„Nie ma ogrodzenia, więc zbiory nie należą do nikogo”: powiedziała nam zuchwała sąsiadka, która zabrała nasze plony bez pozwolenia

Nowi sąsiedzi to coś wyjątkowo bezczelnego. Kupiliśmy tę daczę dwadzieścia lat temu i nigdy nie było ogrodzenia. Nigdy też nie mieliśmy żadnych kłótni z sąsiadami. Ale potem zmienili się właściciele jednego z domków letniskowych.

Nie byliśmy szczególnie dobrymi przyjaciółmi poprzednich właścicieli, po prostu znaliśmy ich z widzenia, z imienia i pozdrawialiśmy ich, kiedy się spotykaliśmy.

Nigdy nie było żadnych konfliktów. Chociaż między naszymi działkami nie ma ogrodzenia, granica jest wyraźnie widoczna.

Zarówno po naszej stronie, jak i po stronie sąsiadki rosną krzaki agrestu, które doskonale pokazują, gdzie kończy się ziemia.

W naszej wiosce nie ma zwyczaju budowania ogrodzeń. Tylko kilka działek jest ogrodzonych siatką, ale ludzie mieszkają tam na stałe i hodują kury. Aby zapobiec ich ucieczce, jest tam ogrodzenie z łańcucha.

screen Youtube

Zmiana właściciela sąsiedniej działki była dla nas zaskoczeniem. Wiosną starzy sąsiedzi po prostu nie przyszli, a w lipcu pojawili się jacyś obcy ludzie. Nie podchodzili do nas, a i my im nie przeszkadzaliśmy. Cóż, sąsiedzi się zmienili i zmienili.

To oczywiście źle: tamtych sąsiadów przynajmniej znaliśmy, a tu jacyś obcy. Ale nie spodziewaliśmy się żadnych problemów.

Nowi sąsiedzi wyglądali na około pięćdziesiąt lat, co nas cieszyło. Byłoby gorzej, gdyby wprowadzili się młodzi ludzie, którzy ciągle imprezowaliby przy muzyce i krzyczeli.

Ale teraz myślimy, że prawdopodobnie lepiej byłoby mieć młodych ludzi niż tych bezczelnych ludzi. Nagle zdecydowali, że mogą jeść za darmo w naszym ogrodzie.

Na początku byli chyba nieśmiali, więc przychodzili, kiedy nas nie było. I nie byli zbyt bezczelni. Ale pamiętam pomidory, które zamierzałem zerwać: zauważyłem je, więc mogę je zerwać następnym razem.

Oczywiście pierwszą rzeczą, o której pomyśleliśmy, byli nowi sąsiedzi, ale to było zbyt wiele, aby po prostu iść i ich obwiniać. Ale potem sąsiedzi przestali się ukrywać.

Pewnego dnia przyjechaliśmy z mężem do domku letniskowego, a sąsiadka spokojnie spaceruje po naszej działce. Trzyma marchewki, które od nas wyrwała, i rozgląda się, czego jeszcze potrzebuje w gospodarstwie.

Zawołałam ją i powiedziałam, że czyjaś bezczelność zaczyna być zbyt duża. Kradzież warzyw z ogrodu sąsiada w biały dzień i bezczelne przyglądanie się właścicielom.

Sąsiadka powiedziała mi, że nie ukradła i że nie ma potrzeby używać wielkich słów, nie było ogrodzenia, więc zbiory nie należały do nikogo. Byłam oburzona, bo powinna znać granice swojej działki.

Sąsiadka uśmiechnęła się i poszła dalej, przedzierając się przez krzaki agrestu jak słoń. Z własnej działki powiedziała, że zna granice swojej działki, ale to nie powstrzymało jej przed chodzeniem po „ziemi niczyjej”.

Sąsiadka zasugerowała, że mamy tu opuszczoną działkę, ale ona tego nie wie. Ale nasza działka zdecydowanie nie wygląda na opuszczoną. A sąsiedzi widzieli nas więcej niż raz, chociaż teraz mówią, że to się nigdy nie wydarzyło.

Mój mąż i ja jesteśmy zszokowani taką bezczelnością. To jasne, że w tym roku nie posadzili niczego na swojej działce, ale to nie powód, żeby bezczelnie chodzić po działkach sąsiadów i coś kraść!

Przynajmniej przeprosili, gdy zostali złapani na gorącym uczynku! Zamiast tego zaczęli domagać się praw, aby udowodnić, że mają prawo do „niczyich” zbiorów. Jak to może być nic?

Mamy klomby w ogrodzie, ogródki warzywne i szklarnie. Wszystko jest dobrze utrzymane i mamy dom mieszkalny. Nawet gdybyś był pijany, nie pomyliłbyś naszej działki z jakimś opuszczonym kawałkiem ziemi.

Nie możemy dojść do porozumienia z naszymi sąsiadami. Od lat kradną nam warzywa. Po prostu już nas nie nachodzą. Ale to nie sprawia, że czujemy się lepiej.

Musieliśmy z mężem rozbić skarbonkę i poszukać środków na zamontowanie ogrodzenia, i to nie siatkowego, żeby nasze oczy nie widziały tych sąsiadów.

Mój mąż wciąż grozi, że puści drut, na wypadek gdyby ci dziwni ludzie postanowili wspiąć się na ogrodzenie, aby dostać się na naszą ziemię. Wcześniej wyśmiałabym takie pomysły, ale z nowymi sąsiadami nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać.

„Zdałem sobie sprawę, że kocham tylko ciebie”: mój były mąż powiedział, że chce ponownie zamieszkać razem siedem lat po rozwodzie

Koleżanka pewnej kobiety często przychodziła do jej domu. Kobieta znosiła to przez długi czas, ale pewnego dnia odmówiła

„Może zrzekniesz się spadku, świetnie sobie radzisz, a ja jestem wdową”: moja macocha chciała, żebym oddał jej mieszkanie po ojcu