to, od czego moja babcia w ogóle stroniła. Ale tym razem jej nie posłuchałam.

Kiedy wróciła ze szpitala, przychodziłam do niej codziennie po pracy. Przynosiłam jedzenie, gotowałam, zmywałam naczynia, sprzątałam, po prostu piłam z nią herbatę — zawsze było coś do zrobienia. Dbała też o to, by nie zapomniała wziąć leków. Moja matka ograniczyła się do kilku telefonów w miesiącu.

Jeździłam po okolicy przez pół roku, czasem przyjeżdżałam z narzeczonym, on coś naprawiał, przestawialiśmy meble, żeby babci było wygodniej. A potem babcia zaproponowała nam, żebyśmy się do niej wprowadzili.

Powiedziała, że będzie spokojniejsza, że ktoś zawsze będzie przy niej, a my będziemy mogli przestać wydawać pieniądze na czynsz i zacząć oszczędzać na własne mieszkanie.

Nie zastanawialiśmy się długo. Mój chłopak i ja byliśmy już przyzwyczajeni do rozmów z babcią, a ona w ogóle nie miała nam tego za złe. Przeprowadziliśmy się, a cztery miesiące później zaszłam w ciążę.

Zdecydowaliśmy się urodzić. Moja babcia była zachwycona perspektywą posiadania prawnuczki. Pobraliśmy się z mężem miesiąc po tym, jak dowiedzieliśmy się o ciąży.

Pobraliśmy się po prostu, bez sukni, świadków i gości. Świętowaliśmy z moją babcią i kilkoma przyjaciółmi; moja mama i ojczym nie przyszli, ale pogratulowali nam telefonicznie.

Po tym, jak urodziłam, moja babcia złamała nogę po upadku na lód. Byłam rozdarta między dzieckiem a babcią, mój mąż pracował i przejął dom.

Moja matka, której pomoc byłaby bardzo przydatna, usprawiedliwiała się, mówiąc, że źle się czuje i ma ważne rzeczy do zrobienia, obiecując, że wróci później. Obietnica pozostała niespełniona.

A potem moja babcia doznała udaru i stało się to bardzo trudne, miałam dwoje bezradnych dzieci w ramionach. Gdyby nie bezinteresowna pomoc mojego męża, zwariowałabym. Czasami miałam ochotę głośno płakać, tarzać się po podłodze i rwać włosy z bezsilności.

Pielęgnowaliśmy moją babcię. Była w stanie samodzielnie chodzić, jeść i mówić, choć bardzo powoli, ale było to zwycięstwo. Po udarze żyła jeszcze dwa lata, widziała pierwsze kroki swojej prawnuczki i odeszła spokojnie, we śnie.

Mój mąż i ja byliśmy zdruzgotani jej odejściem. Była bardzo pogodną osobą, nigdy nie narzekała, zawsze starała się pomóc. Tęsknimy za nią.

Mama przyjechała tylko na pogrzeb. I wtedy zaczęła się przygoda z mieszkaniem. Mama była pewna, że dostanie mieszkanie po śmierci babci, ale babcia podarowała mieszkanie prawnuczce zaraz po jej urodzeniu, więc nie było co dziedziczyć.

To nie spodobało się mojej matce, zażądała, aby mieszkanie zostało jej przekazane, w przeciwnym razie pójdzie do sądu.

Moja matka powiedziała, że nie obchodzi ją, kto się nią opiekuje, mieszkanie zgodnie z prawem powinno należeć do niej.

Tego dnia matka zniknęła dla mnie, ale o ile śmierć babci sprawiła mi głęboki ból, to „śmierć” tej kobiety przyniosła tylko ulgę. Chyba zobaczyłam w mojej matce to, co moja siostra widziała dawno temu.

Nie zobaczy żadnego mieszkania, już poprosiłam prawnika. Będziemy nadal mieszkać w mieszkaniu podarowanym nam przez babcię, a naszej drugiej córce nadamy imię na jej cześć.

Na początku żałowałem, że zabrałem moją starszą matkę do siebie, ale później oddałem ją do domu spokojnej starości, gdzie będzie jej lepiej

Facet na randce odmówił zapłacenia za mnie w kawiarni. Sześć miesięcy później wrócił, by mi to wynagrodzić: „Nie pójdę na drugą randkę”

Otworzyłam drzwi, a na progu czekali na mnie mąż, teściowa i nieznajoma kobieta: „Będziecie tu teraz mieszkać, jak się rozwiedziesz, synu”