„Nie bierz kobiety z dwójką dzieci”: powiedziałam młodszemu synowi, kiedy dowiedziałam się o jego wyborze

Tydzień temu obchodziłam jubileusz – 65 lat. Świętowałam skromnie, w kawiarni, bez wielkiego rozmachu.

Zaprosiłam tylko synów z żonami, dwie przyjaciółki i brata z siostrzenicą.

Wszystko przebiegło całkiem dobrze, tylko dzieci bardzo się spóźniły. Nie było to zaskakujące, ponieważ nasze relacje ostatnio pozostawiały wiele do życzenia.

Bardzo kocham swoich synów i zawsze chciałam dla nich jak najlepiej. Kiedy mój starszy syn Sławomir znalazł swoją wybrankę, byłam niesamowicie dumna.

Lara jest córką zamożnego przedsiębiorcy, więc teściowie od razu załatwili Sławomirowi pracę i podarowali mieszkanie.

screen Youtube

Cieszyłam się jak nikt inny. Ale pół roku po ślubie syn przestał mnie odwiedzać. Cały czas mówił, że jest zajęty i dzwonił zaledwie raz w tygodniu.

Czasami prosiłam Sławomira o pomoc, bo ma samochód. Ale zawsze znajdował powód, żeby odmówić. Zmienił się, przestał nawet rozmawiać z bratem.

Miałam nadzieję, że młodszy syn będzie bardziej troskliwy. Ale pewnego dnia Janusz wyznał mi, że zakochał się w kobiecie. Na początku cieszyłam się, ale nie na długo.

Okazało się, że jego wybranką została rozwiedziona kobieta z dwójką dzieci. Nie mogłam powstrzymać emocji: „Synu, zrujnujesz sobie życie!”

Syn natomiast mówił, że jego wybranka jest dobra i szczera. Czy to jej wina, że nie miała szczęścia w życiu? No cóż, gdyby miała jedno dziecko, a tu ma dwoje! Po co mu to? Nie mogę pobłogosławić takiego wyboru!

Janusz poczuł się urażony, ale mimo wszystko ożenił się z Olą. Co więcej, adoptował jej dzieci, a potem mieli wspólne dziecko.

Pomimo wszystkich nieporozumień, na jubileusz zaprosiłam wszystkich. Szczerze mówiąc, myślałam, że Slavomir z Larą przyjdą, a Janusz z Olą nie. Ale stało się odwrotnie.

Pierwszy przyjechał młodszy syn z ogromnym bukietem. Ola skromnie stała z tyłu. Wręczyli mi dużą torbę i kopertę.

Syn powiedział, że to Ola wybrała. Starszy syn nie pojawiał się. Zaczęłam do niego dzwonić. W końcu przyjechał Sławomir.

Zapytałam, dlaczego przyszedł sam, bez Lary, na co odpowiedział, że ona źle się czuje, i wręczył mi prezent. Powiedziałam Sławomirze, że chcę podziękować Larze i poprosiłam, żeby do niej zadzwonił. Sławomir zadzwonił, podał mi słuchawkę, ale usłyszałam krzyk synowej:

„Mówiłam, że idę na masaż! Dlaczego mnie rozpraszasz? Nie pójdę do twojej mamy!”

Oddałam telefon synowi. Nastrój był zepsuty. Posiedzieliśmy przy stole, zjedliśmy coś i wszyscy się rozeszliśmy. Została tylko Olia z Januszem, pomogli mi posprzątać i zamówili taksówkę.

W domu postanowiłam obejrzeć prezenty. Otworzyłam prezent od Sławomira – okazało się, że to piekarnik do chleba.

Nie miałam pojęcia, po co mi to. Przecież nie będę sama piec chleb. Prawdopodobnie był to niepotrzebny prezent, który po prostu komuś przekazali.

Potem otworzyłam paczkę od Janusza i Oli. Był tam wygodny dres, bon do sklepu kosmetycznego i kartka: „To żebyście wybrali to, czego naprawdę potrzebujecie”.

Przymierzyłam dres i poczułam się tak ciepło i komfortowo. Zadzwoniłam do Oli i powiedziałam: „Wybacz mi, córko! Przyjedźcie jutro z dziećmi. Mam tyle jedzenia, posiedzimy trochę!”

W ten sposób, dzięki prezentom, zrozumiałam, kto naprawdę się o mnie troszczy. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, aby wszystko naprawić.

Bardzo przygotowywałam się do jubileuszu, ponieważ kończyłam 60 lat i zaprosiłam gości. Na uroczystości zobaczyłam, kto jest kim

Podczas pożegnania Tomasza Jakubiaka zabrała głos jego siostra, podsumowując jego życie: „Dla Ciebie nie było rzeczy niemożliwych”

Co działo się za kulisami produkcji „Czterech pancernych i psa” i pozostało niezauważone